Felietony

CHINDLER’S FACTORY… CZYLI O KŁOPOTACH Z POLSKĄ TOŻSAMOŚCIĄ NA PRZYKŁADZIE KRAKOWA / CZĘŚĆ PIĄTA

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

CZĘŚĆ PIĄTA – OBYDWA CMENTARZE RAKOWICKIE

Sprawy polskie to także sprawy umarłych. „Ojczyzna to ziemia i groby…”. Mija właśnie z wolna rok 2019 – Setna Rocznica Zamilczanego Triumfu Polski. Setna Rocznica Polski Mocarstwowej. Jakże krótko trwała ta mocarstwowość… ale była. Już o tym pisaliśmy. Za kilka miesięcy rozpocznie się atoli rok 2020, rok innej, jednak trochę lepiej niż tamta rozpoznawalnej przez dzisiejszych Polaków Setnej Rocznicy – Cudu nad Wisłą. Ale i rocznicy odparcia owej majowej „pierwszej ofensywy Tuchaczewskiego”, o czym – idziemy o zakład – nikt nie będzie przypominał, ani tych masowych żołnierskich polskich Sprzed Stu Lat grobów na dalekiej Białorusi nie szukał (nie słychać, chociaż Setna Rocznica za pasem, aby IPN w ogóle miał na myśli wykopaliska o tej akurat tematyce!). Nikt nie będzie dzisiejszemu pokoleniu uświadamiał – bo cicho-sza! – że aby coś się mogło wydarzyć właśnie „nad Wisłą”, to uprzednio – spójrzcie chociaż na mapę – musiał się dokonać ten na dystansie setek wiorst, krwawy, polski, jak dotąd bezpowrotny Wielki Odwrót. Wielki Odwrót z Kresów, z pozycji szybko odzyskanych i ofiarnie wywalczonych po wieku zaborów, w roku 1919 właśnie; zwłaszcza z owych Dalszych Kresów, gdzie po kilkunastu latach (w okresie 1937-1938) bolszewicy zrealizowali tę ludobójczą „operację polską NKWD”.

Przestrzeń życiowa – głębia strategiczna – geopolityka. Patrzymy na ściany prastarej klasztornej świątyni w Staniątkach. Klasztor Panien Benedyktynek fundował był na początku XIII w. Klemens z Ruszczy, wojewoda krakowski, który później bronił kraju przed Tatarami. Wtedy to już był czynny ów szlak wschód-zachód. A w ścianach kościoła pociski artyleryjskie. Wmurowane? Tak jakoś powbijane. Wyjaśnienie wypisano na tablicy umieszczonej w kaplicy Cudownego Obrazu Matki Bożej Bolesnej (Siedem Boleści Matki Bożej – siedem mieczy skierowanych w Jej Serce). Oto w grudniu roku 1914 toczyła się tu trwająca ponad tydzień bitwa artyleryjska. Staniątki – położone tak blisko Krakowa – zajęte były już przez Rosjan. Atoli nie nabraliśmy pewności co do tego, która z dwóch wojujących stron poczyniła tu wówczas większe szkody. Matka Przenajświętsza ocaliła.

Lecz kto ośmiela się zapowiadać, że oto już wkrótce będziemy gładko wspominać Setną Rocznicę Cudu nad Wisłą – 1920-2020 – skoro, pomimo upływu już „dziesięcioleci w Nowej Antykomunistycznej Polsce” kwatera wojskowa z tamtej wojny jest na Cmentarzu Rakowickim Wojskowym – za ul. bp. Prandoty – w stanie skandalicznej ruiny? Szeregi bezimiennych białych blaszanych krzyży powtykanych w ziemię. To nawet Ukraińcom z obozu w Dąbiu wzniesiono całkiem niedawno, na Cmentarzu Rakowickim Starym – przed ul. Prandoty – okazały kopiec-pomnik. Natomiast groby żołnierzy polskich z tamtej Sprzed Stu Lat epoki, ciągnące się pod zachodnim murem Starego Cmentarza, są jeszcze w stanie, by tak rzec, poprawnym; groby takoż polskich legionistów, poległych kilka lat wcześniej aniżeli tamci, ciągnące się pod murem południowym tegoż cmentarza, w stanie podobnym – zatem czytelnym. Sąsiadują z nimi pochówki żołnierzy austro-węgierskich oraz monumentalne Mauzoleum ofiar „tamtej wojny”. Lecz polskie mogiły z tamtej epoki, te za wspomnianą ulicą, wokół Pomnika Orląt Krakowskich, wołają o pomstę do nieba – co raz jeszcze podkreślamy. W lepszym stanie są groby indywidualne, rodzinne, z czytelnymi napisami. „Narody tracąc pamięć tracą życie…”. Boże, uchroń przed tym nas Polaków.

Pod pięknym, zwieńczonym Orłem monumencie Orląt Krakowskich umieszczono pisemną zapowiedź, że ma on być odnawiany. Rychło w czas! Lecz zarazem: Lepiej późno niż wcale! Ciekawe, co się z tym i podobnymi mu obiektami działo poprzez półwiecze komunistycznego prosowieckiego PRL-u? Krakusi wiedzą, niech oni opowiedzą. Urzędowo nazywa się ów monument, uwaga!: Pomnik Młodzieży Szkół Średnich Kuratorium Okręgu Krakowskiego. Tak, tych przeważnie niepełnoletnich ochotników, którzy, wraz z wieloma innymi, samymi sobą zasłonili Cywilizację przed ciosami zagłady.

W tej właśnie chwili z tego lasu padł pojedynczy strzał i trafił Władzia Jabłonowskiego w brzuch. Ajajaj – krzyknął kurcząc się w sobie, puścił karabin, uchwycił za brzuch, pokiwał w miejscu i zwalił się na bok. (…) A pamiętasz, jak pod Górą wystawiał się on na tyle kul, i żadna nie trafiła? A tu raptem jedyna z mgły wyskoczyła, i bac… (…) Jabłonowski umarł nazajutrz, wcześniej niż się to po jego ranie spodziewano. Właśnie gdy pułk odchodził w ariergardzie grupy uderzeniowej na wschód, grzebał go na miejscowym cmentarzyku jakiś etapowy pluton pozostały w Druskienikach. (…) Tak zginął uczeń krakowskiego gimnazjum, Władzio Jabłonowski, który nigdy jeszcze nie spał z kobietą”.

Poznajecie to Państwo? Oczywiście! Józef Mackiewicz i jego niepokonana „Lewa wolna”. Czy Mackiewicz, Rembek, Małaczewski, Szelburg-Zarembina z jej fenomenalnymi, pisanymi dla dzieci „Legendami żołnierskimi”, a przecież i Piasecki z jego „Piątym etapem”, i inni jeszcze, zostaną przypomniani Narodowi na Stulecie Cudu nad Wisłą – oni, uczestnicy i bohaterowie tamtych wydarzeń, co to potomności pozostawili tak wspaniałe owych wydarzeń opisy?

A współcześni autorzy? Przecież „Tamtego lata. Zatajona historia Polaków” Goworzyckiego wciąż jeszcze nie trafiła pod polskie strzechy. Dlaczego?

O uczniu żołnierzu” – tak zatytułowano dokumentalne zbiorowe opracowanie autorstwa samych tych uczniów-żołnierzy, wydane na początku lat 20. XX wieku. Czy znajdzie się w dzisiejszej „patriotycznej Polsce” wydawca, który opublikuje reprint tej książki, więc jej zaledwie drugą po Stu Latach edycję; i dystrybutor, który sprawnie rzecz rozpowszechni pośród Narodu? Ale… książka jest „zaszyfrowana”. Oto w imię bezpieczeństwa wytarto z niej wtedy nazwiska, nazwy jednostek wojskowych, a także nazwy miejsc, przynajmniej niektórych. Zmagania z bolszewią przecież nadal trwały, w innej formie, co wreszcie wymogło na władzach polskich powołanie specjalnego Korpusu Ochrony Pogranicza (KOP). Czy już jakiś magistrant lub nawet doktorant wziął się, na Stulecie, do „odszyfrowywania” starej dobrej książki „O uczniu-żołnierzu”? Idziemy o zakład, że nie! I bardzo nam smutno…

Na kamiennych tablicach stanowiących część Pomnika Orląt Krakowskich – że też one się poprzez PRL zachowały! – wypisano kolumny nazwisk bohaterów poległych i zmarłych z ran lub chorób w szpitalach, setkami, setkami… Lecz przestrzeń wokół zastawiona jest szeregami jakichś takich niewydatnych – jak już na to wskazaliśmy – krzyży, bez żadnych napisów! Tyle lat „wolnej Polski” minęło, a tu wciąż taki podły masowy anonim, jak w PRL-u!

Pamiętamy z okresu PRL-u te tysiące nadszarpniętych zębem czasu, oryginalnych betonowych krzyży z roku 1920 (i jeszcze z lat 1918-1919), bez tabliczek imiennych, ciągnących się szeregami na warszawskich Powązkach Wojskowych. Lecz tam już w latach 90. XX w. krzyże wymieniono na ponoć trwalsze i na wszystkich powieszono nowo wykonane imienne tabliczki. Może w Krakowie nie wiadomo, czyje imię do którego z krzyży przypisać? I to też jest skandal! Nieprawdaż?

W latach 90. XX wieku odrestaurowano, przynajmniej w części, nawet tak z pozoru stracone dla sprawy polskiej miejsce, jak rozległa kwatera z Bitwy nad Wkrą z 1920 roku, znajdująca się na modlińskim Cmentarzu Fortecznym. Uwaga! Przedwojenni projektanci i wykonawcy nagrobków w tej kwaterze wykazali się większą przezornością, aniżeli ci ówcześnie w Warszawie i w Krakowie. Oni bowiem na każdym indywidualnym ustandaryzowanym krzyżyku nagrobnym z osobna odciskali w świeżym betonie imię i nazwisko danego zmarłego, jego wiek, nazwę jednostki wojskowej (skróconą) i datę śmierci (w Krakowie, w pewnej części takie krzyże też się zachowały, ale napisy są już mało czytelne).

Jeszcze bardziej genialnie postąpili ci, co analogiczną pracę wykonali wówczas w Wilnie, gdzie krzyże z roku 1920 też ciągną się tysiącami (tak! Wolność i Cywilizacja mają swoją wielką miarę i cenę!). Tam – o czym może i w innym już miejscu pisaliśmy – skrzyżowanie beleczki pionowej i poprzecznej ujęte jest w coś w rodzaju promienistej aureolki, w następstwie czego zmniejszone są powierzchnie poziome, na których to zlodzony śnieg zalega najdłużej, poprzez co zjada je i trawi (czego rezultaty oglądaliśmy za PRL-u w owej warszawskiej kwaterze z 1920 roku). Oczywiście, swoją rolę gra tu i jakość materiału, z którego dany przedmiot jest wykonany. Wilniucy, jak i ci w Modlinie, też odciskali napisy w miękkim betonie.

Rezultat na dziś, po Stu Latach, jest zaś taki, że to, co prawie nietknięte przetrwało poprzez owo półwiecze władzy wprost sowieckiej, w Wilnie, a później poprzez już dziesięciolecia zasadniczo niemiłej dla Polaków i Sprawy Polskiej władzy litewskiej, w arcypolskim Krakowie, tak za PRL-u, jak i w trzydziestoleciu post-PRL-owskim popadło w ruinę, nieczytelność i w zapomnienie, i trwa w tym stanie nadal! Ot, co za paradoksy „polskiej polityki historycznej”, do której głoszenia po całym świecie nas się zapędza, uparcie nie posprzątawszy uprzednio własnego miejscowego podwórka. O czym wy nam znowu bajacie, towarzysze?!

Nie, nie zamierzamy tu pisać przewodnika po krakowskich cmentarzach, po tej przestrzeni przeobfitej w jakże ważne dla nas znaczenia. Uczynili to już inni; także w formie skrótowej – folderów dostępnych w biurach cmentarza oraz plenerowych plansz z jego planem i pozaznaczanymi nań wybranymi obiektami. I co my tam znajdujemy? Jak to u nas, w naszej epoce: trochę ciągłość, a trochę nieciągłość. Pewne rzeczy wzmiankowane są tu, a owdzie już nie… i na odwrót. Minęły pokolenia, lecz co poniektórzy nadal chcą przemilczeć przeszłe wydarzenia, aby potomni nie mogli z owych wydarzeń ciągnąć nauki na dziś i na jutro.

Okazały portal, zamykający od zachodu główną aleję Starego Cmentarza Rakowickiego, poświęcony ułanom sławnego 8. Pułku Księcia Józefa (vide: m.in. wspomnienia Kornela Krzeczunowicza), poległym w dniu 6 listopada 1923 w tzw. wypadkach krakowskich, nie jest wymieniony w żadnym z dwóch folderów wydanych przez Zarząd Cmentarzy Komunalnych w Krakowie, ale na planie wyrysowanym na postawionej u wejścia na cmentarz przez tenże zarząd tablicy zaznaczony jest. To samo dotyczy ustawionych w szereg i ogrodzonych w jedną małą kwaterę grobów przeciwników tychże ułanów, zwanych tu „robotnikami”. Opodal tej kwatery, na skrzyżowaniu głównych alei na owym głównym cmentarzu nobliwego, tradycjonalistycznego i konserwatywnego Krakowa (a więc ze wspomnianym portalem ułanów w tle!), znajduje się bardziej pomnik niźli mogiła towarzysza Ignacego Daszyńskiego, przywódcy Polskiej Partii Socjalistycznej, bez krzyża, bez „ś.p.”, jak i na grobach jego (a może i nie zupełnie jego) wspomnianych wyżej towarzyszy-”robotników”.

Na owym okazałym (oczywiście przedwojennym) pomniku ułanów, oczywiście z krzyżami i z „ś.p.”, jest napisane: „Przechodniu, powiedz Ojczyźnie, iż wierni Jej prawom tu spoczywamy”. Dużymi literami wyryto imiona, nazwiska i daty urodzenia czternastu poległych, w tym trzech oficerów, na czele z rotmistrzem Lucjanem Bochenkiem, którego epitafium znajduje się w kościele Św.Św. Apostołów Piotra i Pawła na ul. Grodzkiej (w naszych już czasach dodano u dołu portalu kilka tablic ku wspomnieniu większych bitew stoczonych z udziałem Ósmego Pułku Ułanów w wojnach XX wieku).

Warto tu dodać, że niejaką architektoniczną (i tematyczną) całość z tym portalem stanowią wyniosłe grobowce gen. Zygmunta Zielińskiego, mec. Kazimierza Ostrowskiego (z rodziną) oraz ekshumowanych w latach 20. XX wieku i ponownie pochowanych właśnie tutaj ułanów-rokitniańczyków (obecnie wchodzi na ekrany kinowe film wojenny, którego wprawdzie jeszcze nie oglądaliśmy, lecz w którym ma być scena tamtej szarży: „pod Rokitną, sprzed lat”).

Przechodzimy nieco ku wschodowi; na kamiennej wypolerowanej tablicy bez krzyża, bez „ś.p.” i bez daty, stojącej nad takoż bez krzyża grobami wspomnianych „robotników” napisano, lecz najpewniej już za czasów PRL-u: „W dniu 6 listopada 1923 roku w powstaniu krakowskim polegli w walce o wolną ludową Polskę (tu wymienia się jedenaście imion i nazwisk). Robotnicy i żołnierze krakowscy zasłużyli sobie na wieczną pamięć i cześć ludu pracującego. Uczynili oni potężny krok naprzód ku wyzwoleniu Polski robotniczej i chłopskiej z kajdan kapitału i obszarnictwa”.

Zapewniamy, że to nie są jakieś „powidoki” z PRL-u, już niemożliwe do odnalezienia w terenie. Ten napis widnieje tam naprawdę, teraz, ryty w granicie (a w każdym bądź razie był tam jeszcze niedawno; „data odczytu”: sierpień 2019 roku). Jak co roku, już za półtora miesiąca, na Wszystkich Świętych i na Zaduszki tysiące odwiedzających cmentarz krakusów ponownie będą mogły sobie treść tego szczególnego epitafium przypomnieć.

Przy grobach „robotników”, gdyśmy je nawiedzili, wetknięta była niebieska urzędowa chorągiewka z napisem „Miasto Kraków pamięta”, lecz przy owym grobie-portalu ułanów Ósmego Pułku takiej chorągiewki nie stwierdziliśmy. Owszem, i tu i tam znajdowały się wypalone lampki i wyschnięte nagrobne bukieciki. Świadomie wybiórcza „pamięć historyczna” oraz ta również świadomie wybiórcza „polityka historyczna” – oto dwie siostrzane harpie rozszarpujące polską Pamięć Narodową.

Pewien historyk napisał: „Pomimo wzrostu niezadowolenia mas i napięcia społecznego prawica nie zamierzała ustąpić z zajmowanych pozycji. (…) Szykował się więc i prawicowy zamach stanu. Rząd kontynuował politykę twardej ręki. Zmilitaryzowano kolej, a także wprowadzono zakaz zgromadzeń i stan wyjątkowy. 3 listopada 1923 r. PPS ogłosiła strajk powszechny, który rozpoczęto dwa dni później. 6 listopada (1923) w Krakowie (dlaczego właśnie w Krakowie? – M.D.) doszło do poważnych rozruchów. (…) 8 Pułk Ułanów został przywitany strzałami. Zginęło kilkadziesiąt osób…” (Andrzej Albert, „Najnowsza historia Polski 1918-1980”, Londyn 1989, „drugie wydanie polskie”, s. 119).

Inny historyk, w tym samym czasie i na ten sam temat napisał: „W dniu 6 listopada 1923 r. doszło na ulicach Krakowa do gwałtownych, krwawych starć między robotnikami, którzy zdobyli broń, a policją i wojskiem, które zresztą na ogół niechętnie podejmowało walkę z robotnikami, a niekiedy nawet wręcz bratało się z nimi. Z tłumów robotniczych niejednokrotnie wznosiły się okrzyki na cześć Piłsudskiego, jako jednego z czołowych przeciwników znienawidzonego (ale przez kogo? – M.D.) rządu Chieno-Piasta. (…) Zginęło ponad 30 ludzi, głównie robotników i żołnierzy. Około 200 osób odniosło rany…” (Henryk Zieliński, „Historia Polski 1914-1939”, Wrocław i in. 1983, s. 153).

Jeszcze inny historyk, w czasach w jakich publikowali dwaj wyżej cytowani, napisał: „Przeciwko temu rządowi (drugiemu Witosa – M.D.), reprezentującemu znaczną większość posłów Polaków i wystarczającą większość w całości Sejmu (obejmującego wszak także i Żydów, Niemców, Ukraińców i nacjonalistów białoruskich) Piłsudski i jego obóz wszczęli gwałtowną opozycję o charakterze rewolucyjnym. Wyraziło się to najpierw w „wypadkach krakowskich”. (…) Wywołane one zostały przez uzbrojone bojówki socjalistyczne. Zaatakowały one i rozbroiły niektóre oddziały piechoty (wedle Pobóg-Malinowskiego 200 karabinów). Wywiązała się najpierw walka między bojówkami socjalistycznymi, a piechotą i policją. Gdy nadjechał (8) Pułk Ułanów, bojówki zaatakowały go ogniem karabinowym. (…) Tłumowi socjalistycznemu przewodzili przywódcy socjalistyczni będący w istocie piłsudczykami, posłowie sejmowi…”; i w przypisie cytat z jednego z działaczy PPS: „Na dzień 6 listopada nasłano do Krakowa bez wiedzy i woli PPS bardzo wielu ludzi zupełnie nieznanych, uzbrojonych i poinstruowanych (przez piłsudczyków – M.D.)…” (dysponujemy późniejszym wydaniem: Jędrzej Giertych, „O Piłsudskim”, Krzeszowice 2013, ss. 166-167).

Co zatem, i z jakiego powodu wydarzyło się w Krakowie w dniu 6 listopada 1923 roku? Czy po owych prawie aż stu latach, jakie dzielą nas od tamtych oraz bliskich im w czasie, a podobnych wydarzeń, rozgrywających się w wielu miejscach kraju, potrafimy młodzieży (i dorosłym) jednoznacznie na te pytania odpowiedzieć? W mijającym roku wątek „wydarzeń krakowskich” podjęli twórcy jednego z kostiumowych seriali telewizyjnych, lecz i oni na postawione przez nas pytanie nie odpowiadają. Czy jakiś rzetelny historyk napisał już i opublikował wyczerpującą monografię „wydarzeń krakowskich” z 1923 roku?! Czy mamy już tę glossę do owej szczególnej księgi, jaką jest cmentarz wraz z treściami zamieszczonymi na nagrobkach?

Polska polityko historyczna”, gdzie ty, ach gdzie ty się podziewasz? Gdzie ty się przed nami skrywasz, psotnico ty niepoprawna?! I to nie gdzieś tam po szerokim świecie, pośród tłumów obcych ludzi, których w rzeczy samej nic a nic nie obchodzisz. Ale tutaj, na miejscu, w Krakowie, wśród swoich, z których zawsze jakaś część jest tobą ze wszystkich możliwych powodów zainteresowana. Lecz nie, tobą nie, ale po prostu HISTORIĄ, która jest NAUCZYCIELKĄ ŻYCIA.

Inny przykład współczesnego „cmentarnego tu-mi-wisizmu”: przedwojenna kwatera Drugiego Pułku Lotniczego na Rakowicach Wojskowych (więc tych za ul. bp Prandoty). Większość spośród pogrzebanych tu kilkudziesięciu osób zginęła w okresie międzywojennym śmiercią lotnika, czyli w lotniczych katastrofach; są także członkowie ich rodzin. Nie wiemy, czy są tam jakieś pochówki wojenne, czyli z lat 1918-1920. Wygląda to doprawdy, jak polskie cmentarze kresowe, więc na obszarze niegdyś Związku Sowieckiego, zanim dotarli do nich z tej strony kordonu pierwsi ochotnicy do ich uporządkowania. Przecież – a niniejsza uwaga dotyczy wielu tego rodzaju obiektów, i w Warszawie też, o tak – jakaś uświadomiona klasa szkolna, w ciągu godziny, na tej lotniczej kwaterze przynajmniej wycięła by chwasty (ale nie całą tę zieleń, oczywiście), oczyściła napisy (jakie się jeszcze zachowały) i otarła mech z nagrobków.

Co?!!! Mech z nagrobków?!!! A kto zetrze mech z kamiennego wysklepienia grobowca, nie kogo innego, jak… rodziny Kossaków, znajdującego się przy głównej alei na Rakowicach Starych? I z wielu innych nagrobków, gdzie spoczywają ludzie znani i nieznani!!!

Grób Józefa Szujskiego – znaleźliśmy. Grób Juliusza Leo – bez trudu; Oskara Kolberga – także; Jana Matejki – nie sposób go ominąć… Lecz w tej okolicy ma być pochowany także Michał Bobrzyński, profesor UJ i były c.k. namiestnik Galicji, zaliczany przez Stanisława Cata Mackiewicza do czterech najbardziej inspirujących i wpływowych polskich polityków pierwszej ćwierci XX wieku. Trochę to trwało, owo błędne przechodzenie mimo zamaskowanego pośród zieleni obiektu i później ścieranie mchów i suchego listowia, tu i tam, aby odsłonić napisy, odczytać je, upewnić się. Jak na „postsowieckich” Kresach, a nie w „europejskiej”, kulturalnej stolicy Polski! Jest, i owszem, ogrodzona żelaznym zardzewiałym (jak i wiele innych) płotkiem kwatera rodziny Bobrzyńskich: trzy płyty… ale w jakim stanie! To nawet na „odpolaczanych” Kresach wiele rzeczy się na szczęście lepiej zachowało!

Ale stan zachowania grobów na obu Cmentarzach Rakowickich jest – jak dzisiaj i na innych naszych starych nekropoliach – dosyć zróżnicowany. Bądźmy sprawiedliwi! Są tam również obiekty pięknie utrzymane. Zatem bierzmy przykład z ich opiekunów. Zwracają uwagę i nagrobki z nowszych czasów, jak np. ten Marka Grechuty. Jak ten czas płynie… i odpływa. Mój Boże! Nawet Mistrz Grechuta to też już przeszłość! Lecz nie! Non omnis moriar! Tu, w doczesności, twórca żyje w swoich dziełach, dla bliźnich, dla potomności!

W Krakowie dość rozpowszechnione jest to, czego – przynajmniej w naszych już czasach – na warszawskich Powązkach prawie nie ma. Oto na wielu grobowcach widnieją tam herby szlacheckie. Na niektórych z tych wizerunków widać ślady prac renowacyjnych. Bardzo dobrze! Tak trzymać!

A w Warszawie? Czy to aby nie było tak, że rosyjski zaborca umieszczania herbów w przestrzeni publicznej zakazał, i tak już pozostało? Nie wiemy. Nie sprawdzaliśmy. Wiemy natomiast, że w Krakowie na grobach weteranów powstań narodowych można było pod zaborem napisać wiele, gdy w Warszawie co najwyżej tylko tyle, że ktoś był np. „majorem b(yłych) Wojsk Polskich” i kawalerem „Odznaczenia Polskiego”, w czym mieściła się zaszyfrowana tym sposobem wiadomość dla potomnych i dla przechodniów, że za udział w antymoskiewskim Powstaniu Listopadowym otrzymał on był Krzyż Virtuti Militari. Lecz jakiekolwiek wspominanie Powstania Styczniowego, choćby na nagrobkach, było po tej stronie kordonu absolutnie zakazane, ale po tamtej, czyli w Krakowie, przecież nie.

Wracamy jeszcze na drugą stronę ulicy biskupa Prandoty, na Cmentarz Wojskowy, aby zaimprowizować ranking tamtejszych zbiorowych kwater wojskowych co do stanu ich utrzymania, a przez to i czytelności ich przekazu. Wygrywa kwatera… wcale nie polska, ani w ogóle środkowoeuropejska, ale ta żołnierzy Wspólnoty Brytyjskiej (sic!) z obu wojen światowych – czyli jeńców przetrzymywanych na ziemiach polskich i tu zmarłych… a po niej w naszym rankingu widnieje kilka miejsc niezajętych. Taka jest jakże przykra dla Polaka prawda. To rozległa kwatera; widać przechadzających się po niej z uwagą cudzoziemców; wśród pochowanych żołnierzy i marynarzy są m.in. Hindusi, Gurkhowie, muzułmanie, Żydzi…

Niemcy swoją kwaterę – hitlerowców, a jakże – urządzili podobnie jak inne dziś na obszarze Polski. Oto rozległa pokryta trawnikiem przestrzeń, a na trawie w znacznych od siebie odstępach po trzy kamienne krzyże; reszty dopełniają tablice z cięgiem wyrytymi na nich personaliami pochowanych żołnierzy.

Może teraz należy wskazać na kwaterę Armii Kraków z wojny roku 1939, z centralnie posadowionym tam pomnikiem. Widać, że jest to miejsce zadbane. W dniu 80. rocznicy wybuchu wojny mogła się tam odbyć wojskowa uroczystość.

Kwatera sowiecka, z drugiej wojny światowej – ofensywy styczniowej 1945 roku – taka jak inne na obszarze polski. Jeśli nie zarasta zielenią, to prezentuje się wystarczająco wyraziście.

A na końcu naszego rankingu… lecz od tego zaczęliśmy niniejsze opisy. PT Czytelnicy wiedzą już zatem, że ofiara życia owych polskich uczniów i nie uczniów-żołnierzy Sprzed Stu Lat, z roku 1920, nie jest dziś w Polsce należycie szanowana, jak i co poniektóre miejsca ich wiecznego spoczynku.

Tak na marginesie – przypomnijcie sobie odwiedziny papieża Jana Pawła Drugiego czynione na grobie jego rodziców i innych członków rodziny w nim pochowanych: „Papież modlił się dziś przy grobie swoich rodziców na Cmentarzu Rakowickim…”. Ale nie na tym Starym, która to sugestia wynika z niniejszego doniesienia, ale na Nowym, na Cmentarzu Wojskowym, za ulicą Prandoty. Czy wiedzieliście o tym? My aż dotąd nie. To u wejścia na ten Wojskowy Cmentarz znajduje się obecnie pomnik papieża właśnie klęczącego i pogrążonego w modlitwie.

My tu tylko akcentujemy niektóre, subiektywnie wybrane treści, jakie przywodzi nam na pamięć wspomnienie niedawnych wizyt na obydwu Cmentarzach Rakowickich; czy może jednego, przedzielonego ulicą bp Prandoty. Pewien zamiłowany krajoznawca mawiał, że aby poznać jakąś miejscowość, trzeba tam odwiedzić przynajmniej trzy miejsca: targowisko, kościół i właśnie cmentarz. Dobrze mówił? Prawda?

c.d.n.

Marcin Drewicz, wrzesień 2019

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!