Felietony

Panienka z dobrego (narodowego) domu

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

W okresie międzywojennym panie z towarzystwa, prowadzące ochronki albo przygotowując osamotnione dziewczyny do mądrego funkcjonowania po zamęściu tworzyły też przy szkołach początkowych szkoły gospodarstwa domowego, gdzie podopieczne uczyły się teoretycznie i praktycznie tego wszystkiego, co jako żonom oraz matkom praktycznie miało im być potrzebne. Tam też nabywały dziewczęta zamiłowania do porządku, czystości, skromności w jedzeniu i ubieraniu się, roztropnego wykorzystania choćby na pozór nieużytecznej rzeczy. Uczyły się, jak tworzyć aurę bezpieczeństwa w rodzinie. Ich mistrzynie mawiały, że powinno się być przygotowanym na każde okoliczności. Taki był los młodych dziewcząt starannie przygotowujących się do pełnienia nowych ról życiowych. Chwała ich mentorkom, które miały swoiste poczucie misyjności oraz oddania Sprawie.

Przyszła matka miała za zadanie dobrze wychować dzieci i wychowanie ich było elementem odbudowy Ojczyzny. W tym kontekście myśl ks. Konarskiego „Jakich sobie wychowa, takich będzie mieć Rzeczpospolita obywateli” jest słuszna ilustracją wychowawczą. Niezbędnym w ówczesnym wychowaniu narodowym było wychowanie religijne. Historia czyni ukłon w stronę Polek-patriotek, które godnie wypełniały swą misję w czasach zabiorów, wojen światowych, czasów komuny i stanu wojennego. Szacunku nie mylmy jednak z kurtuazją, choć jedno nie wyklucza drugiego.

W okresie międzywojennym kładziono nacisk na skromność w piśmie i mowie. Dzieci, którym zdarzyło się używać słów ordynarnych albo nieprzyzwoitych były natychmiast karcone. Dbano, by nie wpadały w gniew i demonstrowały postawy roszczeniowej. Rodzice starali się unikać niewłaściwego wyrażania się i wzajemnych kłótni, by dzieci nie przyswoiły sobie wad. Dbali, by ich latorośle nie przebywały w nieodpowiednim towarzystwie. Nie pozostawiano dziewczynek samych w towarzystwie mężczyzn. Nawet lekcje tańca odbywały się pod okiem osoby z zewnątrz.

To nieodzowny element naszej kultury narodowej. Potrzebna jest świadomość w czasach, gdy po raz kolejny jest zagrożona, a rodzice – zamiast wychowywać, zapisują się na różnego typu kursy oraz szkolenia z rodzicielstwa, z których i tak najczęściej wychodzą rozczarowani. Rodzicielstwo przerasta ludzi „źle wychowywanych”, niedojrzałych, kapryśnych mistrzów roszczeniowej postawy ukrytych w skórze dorosłego człowieka. Do tego dochodzi narcyzm, wygodnictwo i nieustanne niezdecydowanie.

„Maior reverentia e longinquo” – innymi słowy „Majestat wzbudza większy szacunek na odległość” – stwierdził cesarz Tyberiusz. Spece (na czele z Tacytem) przypisują ową myśl cesarzowi Tyberiuszowi, który powziął decyzję o pozostaniu w stolicy, nie spoufalaniu się z poddanymi, byleby jego szanowny autorytet nie poniósł najmniejszego uszczerbku. Tyberiusz Tyberiuszem, a nam pozostaje rozejrzeć się wokół w poszukiwaniu współczesnych „panienek z dobrego domu”. Zwrot trąci mocno myszką, ale jeśli takowe znajdziemy, będzie to dowód na trwałość wychowania ku wartościom domowymi metodami i dzięki domowym autorytetem. O takowy – powszechnie postrzegany – walczył Tyberiusz; teraz powinni zrekonstruować go rodzice.

A jak pisał Stanisław Jachowicz – słynny moralista oraz poeta „dydaktyczny”:
Cóż się stało Basi? Jakąż widzę zmianę!
Jej nosek napuchnięty, oczki zapłakane,
A pod noskiem plasterek. Cóż to wszystko znaczy?
Któż niezwykłą spokojność Basi wytłumaczy?
Zwyczajnie różne chodzą po ludziach przypadki;
Basia nie chciała słuchać przestróg dobrej matki:
To się cała kręciła jakby na sprężynce,
To znowu dziwnych zabaw chciało się dziewczynce;
(…)
Póty dzban wodę nosi, aż się urwie ucho,
Rzadko swawola komu uchodzi na sucho;
Poznała to i Basia, ale po niewczasie,
Stół obalony z lampą pokaleczył Basię.
Od teraz grzeczne dziecko z Basi się zrobiło.
Oby to na długo było!

Marta Cywińska

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!