Jak być skutecznym wychowawczo w czasach rozpraszającej technologii, oferowanej często dzieciom jako lekarstwo na nudę lub szybkiego „zapychacza” bezczynności? Trzeba nauczyć dziecko czekać – to jest esencja nauki o cierpliwości. Trzeba nauczyć je zadawania pytań i szukania odpowiedzi, nie tylko – jednego z wariantów, bo w dorosłości będzie bierne. Nauczyć, by unikało używania technologii podczas posiłków, jazdy samochodem, podczas rodzinnych uroczystości.
Bądź uczuciowo dostępny! Rodzicu! Bądź dostępny intelektualnie! Niech powróci tradycyjny model, w którym to matka wprowadza w uczuciowość, a ojciec zajmuje się „wykładnią świata”. Wzajemne zrozumienie i poprzebywanie daje Tobie i Twojemu dziecku niezastąpione chwile, pielęgnując bezterminową wież. Pomóż dziecku czytać emocje! Czytać symbole patriotyczne! Naucz je witać się i żegnać. Właściwych formuł zgodnych z wiekiem interlokutora. Naucz utożsamiać katolickość z wychowaniem narodowym! Wyjaśnij pojęcie narodu jako najwyższego dobra i najwyższej zbiorowej indywidualności – z pomocą przyjdzie Ci lektura dzieł Zygmunta Balickiego, Romana Dmowskiego, Stanisława Prus-Szczepanowskiego, Niegdyś idea narodowa była nakierowana na tworzenie więzi ludności polskiej spod zaborów. Oparta na marzeniu stworzenia modelowego obywatela- patrioty.
Parafrazując Stanisława Jachowicza – dedykujmy wierszyk leniwym mentalnie rodzicom:
Pieśń leniwca
Zjadło by się, zjadło;
Gdyby z nieba spadło.
Lecz pracować, to niesmacznie;
Ten nie skończy, kto nie zacznie.
Piło by się, piło;
Gdyby w dzbanku było.
Ale przynieść, ale nalać?
Można by się i powalać.
Dobra rzecz sukmana.
Kiedy darowana.
Ale skroić, ale uszyć?
Kiedy mi się nie chce ruszyć!
Ci rodzice, którzy doprowadzili do martwoty ducha swoich dzieci, sami są martwi duchem. Dla pewnej symetrii wychowawczej, przypominam sobie myśl cytowaną w przedwojennych książkach dla pedagogów, nauczycieli oraz rodziców, a mianowicie „Dziecko jest ojcem człowieka dorosłego”. Jeśli chcemy nasze społeczeństwo od martwoty ducha uwolnić, powinniśmy dać dziecku możliwość godnego rozwoju duchowego – i nie chodzi tu bynajmniej o „kupowanie” dziecku talentów i umiejętności poprzez organizowanie mu wedle własnego dorosłego widzimisię dzieciństwa od godziny 6.30 do 22.05
Powtarzam raz jeszcze i przy tej okazji patrząc w oczy tym P.T. Czytelnikom, którzy mieli wątpliwości podczas lektury jednego z moich felietonów – tak, jestem za zapisywaniem dzieci na zajęcia pozalekcyjne, ale zgodnie z zainteresowaniami i umiejętnościami dziecka, a nie na te, które są ewidentnym odzwierciedleniem niespełnionych ambicji rodziców oraz ucieczką od poświęcania czasu własnym latoroślom.
Może niczym Jair trzeba wielokrotnie paść na kolana i przyznać się do popełnionych błędów, zaniedbań wobec dzieci. Rodzic, który porzuca swoje dziecko zaaferowany uciechami cielesnymi, pustym balonem swojego „ja” i bliżej nieokreśloną, wyimaginowaną potrzebą rozwoju duchowego zadaje swojemu własnemu dziecku śmierć duchową. Takiemu pseudorodzicowi powinno się ograniczyć prawa rodzicielskie albo nawet odebrać. Rodzic, którzy krzywdzi i zdradza swoje własne dziecko nie ma prawa mienić się jego rodzicem.
Marta Cywińska
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!