Historia

76. rocznica litewskiej zbrodni na Polakach w Glinciszkach

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

20 czerwca 1944 r. oddział kolaboracyjnej policji litewskiej zamordował w Glinciszkach 40 Polaków. Była to litewska odpowiedź na śmierć w walce z AK 4 policjantów. Zbrodnia spotkała się z odwetem ze strony Polaków.

– Jestem przekonany, że o Glinciszkach i Dubinkach nie powinno mówić się oddzielnie. Według mnie, wśród dni pamięci na Litwie powinny się znaleźć również te daty, gdyż mają ogromne znaczenie dla polsko-litewskich relacji na Wileńszczyźnie – mówi „Kurierowi Wileńskiemu” historyk, Tomasz Bożerocki.

20 czerwca 1944 r. oddział litewskich policjantów z Podbrzezia wkroczył do Glinciszek i zamordował 39 Polaków, nie oszczędzając kobiet ani dzieci. 40 ofiarą zbrodni był administrator majątku, Władysław Komar – ojciec wybitnego lekkoatlety o tym samym imieniu, który został zamordowany w okolicy Podbrzezia.

Podstawowym kryterium „doboru” ofiar była narodowość. Najlepiej potwierdza to fakt, że z grupy, która została rozstrzelana został wyłączony Władysław Klukowski, który rozmawiał z policją po litewsku i wskazał kierunek odejścia żołnierzy AK. Warto jednak zauważyć, że nawet w tak tragicznym momencie nie wszyscy chcieli ratować życie za wszelką cenę.

Mieczysław Sobolewski nie próbował wykorzystywać znajomości języka, mimo że jego ojciec był Litwinem. Nie wskazał też miejsca, gdzie odeszli partyzanci. Zginął razem ze wszystkimi.

Zbrodnia w Glinciszkach wstrząsnęła Polakami. Bardzo szybko nastąpił też odwet. Żołnierze 5 Wileńskiej Brygady AK zaatakowali 23 czerwca 1944 r. wieś Dubinki na terenie Litwy Kowieńskiej i zabili tam 27 osób. Miały to być rodziny litewskich policjantów oraz innych Litwinów kolaborujących z Niemcami. Podobnie jak w Glinciszkach, ofiarami były kobiety i dzieci.

– Była to wyraźnie akcja odwetowa, co było podkreślane w pozostawionych na miejscu ulotkach. Z jednej strony miała wymiar zemsty, z drugiej – jej celem było ostrzeżenie przed podobnymi litewskimi akcjami wobec polskiej ludności, bo mord w Glinciszkach odbierano jako początek akcji likwidacyjnej ludności polskiej na tych terenach – wyjaśnia „Kurierowi Wileńskiemu” prof. Jarosław Wołkonowski, autor książki „Okręg Wileński Związku Walki Zbrojnej Armii Krajowej: w latach 1939-945”.

Rozliczenie sprawców mordów utrudniło wejście Armii Czerwonej i kolejna, tym razem sowiecka, okupacja. Jak podkreśla Jarosław Wołkonowski, wręcz symbolicznie można patrzeć na losy bezpośrednio odpowiedzialnego za mord na polskiej ludności w Glinciszkach por. Petrasa Polekauskasa, dowódcy 3 kompanii 258 litewskiego rezerwowego batalionu policyjnego.

– Człowiek odpowiedzialny za śmierć 40 cywili, zupełnie niewinnych osób, w odwecie za śmierć w walce 4 policjantów, ostatecznie nie poniósł kary. Jak podaje w swojej monografii dr. Paweł Rokicki, informacja o jego rozstrzelaniu przez Niemów okazała się nieprawdziwa. Udało mu się uciec do Niemiec, a potem do Stanów Zjednoczonych, gdzie otrzymał amerykańskie obywatelstwo i prowadził spokojne życie. To pokazuje, jak bardzo dziurawy był ten system ścigania za zbrodnie wojenne w świecie Zachodu – zauważa historyk.

Konsekwencje mordu były jednak bardzo bolesne. Odczuły je nie tylko rodziny ofiar. Na długo Gliniszki i Dubinki stały się symbolami polsko-litewskiego antagonizmu. O Glinciszkach nigdy nie zapomnieli natomiast Polacy. Sprawę mordu w Dubinkach litewskie środowiska nacjonalistyczne wykorzystywały przez lata jako dowód na to, że polscy partyzanci dokonywali świadomego ludobójstwa ludności litewskiej na Wileńszczyźnie. Do przełomowego wydarzenia doszło dopiero w czerwcu 2005 r., gdy weterani Armii Krajowej i Oddziałów Lokalnych gen. Plechavičiusa, walczących po stronie Niemców, po raz pierwszy wspólnie uczcili pamięć zamordowanych przez obie strony cywilów. Antanas Paulauvičius, szef Związku Weteranów Litewskich Oddziałów Lokalnych i Wacław Pacyno, szef Klubu Weteranów AK, odwiedzili oba miejsca mordów, gdzie Litwini i Polacy złożyli kwiaty, zapalili znicze i wspólnie modlili się po polsku i litewsku.

Historyk Tomasz Bożerocki uważa, że wydarzenia sprzed 75 lat mają szczególne znacznie w budowaniu polsko-litewskiej pamięci historycznej. Nie jest to jednak pamięć łatwa.

– Uważam, że nie można mówić o Glinciszkach bez Dubinek i o Dubinkach bez Glinciszek, a niestety, tak Polacy, jak i Litwini bardzo lubią tego rodzaju narrację. Mówienie o tych wydarzeniach jako całości jest bardzo trudne, bo Litwinom przypomina o kolaboracji z czasów wojny i zbrodniach na ludności cywilnej, a Polaków zmusza do zauważenia skazy w działaniach Armii Krajowej. Osobiście uważam, że na grobach ofiar Polacy i Litwini powinni spotykać się co roku, że warto upamiętniać je jedną, wspólną uroczystością, jednak jak dotąd taki pomysł nie spotkał się z zainteresowaniem ze strony przedstawicieli państwa – historyk wyjaśnia „Kurierowi Wileńskiemu”.

Bożerocki uważa, że w tego rodzaju sprawach nie wystarczą oddolne inicjatywy.

– Jestem przekonany, że rocznice mordów w Glinciszkach i Dubinkach powinny być na Litwie uwzględnione w ustawie o dniach pamięci. Próbowałem zainteresować tą sprawą poszczególnych posłów, ale jak na razie, to się nie udało. Jestem przekonany, że gdybym szukał poparcia dla upamiętnienia tylko litewskich albo tylko polskich ofiar, byłoby o wiele łatwiej. Niestety, choć tak wiele mówimy o polsko-litewskim pojednaniu, nadal łatwiej jest znaleźć chętnych do podtrzymywania konfliktów niż ich rozwiązywania – twierdzi specjalista.

/kurierwilenski.pl/

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!