Historia

Wizerunek Matki Bożej towarzyszył ułanom, czyli niezwykła historia Jazłowca

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Jazłowiec, miasto które w polskich umysłach przywołuje pamięć o 14 Pułku Ułanów Jazłowieckich, było w okresie II Rzeczypospolitej miejscem sanktuarium poświęconemu Matce Bożej, która odbierała tam kult w cudownym posągu, obecnie znajdującym się w klasztorze sióstr Niepokalanek w Szymanowie.

Miasto to wywoływało w duszy polskiej obraz sienkiewiczowskich opisów Trylogii, o czym wspomina m.in. Klemens Rudnicki, późniejszy generał Wojska Polskiego: (…) Jakżesz tu, u diabła, nie wpaść w nastrój, kiedy to 600 koni za tobą człapie traktem podolskim, kiedy się mija jary aż wilgotne gęstą zielenią leszczyn czy jeżyn i burzanów i przecina szerokie, jak okiem sięgnąć rżyska (…) I jakżeż tu nie wpaść w ten niepoprawny romantyzm, kiedy minąwszy Jazłowiec wjedzie się na górę i przed sobą ma się jar Jazłowczyka, pod tybinką siodła szablę, a tuż na prawo ruiny starego zamczyska Ks. Jazłowieckich i u jego stóp gontem poszarzałym pokryty czworobok klasztoru SS. Niepokalanek.

Historia klasztoru w Jazłowcu sięgała, jak wspominał arcybiskup lwowski Bolesław Twardowski, okresu powstania styczniowego, kiedy to: (…) osiadło tu w dawnym pałacu ostatniego króla Polski zgromadzenie córek Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny oddane wychowaniu dziewcząt. W roku 1883 umieściły one w swej kaplicy piękną figurę Maryji.(…) Odtąd coraz liczniejsze łaski spływały na siostry, ich wychowanki, rodziny a nawet na innych wiernych w róźnych stronach Rzeczypospolitej (…) Najcięższe chwilę przeżywał klasztor w roku 1919, kiedy mu groziła zagłada. Ale przeszła niespodziewana pomoc. Wojsko polskie pod dowództwem jenerała Żeligowskiego odniosło świetne zwycięstwo nad 4-krotnie silniejszym wrogiem. Odtąd cześć Matki Boskiej Jazłowieckiej tak się umocniła u oficerów i żołnierzy 14-go pułku, że nazwali się ułanami jazłowieckimi i jako tacy, ufni w pomoc niebieskiej swej Patronki i Królowej wiele jeszcze i wielkich wojennych przewag dokonali.

Nadszedł 1918 rok. Zanim w Warszawie rozpoczęto rozbrajać niemieckich żołnierzy, w stolicy Małopolski Wschodniej słychać było odgłosy wybuchów trwającej walki o polskość Lwowa. Konflikt ten przeciągał się, poszerzając się na całą Małopolskę Wschodnią. Warto zaznaczyć, że w okresie walk w jazłowieckim klasztorze Ukraińcy zorganizowali obóz dla internowanych Polaków. Jak wspominał ksiądz Józef Szelesta w liście do Kurii Metropolitalnej obrządku łacińskiego we Lwowie, w Jazłowcu internowano 384 osoby z inteligencji polskiej, między którymi były kobiety, a (…) obchodzono się z nimi w sposób barbarzyński.

11 lipca 1919 roku w czasie polskiej ofensywy miały miejsce walki pod murami klasztoru. Jeden z ułanów z 14 pułku, biorącego udział w szarży, Władysław Nowacki miał wówczas wizję. Zobaczył Najświętszą Maryję Pannę, która otoczona obłokiem jasności szła od murów klasztoru w kierunku umierającego ułana Stanisława Sekuły: (…) Z dala dochodziły pojedyncze strzały i okrzyki. Spokój wracał na ziemię. I jasność się wówczas jakowaś podniosła z murów klasztornych i ku żołnierzykowi szła poprzez łany. A w jasności tej stępała Przenajświętsza Panienka, ku ułanowi zmierzajac, by obrońcy swemu powieki zamknąć na sen wieczysty. W szarży tej na czele polskiego pułku stał ówczesny rotmistrz Konstanty Plisowski (1890-1940). Po latach został ofiarą porozumienia Hitlera ze Stalinem z 1939 roku, kiedy to po 17 września wzięty został do niewoli sowieckiej, a następnie jako polski oficer zamordowany w Charkowie.


Konstanty Plisowski

W tym miejscu wypada zwrócić uwagę na strażniczki tego świętego miejsca. O siostrach Niepokalankach Klemens Rudnicki napisał: (…) niezwykłe siostry. To głupstwo nawet, że mają białe habity i błękitne płaszcze, które swym kolorem aż wrastają w otoczenie, ale cóż, dopiero kiedy się wie, co to za jakieś dziwne istoty. Kapłanki ducha rycerskiego i dlatego właśnie z uporem osiadłe na starym szlaku tatarskim, którym od niepamiętnych czasów chadzała nawała wschodnia na Rzeczpospolitą. Skoro na starym zamku nie stało już murów mocnych ani armat lanych, to one umyśliły je zastąpić. Romantyczki. Sprowadziły ze świata dalekiego białą statuę Matki Boskiej, nazwały ją Cudowną Panią z Jazłowca i siadły wokół niej na szlaku, po rycersku. Ostatni bastion ducha rycerskiego. I nic dziwnego, że żyły te zakonnice w jakiejś nigdzie indziej nie spotykanej duchowej symbiozie z podolskimi pułkami ułanów, a przede wszystkim z 14 pułkiem ułanów. Rudnicki o złożonym votum Pani Jazłowieckiej przez 9 Pułk Ułanów Małopolskich, dokonanym w sierpniu 1939 roku, podkreślając zachowanie sióstr, które idealnie wpisały się w ten teren wspominał: (…) Siostra Laureata (…) furtianka, poleciła nam ustawić na baszcie starego zamczyska ciężkie karabiny maszynowe i w odpowiednim momencie dobrych parę serii oddać. I nic nie pomogło nasze wymawianie się, że to huk w klasztorze nie przystoi. Huk musi być, mówiły, i był

Dla ułanów 9 Pułku ofiarowanie się oddziału Pani Jazłowieckiej stanowiło przyczynę szczęśliwych sytuacji w czasie kampanii polskiej w 1939 roku. Rotmistrz Juszczak, przekazując komentarze ułanów dowódcy zwrócił uwagę, że: (…) twierdzą oni, iż to, że zupełnie nie ucierpieliśmy (…) stało się dlatego, iż „pułkownik przed wojną zaprowadził nas do Jazłowca.

Wizerunek Matki Bożej towarzyszył ułanom z 14 Pułku Jazłowieckiego na sztandarze w czasie kampanii polskiej, uczestnicząc chyba w najsłynniejszej szarży, jaką ten pułk przeprowadził pod Wólką Węglową. Szarża ta została opisana przez włoskiego korespondenta Mario Appeliusa. Pisał on: Nagle w galopie wyłoniły się z zarośli bohaterskie szeregi w sile ok. 200 jeźdźców. Szarżowali ze swym sztandarem. Tak niezwykłym i pięknym był ten czyn, że umilkły na chwilę ckm-y niemieckie, a tylko biła artyleria. Jej ogień tworzył zaporę na 300 m przed stanowiskami niemieckimi. Polscy kawalerzyści nacierali całym pędem jak na dawnych obrazach. Na czele dowódca ze wzniesioną szablą. Widać było, jak szybko malała odległość między szarżującą kawalerią polską a niemiecką ścianą ognia. Szaleństwem był ten bieg na spotkanie śmierci! A jednak przeszli!.

Oddanie wschodnich województw II Rzeczypospolitej Stalinowi w Jałcie przez polskich „sojuszników” i przejęcie władzy w Polsce po 1945 roku przez komunistów w kraju doprowadziły do sytuacji zamazania i zakłamania polskiej historii Kresów. Bez rzetelnej wiedzy o naszej historii o tragedii tych ziem i zdradzie tych, którzy mienią się obecnie sojusznikami nie odnajdziemy swojej tożsamości i wypadniemy ze sztafety pokoleń naszego narodu prowadzonego przez pobojowiska Lwowa, lasy katyńskie, bezkresne trasy do ziemi zesłań.

Krzysztof Żabierek

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!