Program 2 Polskiego Radia – 27.08.2013 roku
Rocznice wydarzeń wojny polsko-bolszewickiej Sprzed Stu Lat ciągną się od początku roku 2018 (walki Korpusu gen. Dowbora-Muśnickiego). Jak wiadomo, tamta wojna mogła być z wielkim dla strony polskiej powodzeniem zakończona jeszcze w roku 1919. Tak się jednak nie stało, historia inaczej się potoczyła i stąd to dopiero rok 1920 kojarzony jest powszechnie jako czas zbrojnego konfliktu pomiędzy Polską Odrodzoną a Rosją Sowiecką. Tak więc w rozpoczynającym się za dni już kilka roku 2020 będą – jak sądzimy – przypominane tamte wojenne wydarzenia, w Setną Rocznicę: Cudu nad Wisłą i Wkrą; Zwycięstwa nad Bolszewikami; Obrony Niepodległości, Cywilizacji i Wiary. Różne podmioty będą akcentowały różne aspekty tamtych wydarzeń.
My także chcemy się przyczynić do należytego wspomnienia historycznych wypadków Sprzed Stu Lat, zwłaszcza poprzez wypromowanie i upowszechnienie w Narodzie wymienionej wyżej polskiej powieści historycznej współczesnego nam autora. Na podstawie dotychczasowych w tej mierze doświadczeń można bez żadnej przesady stwierdzić, że dzieło to w swojej drodze „pod strzechy”, czyli ku najszerszym kręgom PT Czytelników, napotyka na blokadę. O, tak! Cenzura prewencyjna oraz ta innego typu nadal istnieje, aczkolwiek działa ona dzisiaj inaczej, aniżeli w czasach PRL-owskiego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk (mającego swoją centralę przy ul. Mysiej w Warszawie oraz swe oddziały wojewódzkie). W prewencyjnych działaniach cenzorskich uczestniczą także takie osoby, grupy i instytucje, co do których byśmy się nigdy tego nie spodziewali. A jednak!
Można stwierdzić, acz z koniecznym zachowaniem należytych proporcji (sic!), że pracujący nad wypromowaniem „Tamtego lata. Zatajonej historii Polaków” miłośnicy tejże literatury są w sytuacji podobnej, jak owi weterani Pierwszej „Solidarności”, którzy przeglądając po latach zgromadzone w IPN-ie akta Służby Bezpieczeństwa nie mogli się nadziwić temu, że zdradzani byli nawet przez najbliższych wieloletnich przyjaciół, a także i liczebności oraz rozmaitości owych zdrajców, sprzedawczyków, agentów i donosicieli, jakich SB potrafiła zgromadzić wokół niejednego z tych „solidarnościowców”.
Obecnie zaś, wobec powieści S.N. Goworzyckiego zamierzamy tę misterną dzisiejszą cenzorską blokadę przełamać. Niestety, potencjalnych sprzymierzeńców starszej daty ubywa. Wymieniani tu Tomasz Burek (1938-2017) i Marek Nowakowski (1935-2014) już przecież nie żyją. Niemniej, „Tamtego lata…” adresowana jest do wszystkich PT Czytelników – młodszych, starszych, płci obojej, czy to w Kraju, czy za granicą, Polaków i innych (gdy doczeka się ona tłumaczeń na obce języki). Ma to być albowiem literatura powszechna.
W roku 2013 w radiowej audycji o „przedstawieniu roku 1920” w literaturze polskiej omawiano utwory uczestników i świadków wydarzeń, Stanisława Rembeka, Stefana Żeromskiego, Józefa Mackiewicza oraz jedynego współczesnego nam autora, właśnie Sławomira N. Goworzyckiego, o którego powieści „Tamtego lata…” ś.p. Tomasz Burek wyraził się następująco:
„(…) Opowiedział mi o niej nie tak dawno Marek Nowakowski zachwycając się wieloma jej elementami, inne traktując z pewnym dystansem. Widząc jego tą książką przejęcie też sprowadziłem sobie egzemplarz i przeczytałem. Jest to dla mnie wielkie zaskoczenie… ta książka, bo w literaturze polskiej o wojnie polsko-bolszewckiej funkcjonowało tylko kilka utworów wybitnych, dużej rangi (…).
W książce Goworzyckiego najważniejsze jest dla mnie postawienie bardzo mocnego i wyraźnego akcentu na tę sprawę, która w innych prozach artystycznych nie jest tak jasna i wyraźna, a mianowicie: ‘Chwała zwycięzcom’ (…).
Goworzycki pokazuje młodych harcerzy z Płocka, którzy na wezwanie do tworzenia Armii Ochotniczej dostają się do Warszawy, oszukują co do swojego wieku, uczą się bić dopiero idąc na front, łatając jakieś dziury, które powstają wskutek rozbijania przez Tuchaczewskiego kolejnych polskich formacji; zaczynają dobrze wojować, później, w następnych dniach i tygodniach dobrze się biją na tym odcinku północnym, który jest trochę w polskiej historiografii i świadomości zbiorowej przeoczony… Że nie ta tylko operacja od Wieprza idąca (…).
Dziwią się historycy, że sowieci nie rozpoznali tego zgrupowania… ale oni już o tym zgrupowaniu wiedzieli (…). Bardzo ważna, jak pokazuje i uświadamia nam w pełni Goworzycki, była walka wzdłuż Wisły, mniej więcej od Torunia, przez Włocławek, Płock i jeszcze nawet niżej, gdzie patrole… gdzie czołówka Armii Konnej Gaj-Chana już docierała… I toczyła się długa bitwa nad Wkrą. Sowieci ją przekroczyli, po czym Polacy kontruderzeniem ich zepchnęli za Wkrę. Wreszcie dzięki różnym sztabowym pomysłom, w których uczestniczył m.in. generał Haller, generał Władysław Sikorski, dzięki waleczności żołnierzy polskich, dzięki waleczności też tych chłopaków, o których wspominałem, doprowadzono do tego, że armie sowieckie tam się znajdujące, idące już do Wisły i za Wisłę, do Berlina, bo taki był cel, zostały otoczone, zepchnięte ku Prusom, ewentualnie wzięte do niewoli (…).
Goworzycki cały ten mechanizm wojny opisuje. (…) Jest w tej książce słuszna poprawka historyczna, że uwidocznił te zmagania na północ od Warszawy, bardzo dramatyczne… Nie tylko te prowadzone na przedpolach Warszawy, po których pozostała legenda śmierci księdza Skorupki i też właśnie opowieść o waleczności młodych polskich żołnierzy-ochotników. Następnie też takie ‘drobiazgi’, które on (Goworzycki) uświadamia, jak agitacja komunistyczna na tyłach – rodzaj takiej dywersji prowadzonej przez wówczas już istniejącą partię komunistyczną (…); jakieś tam próby wyganiania ziemian z ich dworów, czyli ten klasyczny model zachowań z Kresów, przeniesiony tutaj i podpowiedziany.
A jeszcze od strony sowieckiej znowu… Jest odwrót wojsk sowieckich i jest uchwycony też moment, kiedy oni nie mają gdzie uciekać, ci żołnierze pobici, pognębieni, ponieważ za linią, za szeregami żołnierzy idą komisarze polityczni, czasem czerezwyczajka, i po prostu uciekającym strzelają w twarz. Strzelają do tych dezerterów, uciekinierów… Różne okrucieństwa wojny są opisywane…
I również są piękne w tej książce rozdziały, które pokazują części Polski nie tknięte w tej wojnie; to znaczy Polska na zachód od Wisły. Tam Polacy żyją w napięciu, ale jednak nie tknięci tymi zmaganiami. I on (Goworzycki) zmierza do tego, że ci żołnierze walczący, swoim życiem, swoimi ciałami stworzyli zaporę, która była schronieniem dla cywilizacji, która uchroniła cywilizację i która chroniła także pewnego małego, trzymiesięcznego wówczas człowieczka, w pewnej miejscowości podgórskiej. Ta miejscowość podgórska to Wadowice, a trzymiesięczny to jest Karol Wojtyła, którego ojciec poszedł walczyć (…). Ogrom cywilizacji, która jest ratowana… i ratowany jest człowiek, który później w dziejach Polski, w dziejach ludzkości, w dziejach rozbicia komunizmu odegra też bardzo istotną rolę. To jest piękne w tej książce.
Ktoś może zarzucić tej powieści, że jest pisana tak przednowocześnie… trochę egzaltowana, ale ona chce być takim eposem, chce przyjąć język wzniosłości i tym się ta książka również wyróżnia (…).
Ostatecznie, historia żyje bardziej w sztuce, niż w opowieściach historyków (…). Historyk musi się kontrolować, natomiast pisarz może się dać uwieść fantazji. W tej fantazji rodzą się rzeczy tak nieoczekiwane, których tutaj troszeczkę żeśmy dotknęli (…)”.
Ze wciąż dostępnego w internecie na stronie Programu 2 PR nagrania spisał i słowem wstępnym opatrzył Marcin Drewicz, grudzień 2019
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!