Wiadomości

Erdogan straszy Europę wielką falą uchodźców

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Prezydent Turcji po raz kolejny zagroził Europie „hordami uchodźców tak wielkimi, że żaden kraj nie będzie w stanie sobie z nimi poradzić„. Podkreślił, że szczególna groźba zawisła nad Grecją, która to jako pierwsza narażona będzie na fale uchodźców uwolnionych przez Turcję.

Według Erdogana, syryjska operacja wojskowa w prowincji Idlib, której towarzyszą „setki” nalotów rosyjskiego i syryjskiego lotnictwa, spowodowała ucieczkę dziesiątków tysięcy cywilów żyjących pod rządami Hajat Tahrir asz-Szam (HTS).

„Turcja nie poradzi sobie ze świeżą falą migrantów z Syrii” – powiedział prezydent Recep Tayyip Erdogan w niedzielę, ostrzegając, że „kraje europejskie odczują skutki takiego napływu, jeśli przemoc w północno-zachodniej Syrii nie zostanie powstrzymana”.

„Ponad 1300 cywilów zostało zabitych w strefie deeskalacji Idlib, pomimo porozumienia osiągniętego przez Ankarę i Moskwę we wrześniu 2018 r. Wskutek intensywnych ataków ponad milion Syryjczyków przeprowadziło się w pobliże granicy z Turcją” – alarmowała wczoraj turecka agencja informacyjna Anadolu, dodając, że „od wybuchu krwawej wojny domowej w Syrii w 2011 r. Turcja przyjęła ponad 3,6 miliona Syryjczyków, którzy uciekli ze swojego kraju, co czyni Turcję największym krajem przyjmującym uchodźców na świecie”.

Prowadzona w południowo-wschodniej części prowincji Idlib ofensywa wojsk syryjskich rozpoczęła się 19 grudnia w godzinach popołudniowych. Najpierw wyprowadziła atak grupa uderzeniowa południowa, której trzon stanowi 25. Dywizja Sił Specjalnych SAA, utworzona na bazie Sił Tygrysa, i w ramach której działa taż irańska 76 Brygada Al-Kuds (pierwszym zdobytym punktem było miasteczko Umm Dżalal), a kilka godzin później natarcie podjęły pododdziały północnej grupy uderzeniowej, które tworzą 3. i 5. Korpus SAA i które obchodziły bazę turecką w al-Surman, w oficjalnej nomenklaturze noszącej nazwę punkt obserwacyjny nr 8, od północy.

Tylko w ciągu wczorajszego dnia syryjskie siły rządowe zdobyły blisko dwadzieścia miejscowości, w tym w szczególności miasto Dżardżanez, które miało stanowić silny bastion oporu oddziałów Hajat Tahrir asz-Szam i Dżabhat al-Watanija lil-Tahrir, a które to po stosunkowo krótkim boju przeszło pod kontrolę wojsk Asada. W wyniku zdobycia Dżardżanezu i kilku pobliskich wiosek pierścień okrążenia wokół bazy wojsk tureckich w al-Surman zupełnie się zacisnął.

Wydarzeń w Syrii nie sposób analizować w oderwaniu od tego, co dzieje się w Libii i w całej wschodniej części basenu Morz Śródziemnego, w oderwaniu od rosnącej ekspansji islamu i rywalizacji o przywództwo w świecie muzułmańskim…

Przypomnijmy, że 75-letni Chalifa Haftar, były generał armii Kadafiego, który później dołączył do buntu przeciwko niemu, początkowo kontrolował wschodnią część kraju, przede wszystkim wybrzeże, z głównym ośrodkiem w Bengazi. Na początku tego roku przejął kontrolę nad bogatą w ropę pustynią na południu kraju, a 4 kwietnia ruszył ze swymi wojskami na Trypolis, pozostający pod kontrolą rządu, na którego czele stoi Faiz Saradż. Wiosenna ofensywa wojsk Haftara została jednak zatrzymana, przy czym istotną rolę w jej powstrzymaniu odegrały wprowadzone do walki tureckie drony uderzeniowe, obsługiwane przez personel turecki.

W toczącej się wojnie Turcja konsekwentnie wspiera rząd w Trypolisie (GNA), a Rosja, Egipt, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Arabia Saudyjska wspierają armię Chalify Haftara (LNA). 9 grudnia prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan powiedział w państwowej tureckiej telewizji TRT, iż Turcja jest gotowa do wysłania swych wojsk do Libii.

Wcześniej, mianowicie 27 listopada rząd turecki zawarł z władzami libijskimi, kontrolującymi obecnie jedynie Trypolis, Syrtę, Misratę oraz niewielkie terytorium w rejonie tych miast, dwie umowy – jedną, która dotyczy granicy morskiej, co wywołało gwałtowne protesty Grecji i Cypru, i drugą – o współpracy wojskowej.

Pierwsza z umów, co zostało przed momentem wspomniane, wywołała poważny wzrost napięcia między „sojusznikami z NATO”, zwłaszcza że w jej następstwie Turcja wysłała statki wiertnicze, eskortowane przez okręty wojenne, na wody cypryjskie.

Tymczasem już w październiku 2019 r. Egipt, Grecja i Cypr wydały wspólną deklarację po 7. szczycie trójstronnego mechanizmu współpracy między tymi trzema krajami. Abdel Fattah El-Sisi – Prezydent Arabskiej Republiki Egiptu, Nicos Anastasidas – Prezydent Republiki Cypryjskiej i Kyriakos Mitsotakis – Premier Republiki Grecji wezwali w niej Turcję „do zaprzestania prowokacji we wschodniej części Morza Śródziemnego, która narusza prawo międzynarodowe”.

Wezwali oni do wycofania sił zagranicznych z terytorium Cypru, twierdząc, że ONZ pozostaje jedyną płaszczyzną, dzięki której można osiągnąć porozumienie w tej sprawie. Ponadto „wyrazili poważne zaniepokojenie obecną eskalacją napięcia we wschodniej części basenu Morza Śródziemnego i potępili nieustanne działania Turcji w wyłącznej strefie ekonomicznej Cypru i na jej wodach terytorialnych, co stanowi pogwałcenie prawa międzynarodowego, a także nowe próby nielegalnego wiercenia w cypryjskiej wyłącznej strefie ekonomicznej, która została już wytyczona”.

Grecja zobowiązała się do obrony integralności terytorialnej Cypru, więc aktywność Turcji na wodach terytorialnych tej wyspiarskiej republiki nie mogła pozostać bez reakcji Aten.

„Chcemy pokoju w regionie. Nie chcemy żadnego rodzaju konfliktu. Jednocześnie jednak, aby utrzymać obecny stan rzeczy, zajmujemy bardzo zdecydowane i stanowcze stanowisko wobec działań tureckich” – mówił niedawno grecki minister obrony Nikos Panagiotopoulos.

Tak oto wschodnia część Morza Śródziemnego stała się najgorętszym punktem na mapie świata.

„Wschodnia część Morza Śródziemnego przez wiele lat była uważana za stabilną. Ale dzisiaj jest to region, w którym iskrzy. Widzimy, że Rosja odgrywa coraz istotniejszą rolę w Syrii, Chiny mają swe interesy, obecny jest tu Iran. Są to wszystko rywale kwestionujący porządek, który Stany Zjednoczone próbowały budować w Europie i na świecie” – powiedział Geoffrey Pyatt, amerykański ambasador w Grecji.

Napięcie wyraźnie zaczęło rosnąć, przy czym wydaje się, że Grecja, Egipt, Cypr i Izrael współpracują ze sobą, a ich współpraca skierowana jest przeciwko Turcji.

„Myślę, że błędem jest postrzeganie powstających ram współpracy we wschodniej części Morza Śródziemnego jako anty-Turcja. Myślę, że naprawdę ważne we współpracy grecko-amerykańskiej jest przede wszystkim to, że i Grecja i Stany Zjednoczone są mocno zainteresowane zrobieniem wszystkiego, co możliwe, aby Turcja nadal była zakotwiczona na Zachodzie, zakotwiczona w instytucjach zachodnich” – tłumaczył jednak Pyatt.

11 grudnia omal nie doszło do bezpośredniej zbrojnej konfrontacji grecko-tureckiej. Greckie siły powietrzne poderwały 38 myśliwców F-16 Viper, aby przechwycić tureckie myśliwce, które zbliżały się do greckiej przestrzeni powietrznej. Chodziło o osiemnaście tureckich myśliwców F-16 i dwa myśliwce F-4E. Greckie media twierdziły przy okazji, że greccy piloci mieli przez cały czas „przewagę” i wymanewrowaliby tureckie samoloty, gdyby zaszła taka potrzeba.

Równocześnie doszło do gwałtownego zaostrzenia sytuacji w Libii..

12 grudnia dowódca Libijskiej Armii Narodowej (LNA) feldmarszałek Chalifa Haftar w przemówieniu nadawanym przez telewizję Al Arabiya wezwał swoje siły do podjęcia rozstrzygającego natarcia na centrum Trypolisu, dodając, że będzie to „ostateczna bitwa” o stolicę.

„Dzięki naszej armii narodowej odzyskujemy Libię ze szponów terrorystów i zdrajców… Dziś ogłaszamy decydującą bitwę i zbliżamy się do serca stolicy, aby zerwać łańcuchy i uwolnić więźniów” – powiedział Haftar w telewizyjnym przemówieniu dla Libijczyków.

W rezultacie wojska LNA ruszyły na Trypolis, równocześnie intensywnie bombardując z powietrza Misratę, przez której porty – morski i lotniczy – płynie sprzęt turecki dla wojsk rządowych.

LNA zniszczyła duży ładunek broni dostarczony przez Turcję siłom rządowym

W opublikowanym w piątek na facebooku oświadczeniu rzecznik LNA dał „bandytom z Misraty” 72 godziny na opuszczenie Trypolisu i Syrty. Oświadczenie, którego można odsłuchać w internecie, stanowiło najwyraźniej odpowiedź na przyjęcie dzień wcześniej przez Rząd Pojednania Narodowego (GNA) propozycji wsparcia wojskowego i logistycznego, z którą to propozycją wystąpiła Turcja. Al-Mismari w odczytanym ultimatum stwierdził, że Libijska Armia Narodowa znów zbombarduje posterunki „milicji”, jeśli nie wycofają się one z tych dwóch miast.

– Bandyci z Misraty mają 72 godziny na wycofanie się z Trypolisu i Syrty – powiedział rzecznik Libijskiej Armii Narodowej (LNA) Ahmed al-Mismari.

Z kolei premier libijskiego Rządu Pojednania Narodowego (GNA) Faiz as-Saradż w oświadczeniu opublikowanym na oficjalnych stronach internetowych wezwał Turcję, USA, Wielką Brytanię, Włochy i Algierię, aby pomogły w powstrzymaniu ataku lojalnych wobec feldmarszałka Chalifę Haftara milicji na Trypolis.

LNA wzywa „bandytów z Misraty” do opuszczenia Trypolisu, Saradż wzywa na pomoc Turcję, Algierię i kraje zachodnie

Ostateczny termin na wycofanie wszystkich sił GNA z Trypolisu i Syrty, który dała im w piątkowym ultimatum LNA, upływał w południe 22 grudnia, ale tuż przed jego upływem został on przedłużony do północy 25 grudnia, dając żołnierzom i bojownikom rządu uznawanego przez ONZ więcej czasu na wycofanie się. Oświadczenie rzecznika LNA pojawiło zaledwie 1 dzień po tym, jak ten sam rzecznik zapewniał, że termin nie zostanie przedłużony.

W międzyczasie, mianowicie w sobotę turecko-libijską umowę wojskową ratyfikował turecki parlament. Obejmuje ona między innymi zwiększenie współpracy w zakresie wymiany personelu, materiałów, sprzętu, doradztwa i doświadczenia między obiema stronami, a także utworzenie przez Turcję sił szybkiego reagowania celem wsparcia policji i wojska Libii oraz ścisłą współpracę w dziedzinie wywiadu i przemysłu obronnego.

Warto pamiętać, że przez Libię biegnie główny szlak migracyjny z Afryki do Europy. Libia jest też krajem graniczącym z Nigrem i Czadem, gdzie coraz śmielej poczynają sobie dżihadyści islamscy, a Turcja w całej tej układance może odegrać trudną do przecenienia rolę…

Ofensywa wspieranych przez Rosjan syryjskich sił rządowych w prowincji Idlib może pokrzyżować Turkom ich plany, zwłaszcza że natarcie armii syryjskiej, wspieranej przez jednostki irańskie i rosyjskie lotnictwo, posuwa się szybko naprzód. Do tego wyraźnie wzmogły swoje zaangażowanie w wojnie w Libii Egipt i Zjednoczone Emiraty Arabskie.

Także Grecja wykazuje sporą aktywność dyplomatyczną w regionie – grecki minister spraw zagranicznych Nikos Dendias udał się 22 grudnia do Bengazi, gdzie spotkał się z feldmarszałkiem Chalifą Haftarem, dowódcą LNA, z którym omówił kwestię umów podpisanych przez Turcję z GNA.

Następnie Dendias odwiedził Egipt, a także Cypr, spotykając się z ministrami spraw zagranicznych obu krajów, co ewidentnie stanowi reakcję na działania Turcji w Libii, choć Grecja temu zaprzecza.

„Nie postrzegamy naszych inicjatyw jako skierowanych przeciwko nikomu. Postrzegamy je jako działania pozytywne kroki i jesteśmy otwarci na każdego, kto jest zainteresowany” – powiedział Dendias, zapytany, czy podpisanie umowy EastMed było odpowiedzią na umowę Turcji z Libią.

Christodoulides powiedział jednak, że istnieje potrzeba przeciwdziałania ostatnim działaniom Turcji.

„Mamy wspólne cele i podejście i uważam, że tworzone są odpowiednie ramy, aby przeciwdziałać działaniom tych, którzy chcą zdestabilizować sytuację we wschodniej części Morza Śródziemnego, naruszając prawo międzynarodowe” – powiedział.

„Wszystkie kraje, które postrzegają prawo międzynarodowe jako naturalny stan rzeczy, mogą wziąć udział w naszych wspólnych inicjatywach” – dodał z kolei Dendias.

Turcja ma więc obecnie przeciwko sobie szeroką koalicję. W szczególności najwyraźniej nie udało jej się uzyskać neutralności ze strony Rosji, której co prawda musi zależeć na dalszym osłabianiu związków turecko-amerykańskich, z drugiej jednak strony wzrost znaczenia Turcji i jej ekspansywna polityka w niedalekiej przyszłości mogą okazać się dla niej groźne.

Nie wiadomo natomiast, jakich działań można spodziewać się po Stanach Zjednoczonych, które to po zakupie przez Turcję rosyjskich systemów przeciwlotniczych S-400 i w obliczu wyraźnego zbliżenia w relacjach turecko-rosyjskich zamroziły współpracę wojskową z tym krajem. Teraz jednak te relacje turecko-rosyjskie znów uległy ochłodzeniu.

21 grudnia Departament Stanu USA wyraził zaniepokojenie eskalacją konfliktu w Libii. Rzeczniczka Departamentu Stanu Morgan Ortagus stwierdziła w wydanym oświadczeniu, że USA są „zaniepokojone” prośbą GNA o wsparcie wojskowe. Stany Zjednoczone są również zaniepokojone faktem, iż LNA „korzysta z aktywów lotniczych i najemników dostarczanych przez zagranicę”.

„Zewnętrzna interwencja wojskowa zagraża perspektywom rozwiązania konfliktu. Ubolewamy nad atakami na niewinnych cywilów i wzywamy wszystkie strony do powstrzymania się od eskalacji – stwierdziła Ortagus.

Turcja w ostatnim czasie intensywnie się zbroi. Tureckie wojska lądowe (Türk Silahlı Kuvvetleri) oczekują już na pierwsze wozy z zamówionej partii 250 czołgów Altay, które najprawdopodobniej zaczną pojawiać się w jednostkach wojskowych w roku 2021. Z kolei kilka dni temu rozpoczęto seryjną produkcję rakietowych systemów przeciwlotniczych HISAR, przy czym pierwsze systemy średniego zasięgu wejdą do służby w przyszłym roku, a systemy krótkiego zasięgu – w roku 2021:

Turcja rozpoczęła seryjną produkcję rakietowych systemów przeciwlotniczych HISAR

W szybkim tempie rozbudowywana jest marynarka wojenna; w tureckich stoczniach powstaje obecnie sześć okrętów podwodnych, z których pierwszy ma wejść do służby w roku 2022, a ostatni w roku 2027. Budowane są duże okręty nawodne, w tym lotniskowiec, który ma się pojawić w służbie już w przyszłym roku…

W Turcji ruszyły prace przy budowie piątego okrętu podwodnego typu 214

Turcja ogromną część budżetu przeznacza na zbrojenia…

Wojciech Kempa

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!