Prawdziwie dobre opowieści nie starzeją się nigdy, starzeją się jednak sposoby w jaki są opowiadane. Dziś razem z Państwem przyjrzę się komiksom o Spider-Manie z lat 60 zebranymi w 3 tomie serii przedruków „Epic Collection” o podtytule ,,Spider-Man No More”. Oto zeszyty #39-52 serii „Amazing Spider-Man”, coroczne wydania specjalne o numerach 3 i 4 oraz humorystyczna historyjka z drugiego numeru komiksu ,,Not Brand Echh”. Niemal całość tego zbioru jest dziełem duetu Stana Lee (scenariusz) i Johna Romity seniora (ilustracje).
Omawiane komiksy pochodzą z lat 1966-1967. Peter Parker, czyli Spider-Man w cywilu musi godzić superbohaterską działalność z trudami życia codziennego. Z jednej strony walczy ze starymi i nowymi wrogami takimi jak Zielony Goblin i Kraven, z drugiej troszczy się o schorowaną ciocię May i ogląda się za dziewczynami. Niestety, ukrywanie swojego heroicznego alter-ego przed bliskimi komplikuje życie Petera. Urywa się ze spotkań ze znajomymi, nie ma czasu umawiać się na randki. Nie może też przyznać się do bycia Spider-Manem ze względu na pogarszający się stan zdrowia cioci – starsza pani choruje na serce i wieść o tym, że jej ukochany i delikatny siostrzeniec codziennie naraża swoje życie mogłyby przyprawić ją o tragiczny w skutkach zawał serca.
W omawianym zbiorze można znaleźć dwie historie, które uznawane są już za kanon opowieści o Spider-Manie: tę, w której Peter odkrywa tożsamość swojego nemezis, Zielonego Goblina oraz numer 50 o tytule „Spider-Man No More” („Nigdy więcej Spider-Mana”), w którym Peter przytłoczony tym, że przez działania w imię wyższych celów nie może mieć normalnego życia, a Spider-Man przez wielu jest postrzegany jako zagrożenie, postanawia skończyć z superbohaterstwem i cieszyć się spokojnym życiem cywila.
Ilustracje
Kreska Johna Romity jest nie tylko charakterystyczna ale i przyjemna dla oka, dynamiczna i szczegółowa. Jedyne zastrzeżenia jakie mam to te dotyczące wyglądu Lizarda (Jaszczura) i Rhino (Nosorożca). Ich wygląd niekiedy ociera się o karykaturę (vide okręgi w oczach Lizarda czy zbyt szeroka twarz Rhino).
Recenzja
Zacznijmy od rzeczy najbardziej oczywistej: omawiane historie trącą dziś myszką. Monologi złoczyńców są jakby żywcem wyjęte z parodii komiksów o superbohaterach (choć tu są integralną częścią opowieści), postacie co chwila mówią coś oczywistego, najczęściej na pierwszy rzut oka widocznego w kadrach; a w didaskaliach narrator często zwraca się do czytelnika (choć akurat ten zabieg nadaje komiksowi cechy gawędy. Z drugiej strony żartobliwe zwracanie się do czytelników nie pasowałyby do takich historii jak „Ostatnie łowy Kravena”).
Jednocześnie, pomimo archaiczności i prostoty lektura tych komiksów dała mi dużo frajdy. Mają swój klimat a niektóre sceny są aktualne nawet dziś – przykładowo gdy Peter się wyprowadza jego ciocia zaczyna płakać a on czule ją pociesza nazywając starszą panią „młodą damą” i ,,swoją najlepszą przyjaciółką”. Emocje w tej scenie są bardzo naturalne a wzajemna miłość Petera do cioci sprawia, że aż ciepło się robi czytelnikowi na sercu.
Mimo wszystko poleciłbym ten tom bardziej historykom i wielkim miłośnikom komiksu niż niedzielnym czytelnikom przyzwyczajonym do nowszych pozycji. Choć mamy tu klasyki i naprawdę przyzwoite komiksy, to archaiczny sposób narracji połączony z prostotą, wręcz naiwnością może zniechęcić. Tym niemniej zagorzali fani Spider-Mana i amatorzy starszych pozycji z pewnością znajdą tu coś dla siebie.
Stefan Aleksander Dziekoński
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!