Czy romantyczność Krasińskiego nie jest przesadnie pokorna? Czyż nie jest przyzwoleniem na poetycki egotyzm, egocentryzm, na cierpienie i boleść w życiu doczesnym i pozagrobowym? Na destrukcyjną siłę wyobraźni? Na instrumentalne traktowanie języka francuskiego, emanującego drastycznie przesadną ekspresją, a wręcz nienaturalnością?
Jego dramatem życiowym był ojciec – Wincenty Krasiński, generał wojsk napoleońskich, a później lojalny poddany cara Rosji. Poeta buntował się, uciekał – i nigdy nie zdołał uwolnić się od wpływu ojca. Przerwał studia prawnicze bojkotowany przez kolegów za odmowę uczestniczenia w demonstracji patriotycznej – sterroryzowany psychicznie przez ojca. . Poglądy Krasińskiego były zgoła różne od ojcowskich, ale obecny w nich stale motyw feudalny – przypisywanie arystokracji roli przywódczej w rozwoju życia społecznego.
Egzemplarz francuskiej książki Zygmunta Krasińskiego towarzyszy moim francuskim lektorom romantycznym od wielu lat. To tom VIII wydania jubileuszowego Pism. Utworów francuskich, część I Oryginały1. Zostałam wychowana w kulcie francuskiej literatury romantycznej, a zawdzięczam to mojej Babci Jadwidze Kacewicz z Mucha-Muszyńskich.
Wśród utworów francuskich Krasińskiego odnajdziemy te, gdzie romantyk chowa się pod maską dokumentalisty i komentatora. Lettre sur l’état actuel de la littérature polonaise („List o stanie obecnym literatury polskiej”) to emocjonalna wykładnia poezji polskiej, począwszy od Jana Kochanowskiego, aż po mroczne dzieje upadku Rzeczpospolitej w wieku XVIII, gloryfikacja patriotycznej twórczości Ignacego Krasickiego, Stanisława Trembeckiego, Adama Naruszewicza i Juliana Niemcewicza.
Ze szczególną emfazą wypowiadał się Krasiński o twórczości Mickiewicza, autora dzieł „wielkich i wspaniałych”2. Jest to raczej formalna konfrontacja, rodzaj giętkiego ćwiczenia językowego po lekturach Lamartine’a. W kolejnych utworach francuskojęzycznych Krasiński coraz częściej skłania się ku autoanalizie, wypełnia go spleen, pogarda dla efemerycznej problematyki genewskich salonów. Bywa na balach, które wywołują w nim mieszane uczucia, przeraża go ich populistyczna oprawa i marnotrawstwo jedzenia. Zakochany podówczas w Henrietcie Willan, skłonny do drobiazgowej autonalizy i cierpiętniczych samooskarżeń, idealizuje ukochaną i dąży do miłości, której na ziemi zrealizować nie sposób.
Miłość dzieje się w marzeniach, tym bardziej, że panna Henrietta jest córką zaledwie bogatego kupca, posiadacza domu w Anglii, powiedzielibyśmy kamienicznika, małżeństwo nie wchodziło więc w drogę, wisiałby nad nim cień mezaliansu. Oto od literackiej fascynacji i amorem do mors, mortis niedaleko.
Zygmunt Napoleon Stanisław Adam Ludwik Krasiński. Wybitny twórca romantyczny, poeta, prozaik, dramatopisarz i filozof. Urodził się 19 lutego 1812 w Paryżu, zmarł 23 lutego 1859 tamże. Pisma francuskie Zygmunta Krasińskiego znane mi są jedynie w oryginale, bowiem bliższe są one francuskiemu duchowi romantycznemu – są podobne „egoistycznym” egzaltacjom Alphonse’a de Lamartine’a z okresu „szwajcarskiego” czy autoanalitycznym uwagom o misji poety z dialogów Alfreda de Vigny, a zarazem monumentalne niczym późne utwory poetyckie Victora Hugo. . Sytuacja życiowa Krasińskiego była odmienna od sytuacji większości pisarzy emigracyjnych. Był zamożny i niezależny. Posiadacz tytułu hrabiowskiego przebywał w środowisku międzynarodowej arystokracji.Wśród utworów tanatologicznych Krasińskiego wymienić należy Sur la mort, datowany na 1830 rok – pierwszy smutny i tragiczny, zaś drugi – otoczony aureolą chwały, zwrócony ku nieśmiertelności, opiewający grób kochanki. Przyjaciel Krasińskiego Henry Reeve był Anglikiem, jego ukochana Henrietta Willan – Angielką, ale Krasiński wybrał twórczość w języku emocji i silnej projekcji wyobraźni.
Sur la mort – pierwszy z opisanych mode de mourir, czyli sposobów umierania, jest rodzajem powtarzanego rytuału, niezależnego od momentu dziejowego, rodzajem nieuniknionego przyzwolenia na unicestwienie. Drugi wynika z wiary, przekonań religijnych, które pozwalają zmienić desperację lub zabobonny strach w słodką melancholię, w marzenie pełne urokliwych wspomnień – oto do czego według Krasińskiego powinny dążyć duchy wrażliwe i niepokorne.
Niemniej chwile ich ostatnie są pełne cierpień i wszystko próżne się zdaje, całun zdobi niczym uroczysty strój, a mroczna trumna obraca się w niebiański powóz. Precz z tradycyjnym obrazem śmierci – zdaje się krzyczeć Krasiński, tej obmierzłej postaci z kosą, wszak taka konotacja tylko napawa infantylnym lękiem na widok grobowca przodków, wywołuje wizje3.
Tak oto kształtuje się antytetyczna wizja śmierci, tworzącej zarazem jednię. To śmierć ożywiona, rodzaj muzyki mortualnej w świetle księżyca i przy krzyku sowy. Bicie dzwonów –całość sprawia wrażenie onirycznej wizji. To ostrzeżenie, by ze śmierci nie czynić panny młodej, nie personifikować jej, nie idealizować. Samotność i cisza są jej towarzyszkami. Pokorny to romantyzm: zespalający metaforyczny sentymentalizm z metaforyczną grą kontrastowych barw4.
W Le soleil était derrière moi z widokiem na Mont Blanc, zapiskiem datowanym na 13 marca 1830 roku. Cała przyroda jest kobietą, w sukni wiecznej zimy, w diamentach. Inwokacja, mickiewiczowskie wzory, góra jako wieczność, orszak skał składający hołd Mont Blanc. To romantyzm pokorny, składający dłonie, uginający kolana. Słońca ujrzeć nie może, ale oślepia go widok Mont Blanc, niczym przywołane silne wspomnienie. Bóg-Stwórca, ale i Poeta, Współ-twórca: dwie arcywielkości współtworzą przyrodę. Skały zdają się wzrastać, ale nagle cień przesłania światłość. To romantyzm pokorny, przyzwolenie, za krótko przemawia przyroda do człowieka, a człowiek zbyt mały, by podjąć rozmowę bez słów. I oto Mont Blanc jest interlokutorem w rozmowie, odpowiada grą cieni i świateł5.
Fragment d’un journal, datowany na 24 marca 1830 roku, dedykowany pannie Willan, przypomina Rêveries d’un promeneur solitaire J.J. Rousseau, cierpienia Saint-Préux, preceptora Nowej Heloizy, z tą różnicą, że nie jest to monolog ze snu ku rzeczywistości, ale z realności ku przestrzeniom onirycznym. Kluczem do dziennika są „złote skrzydła wyobraźni”, młodość, entuzjazm, co siły nadludzkiej przydaje, wiosna w oczach i ona, o łagodnym czole, pośród kwiecia, w przestronnej sali – wizja oniryczna. Dama otoczona wianuszkiem wielbicieli, a on, osamotniony admirator, zbliża się, potwornie zazdrosny i przekonany, że pozostali rywale uważają się za pół-bogów, przypominających elegancików epoki napoleońskiej, zwanych incroyables, paradujących w spodniach tak obcisłych, że aż musieli wieść salonowe konwersacje na stojąco. Prawdziwi incroyables wielekroć anonsowali się z wizytą w stroju wręcz uniemożliwiającymi im powitalny ukłon, bowiem wyłogi ich fraków sięgały poza ramiona, zaś krawaty-halsztuki zakrywały dolną część twarzy. Zawiłości stroju szły w parze z zawiłością konwersacji. Wszak tematyka polskich konwersacji osadzona była w ówczesnych salonach paryskich, idealizowanych na podstawie żurnali mód, nowinek literackich z Revue de Deux Mondes czy wreszcie wielkiej literatury.
I oto snu odsłona pierwsza, atomy krążą wokół jego głowy, żyje nadzieją, jego sny nie są „momentaistyczne”, lecz uniwersalne, wszechobecne, wykraczające poza obręb jego osobistej podświadomości. To metamorfoza od miłości ku śmierci, nagła, poza czasem, poza prawami przyrody. Oto zapach i szelest sukni – oba intensywne, samotnik wiedziony jest grą zmysłów, ale zarazem grą trąb, które brzmią niczym zapowiedź Sądu Ostatecznego, lub pękaniem kamieni nagrobnych. I oto jej obraz coraz wyrazistszy, wszak wędrowiec od dawna już w krainie zmarłych, którą ze snem pomylił. Głos wewnętrzny, który jest zarazem głosem spoza, nadzieją, że ujrzy ukochaną na ziemi. Nagły zwrot: sceny chaotyczne, przenikające się jakby od wielu osób śniących jednocześnie6.
To podróż w czasie i przestrzeni, pośród błyskawic, odgłosów wojny, przez więzienia i pałace, pośród ciemiężycieli i tyranów, poprzez nieustające metamorfozy i zapowiedzi totalnej katastrofy, potoki krwi, wizję trumny płynącej po oceanie – niczym zapowiedz wampirycznego transportu z Transylwanii w najsłynniejszej powieści Brama Stockera. Noże, sztylety, kule w locie, naczynia pełne trucizny, one zewsząd atakują Wędrowca, ale on, niczym wampir, nie daje się uśmiercić, powróci wielokrotnie. I oto wizja – on broń oddaje narodom, władców porywa do walki. Z nagła pojawia się tyran siedzący na kawałkach ciał jego współbraci, delektuje się tymi, co do ostatniej chwili stawiali mu opór. Śniący sam jest bliski śmierci i oto kolejna wizja, kolejna wizja tyrana, antycypująca wizję Boga-cara z Dziadów. Polacy, spragnieni lektur w języku ojczystym, nie czuli tej wizji w zapisie obcojęzycznym, wypadało czytać po francusku.
Fragment d’un journal pod pozorami chaosu kryje przyzwolenie na stereotypowe elementy romantyzmu i romantyczności: rześka noc jesienna – czyż nie jest to aluzja do Nuit de décembre i Nuit de mai Alfreda de Musseta, tylko u Krasińskiego nie muza jest interlokutorką, ale podświadomość uzewnętrzniona7. To cierpienie człowieka, który poświęcił życie na rzecz umiłowanego, choć nieistniejącego podówczas na mapie, kraju, wykonał misję i gotów jest ponieść śmierć, demonstrując pogardę wobec spraw i dóbr doczesnych. Słabnie jego serce – wbrew medycznym normom bije jakby od czasu do czasu nierytmicznie, mgłą zachodzi mu wzrok. Bohater dziennika jest „klasycznym” romantykiem, którego emocje są przesadnie eksterioryzowane: w szeleście suchych liści słyszy przesłanki nadchodzącej śmierci, przestanie łkać dopiero wtedy, gdy będzie gotów porzucić ojczyznę ziemską na rzecz niebiańskiej8. Nie ma w nim ani poczucia winy, ani poczucia zemsty, tylko straszliwa melancholia, pogarda dla dóbr doczesnych.
Jak pisał Gilles Ernst:
Śmierć postaci, dostosowana do tematu i przezeń uwarunkowana, oraz śmierć poprzez postać; śmierć poddająca się ścisłemu rozszyfrowaniu oraz śmierć nierozpoznawalna w trakcie lektury – w tej komplementarności przejawia się bez wątpienia definitywność opowieści o śmierci, która to opowieść co prawda ujawnia fakt, iż o śmierci jako takiej mówić niepodobna (pod tym względem nic nie stwarza większych iluzji niż utwór fabularny), ale także dowodzi przynajmniej tego, iż całkowita nieobecność śmierci jako takiej nie jest jedyną możliwością9.
Pogłębienie wizji z Fragment d’un journal odnajdujemy we Fragment d’un rêve, napisanym trzy dni później, po „ekskursji na Salève”, dedykowanym Henryce Willan. Tu zostaje pobudzona melancholia, rodzaj romantycznej pokory wobec rzeczywistości i ucieczki zarazem, i z nagła przeradza się w fascynację, uwielbienie i namiętność; światłość i ciemności zarazem. I wreszcie niespodziewana spowiedź, potworne poczucie winy, świadomość dokonanej zemsty, przywołana w cierpiętniczych ogólnikach. I ta wizja Sądu Ostatecznego – ziemia drży, trąby grają: oto obsesyjny powrót motywów z Fragment d’un journal, jakby zapis z dziennika (wszak o notatki z rzeczywistości chodzi). Fragment d’un rêve zdaje się tworzyć rodzaj integralnej konfesji romantyka, dla którego epoka, w jakiej dane mu było tworzyć, nie inspiruje do eksterioryzacji emocji i meandrów chorej imaginacji.
Opis zasług i przewinień poprzedzony jest opisem metamorfozy, jakiej ulega romantyk „uzależniony” od emocji. Słabość, drżenie, palpitacje, inercja i wreszcie szalona gonitwa pośród płomieni, walka z materią „w agonii” i jakże wielka potrzeba wygranej, nawet w walce światów irracjonalnych. Ucieczka od rzeczywistości jest przyzwoleniem na sen nieustanny: zewsząd losy, bynajmniej nie doradcy, komentatorzy, lecz rodzaj istnienia jednoczesnego, zwielokrotnionego. Duchy, choć z zewnątrz to zwidy duszy, wokół pył, nicość – na ile tylko można ją zmaterializować poprzez metaforę. Ciało i dusza romantyka wystawione są na odwieczne męki, a jedynym pocieszeniem jest widok jego umiłowanej w aureoli – tak oto jawi się romantykowi początek wieczności, w którym on sam staje się bóstwem, daje przyzwolenie na nad-człowieczość, choć jest w niebycie, przepaście, nazywając go zarazem ogrodem rozkoszy. A przebudzenie jest tylko tęsknotą za piekłem, za jedną łzą ukochanej.
Zapiski francuskie Krasińskiego emanują pokorą wobec destrukcyjnej siły wyobraźni, wobec uczucia, które jest silniejsze niż życie i śmierć zarazem, nie ze względu na jego trwałość, ale z tego powodu, że odnosi ono ku siłom nieznanym, wyzwalającym się – tu świadomy anachronizm – w nadrzeczywistości, wbrew logice czasu teraźniejszego.
Przyzwoleniem na jego nieistnienie jest Le souvenir, z 15 kwietnia 1830 roku, napisany dwa dni po wyjeździe Henrietty Willan. Przyzwolenie na przemijanie, na cierpienie, na rzęsisty płacz już od kołyski, na świadomość przyszłych, nieustannych cierpień. Każda upływająca chwila jest ciosem zadanym w serce10.
Według Krasińskiego człowiek z pokorą powinien przyjąć ciężar wspomnień i uczynić z nich nie jarzmo, lecz szczęście, „nieustająco” teraźniejsze. Wspomnienie bowiem jest jedyną siłą, która wiąże go z ziemskim życiem i – personalizując – pokpiwa z pojęcia przestrzeni i czasu. Nic nie może mierzyć się ze wspomnieniem – po prostu trzeba z nim żyć, jak ze świadomościową przewlekłej, a nawet śmiertelnej choroby.
I oto kolejny Fragment, najpokorniejszy ze wszystkich wizji francuskojęzycznych napisanych pod wpływem intensywnej obecności lub równie intensywnej nieobecności Henrietty Willan. To powieść o twórcy, który odstręcza współczesnego odbiorcę kiczowatymi akcesoriami, koroną kwiatów na głowie, ma bystre czoło i orli wzrok, wokół niego sielanka, motyle i ptaki, ale i nieznana mu destrukcja, choroba czy śmierć. Jest ideałem, który żyje w wyidealizowanym świecie, choć w podświadomości zachował obraz mrocznego świata alternatywnego.
Gromadzi wokół siebie zwidy i widma, w pół mgle, w pół rzeczywistości, chociaż jego szczęśliwość spełniona jest na ziemi, a rzeczywistość potrafi przemienić się w sen. Jest wcieleniem piękna, a zarazem potworem, który – choć widać po nim upływ czasu – obsesyjnie zabiega o nieśmiertelność za wszelką cenę. A cena, jaką musi zapłacić, jest niewspółmierna do jego cierpień. Wprawdzie nieustannie obcuje z projekcją własnego umysłu, fizycznie przypominającą ukochaną, ale ona sama ma cechy nadludzkie, choćby śniegi i lody topnieją przy jej gorącym oddechu – taka hiperbolizacja postaci daje niezamierzony efekt komiczny, ale ze strony narratora jest rodzajem przyzwolenia na ubezwłasnowolnienie, a zarazem całkowitą zależność od onirycznych wizji. W nich bowiem jest nieustannie z ukochaną, którą nazywa też kochanką, choć wizje zakładają spory dystans fizyczny między nimi; to ona jego jedynym pocieszeniem i jedną nadzieją11.
Marta Cywińska
Bibliografia:
Ernst G., Śmierć jako temat opowiadania, w: S. Rosiek (red.), Wymiary śmierci, Gdańsk 2002.
Hoesick F., Miłość w życiu Zygmunta Krasińskiego, przedm. Piotr Chmielowski, Warszawa 1899.
Krasiński Z., Pisma. Wydanie jubileuszowe. Utwory francuskie, t. VIII, cz. I. Oryginały, Warszawa 1922.
Maurin K., Rozważania nad powstawaniem i utratą tożsamości, „Albo–albo. Problemy psychologii i kultury. Tożsamość” 2000, nr 2.
Sudolski Z., Krasiński. Opowieść biograficzna, Warszawa 1997.
Netografia:
Markuszewska A., Listy literackie Krasińskiego, https://repozytorium.umk.pl/bitstream/handle/item/2528/SE.2014.007%2CMarkuszewska.pdf?sequence=1 (dostęp 25.10.209).
Zygmunt Krasiński – wieszcz rozdarty miłością i cierpieniem, http://www.polskieradio.pl/39/156/Artykul/1057907,Zygmunt-Krasinski-wieszcz-rozdarty-miloscia-i-cierpieniem (dostęp 22.10.2019).
1 Z. Krasiński, Pisma. Wydanie jubileuszowe. Utwory francuskie, t. VIII, cz. I Oryginały, Kraków–Warszawa 1922.
2 Por. Z. Sudolski, Krasiński. Opowieść biograficzna, Warszawa 1997, s. 97.
3 Por. Z. Krasiński, op. cit., s. 5.
4 Ibid., s. 6.
5 Por. ibid., s. 35.
6 Por. ibid., s. 39.
7 Por. ibid., s. 41.
8 Por. ibid., s. 41.
9 G. Ernst, Śmierć jako temat opowiadania, w: S. Rosiek (red.), Wymiary śmierci, Gdańsk 2002, s. 243.
10 Z. Krasiński, op. cit., s. 50.
11 Por. ibid., s. 59.
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!