Nie ma pieniędzy z internetowej zbiórki na seicento dla Sebastiana K. Co więcej, nikt za to nie odpowie. Celem było zebranie 5 tys. zł na nowy samochód dla 21-latka uczestniczącego w wypadku z udziałem kolumny ówczesnej premier Beaty Szydło – ustalił red. Marek Balawajder z RMF.
W akcję zaangażowało się około ośmiu tysięcy osób, które w sumie wpłaciły ponad 150 tys. zł. Ale organizujący zbiórkę mężczyzna całą kwotę przekazał swojej żonie, a krakowska prokuratura umorzyła śledztwo nie doszukując się w tej sprawie przestępstwa karnego.
Dlaczego? Bo w regulaminie zbiórki napisano, że pieniądze, które są przekazywane przez specjalną platformę – teoretycznie – na zakup samochodu dla Sebastiana K., są własnością osoby, która wpadła na pomysł zbiórki.
Śledczy stwierdzili, że z moralnego punktu widzenia zachowanie mężczyzny było naganne. Jednak z punktu widzenia karnego, nie można mu zarzucić popełnienia przestępstwa przywłaszczenia mienia. W efekcie Sebastian K. nie otrzymał ani złotówki.
Zdaniem prokuratury zapisy w regulaminie umożliwiały prowadzącemu zbiórkę dowolne dysponowanie pieniędzmi, bo to on był ich jedynym właścicielem.
Zbiórka pieniędzy na seicento dla Sebastiana K.
– 150 tys.zł przepadło. Winnych nie ma.
Pytacie może, czy mi żal ludzi, którzy wpłacali na tę zbiórkę?
– Nie. Nie żal😂😂
Wpłacali, żeby dokopać PiS. pic.twitter.com/bBupW2179W— PikuśPOL 🇵🇱 📿 (@pikus_pol) September 25, 2019
/rmf24.pl/
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!