Już teraz widać – a zapowiedzi dało się wychwycić jeszcze w połowie ubiegłego 2019 roku – że tzw. oficjalne czynniki, ale i te nieoficjalne, nie planują uczcić „roku 1920”, czyli Setnej Rocznicy Zwycięstwa nad Bolszewikami …Obrony Niepodległości i Cywilizacji …Obrony Krzyża.
Owszem, na sierpień bieżącego roku planują one huczne obchody, ale z innej okazji, też ważnej, lecz jednak… to nie to. Dlatego musi się za to wziąć na masową skalę tzw. czynnik społeczny.
Trzeba mianowicie przez cały bieżący rok 2020 propagować znak: biały prostokąt z czerwonym kolorem naniesioną nań datą roczną 1920 (wzór w załączeniu).
Czy to drukowane, czy odręcznie malowane-rysowane – ulotki, nalepki (zwykle 8 cm x 5 cm lub nawet większe), przypinane znaczki plastikowe lub metalowe, winiety w internecie, w czasopismach, nadruki na rozmaitych przedmiotach, nalepki na samochodach; także większe: plakaty, gazetki ścienne, „banery”, „bilbordy”, malowane na murach lub parkanach graffiti i murale, transparenty, plansze lub płachty wieszane na fasadach budynków, itd. Można przecież publicznie występować z flagami 1920.
Wszędzie wystarczy tylko ta data roczna – czerwono na białym – 1920.
Można też i coś dopisywać, czego przykłady podaliśmy choćby wyżej, lecz także w dwóch innych, niedawnych artykułach na ten temat. Tyle, że tamte artykuły były obliczone na to, że także inni, w tym i władze państwowe, będą się należycie zajmować „rokiem 1920”. Lecz po tym pojawiła się obawa, że prawdopodobnie nie będą. Zobaczymy. Ale sami nie czekajmy! Nie bądźmy bierni!
Czas ucieka nieubłaganie, a sytuacja krajowa i międzynarodowa – jak widzimy – komplikuje się szybko. Sprawcy tych komplikacji żerują na niewiedzy i na nieświadomości szerokich rzesz Polaków. Lecz przecież samo już tylko hasło 1920 skierowuje potoczną ciekawość ku wiedzy o wydarzeniach Sprzed Stu Lat, a przez to pobudza narodową samoświadomość. I to już jest coś!
Rok 2020 – Setnej Rocznicy Obrony Niepodległości – już przecież trwa, toteż z podjęciem wyżej opisanych patriotyczno-tożsamościowych działań nie należy zwlekać.
Albowiem Setne Rocznice tamtych Doniosłych Wydarzeń nie przypadają dopiero na miesiące wiosenno-letnie, lecz nieubłaganie wybijają już teraz, w zimie! Między innymi:
Styczeń – Setna Rocznica zwycięskiej dla Wojska Polskiego bitwy o Dyneburg-Daugavpils, w ramach operacji prowadzonej w sojuszu z Łotyszami (w massmediach były o tym ledwie migawki w dniach 3-4 stycznia b.r.);
Luty – Setna Rocznica Powrotu Pomorza do Macierzy i Zaślubin Polski z Morzem (te zagadnienia już są powoli podejmowane w mediach, lecz lokalnych, ale już nie w ogólnopolskich)…
Następne tygodnie i miesiące będą przynosić – siłą rzeczy – Setne Rocznice kolejnych Doniosłych Wydarzeń wiążących się z Odzyskaniem i Obroną Niepodległości, po kolei według owego polskiego historycznego kalendarium. Warto więc, aby już teraz, jeszcze w zimie i o przedwiośniu roku 2020, to proste hasło-data roczna 1920 ozdobiło możliwie liczne powierzchnie w przestrzeni publicznej i aby było tam obecne przez cały rok 2020.
* * * * *
Wspomniane tzw. wysokie czynniki okazują swoją w omawianym zakresie bierność pomimo, że Stulecie jest tylko raz! Bezpowrotnie! I pomimo że my Polacy tak bardzo kochamy rocznice, zwłaszcza te „okrągłe”, a już szczególnie te „z dwoma zerami z tyłu” (np. zeszłoroczna rocznica urodzin Stanisława Moniuszki, niestety, absolutnie nie wykorzystana w mediach dla podniesienia kultury w Polsce dzisiejszej); lecz widzimy, że lubujemy się też w rocznicach bez żadnego „zera z tyłu”, i to szczególnie szeroko świętowanych na zawołanie z zewnątrz.
Tak! Te inne rocznice też są bardzo ważne! Ich przesłanie jednak wcale nie koliduje z „rokiem 1920”, ale wyśmienicie się z nim komponuje w ową narrację o polskim losie Ostatniego Stulecia – tych czterech-pięciu pokoleń. Lecz i tego wcześniejszego Stulecia przecież też. Są bowiem w Polsce tacy, którzy potrafią uzasadnić, że na „rok 1920” lub może raczej na ten „nieco dłuższy” 1919-1920 przypadają najważniejsze wydarzenia w dziejach Polski ostatnich nie Stu nawet, ale Trzystu Lat!!! Na czele ze zwycięstwem nad Rewolucją, nad owymi bolszewikami (co w Rosji się przecież nie udało!), i z poprzedzającym to wydarzenie, a uznanym przez cały świat „powrotem Polski na mapę”.
I coś takiego zamierza się przed Narodem przemilczeć, ukryć lub co najwyżej zbyć jakimiś propagandowymi frazesami utartymi – co ciekawe – jeszcze przed drugą wojną światową, a teraz buńczucznie odgrzewanymi (sic!).
Oto fragment z wywiadu przeprowadzonego jeszcze w sierpniu roku 2019, w internetowym wydaniu jednego z tygodników postrzeganych jako katolicki. Rozmówcy wychodzą od uchwał Sejmu w sprawie „roku 1920„ – okazuje się, że takie były podjęte – i związanego z tym pomysłu na budowę stosownego pomnika w Warszawie:
„Pani Redaktor: (…) Na rok przed Stuleciem, poza sporami i dyskusjami, nie wyklarowało się jeszcze, w jaki sposób pokażemy sobie i światu doniosłość wydarzenia, które zdecydowało o przyszłości Europy (…).
Pan Profesor: (…) Jest lokalizacja (plac na Rozdrożu), są wszelkie wymagane zgody, ale nic się nie dzieje; pomnika z pewnością nie będzie (kilka miesięcy później powrócono jednak w mediach do tematu – M.D.).
(…) Trudno się oprzeć wrażeniu, że sami lekceważymy i trywializujemy nasze rocznice (…).
PR: (…) Za dużo patosu i pustych słów w tych naszych rocznicach, a za mało treści i lekcji na przyszłość.
PP: Niestety tak. Niby wszyscy podkreślają, że w 1920 r. została obroniona niepodległość Polski i Europa zastała uratowana przed bolszewizmem, ale na tym ta polska opowieść się zamyka. Znamy i powtarzamy kilka sloganów o Bitwie Warszawskiej – i na tym koniec naszej lekcji historii (i kto to mówi? – M.D.).
PR: (…) Do obchodów 100. rocznicy Bitwy Warszawskiej pozostaje już tylko rok („Oni” widzą tylko miesiąc sierpień! – M.D.) – to chyba niewiele, aby zrealizować deklarowane wcześniej przez różne gremia wielkie plany godnego uczczenia tego wielkiego polskiego jubileuszu.
PP: Ubolewam, że wiele z tych planów utknęło w stadium dyskusji i nieporozumień (…).
PR: (…) Raczej nie będziemy mieć w Warszawie łuku triumfalnego na stulecie Bitwy Warszawskiej.
PP: Obawiam się, że nie. (…) Cóż, to hańba i wielki wstyd, że nie potrafimy się porozumieć, że – wszystko na to wskazuje – Cud nad Wisłą/Bitwa Warszawska nie zostanie pokazana światu i nam samym tak, jak na to zasługuje”.
Najwidoczniej „Oni” najpóźniej wtedy – pół roku temu! – zdecydowali, aby nic nie robić. Zauważmy atoli, że mowa jest tu zaledwie (sic!) o stawianiu-nie-stawianiu, na dodatek w pośpiechu i bez namysłu, zaledwie tylko pomnika w Warszawie, a nie o całorocznych obchodach rocznicowo-wspomnieniowo-edukacyjnych, których ledwie tylko etapem byłoby odsłanianie tego pomnika.
Czytając powyższe z bólem stwierdzamy, że to samo można powiedzieć o społecznej inicjatywie stawiania pomnika generała Tadeusza Jordan Rozwadowskiego (na Placu Saskim/Piłsudskiego lub na Krakowskim Przedmieściu). I ona także uwiędła jeszcze wtedy – w połowie roku 2019!
W przywołanym wywiadzie mówi się także o religijnych aspektach sprawy, lecz nie są w nim nawet wymieniani ci jej naturalni patroni, błogosławieni przez Kościół Święty Męczennicy, a zarazem Bohaterowie właśnie Cudu nad Wisłą 1920 roku: bł. abp Antoni Julian Nowowiejski, ówcześnie biskup płocki, czy bł. ks. Władysław Miegoń, ówcześnie jeden z owych licznych kapelanów frontowych. To do nich trzeba się modlić o powodzenie naszych przedsięwzięć.
Zanim sięgniecie do Wikipedii, wyjaśniamy, że ci akurat obydwaj Czcigodni Kapłani zginęli śmiercią męczeńską dopiero dwadzieścia lat później, w trakcie następnej wojny, z rąk Niemców-hitlerowców. Martyrologium zaś polskie, to rewolucyjne, z lat 1917-1921, późniejszych też, jest dla dzisiejszego polskiego ogółu wciąż przecież nie znane.
Piszący niniejsze, przed laty, niewątpliwie w przypływie wielostopniowej naiwności, posłał kiedyś do tego rodzaju czasopisma opis-projekt rozbudowanego mauzoleum „roku 1920”, z wielkim Krzyżem oczywiście, jako dominantą, jakie by miało być usytuowane tam gdzie powinno, czyli nieopodal Portu Lotniczego Modlin (wtedy dopiero zapowiadano jego budowę-adaptację), blisko trasy kołowej Warszawa-Gdańsk, ale możliwie widoczne także z pociągu tej samej relacji (co nie wyklucza stawiania mauzoleów „roku 1920” w innych miejscach).
Chodziło o to, aby ów Krzyż był dobrze widoczny zarówno dla podróżujących tamtędy na szlaku północ-południe (i każdym innym tamtędy przebiegającym), jak i dla pasażerów samolotów kołujących po płycie lotniska lub przebywających w lotniskowym terminalu i w jego pobliżu.
Dlaczego właśnie tam? Niech już sama WIELKA HISTORIA Wam na to odpowie.
A Kresy? – ktoś zapyta. I my też pytamy. Kiedy polscy archeologowie i antropologowie ruszą do badania w pierwszej kolejności tych największych kresowych pobojowisk z lat 1919-1920? Myśmy jakieś dwa lata temu proponowali na początek Chorupań koło Dubna na Wołyniu. No to pewien Wysoki Urząd odpowiedział na piśmie, że Ukraina nie pozwala kopać Polakom w ogóle, choćby to miały być znaleziska nie z wieku XX, lecz i średniowieczne.
Kresy – Kresami, ale co stoi na przeszkodzie aby pokopać tutaj, na obecnym obszarze Rzeczypospolitej, bez konieczności ubiegania się o żadne obce pozwolenia? O te kilka kwadransów jazdy samochodem z Warszawy, czy to w Sarnowej Górze pod Ciechanowem, czy bliżej nawet, bo w Borkowie nad Wkrą (kawałek za letniskowym Pomiechówkiem), czy w innych, jakże licznych takich miejscach. Lecz rzeczywistość pod koniec nieubłaganie już i bezpowrotnie minionego pierwszego miesiąca roku 2020 – Roku Stulecia – jest taka, że oto ani Kresy, ani piaski mazowiecko-podlaskie, ani nic (no, pod Ciechanowem to gleby są nawet bogatsze, nie żadne tam piaski).
Zanosi się więc na to, że Setna Rocznica Cudu nad Wisłą i Wkrą (i nad Narwią, i nad Bugiem, i pod Warszawą, i pod Zamościem, i pod Lwowem, i za Lwowem…) – najważniejszego wydarzenia w dziejach Polski nowoczesnej (od: nowe czasy) ma być starannie przez tzw. określone czynniki wyciszona; jak się co do tego bez żalu zgodzili Pani Redaktor z Panem Profesorem.
Nie pozwólmy na to! Rozprowadzajmy ten prosty biało-czerwony znak 1920! Na rozmaite inne sposoby sięgajmy do tamtych Wiekopomnych Wydarzeń.
Bo przecież: „Biało-Czerwone-Barwy-Niezwyciężone!”.
Atoli przypominanie „roku 1920” dzieje się u nas od lat – w terenie w co najmniej kilkunastu miejscach w Polsce, ale dopiero w połowie sierpnia, i zazwyczaj jest to zupełnie przemilczane przez media ogólnokrajowe. Pani Redaktor i Pan Profesor też wcale o tym nie wspominają – o tych corocznych lokalnych Mszach polowych, przemówieniach miejscowych notabli, salutach wojskowych, składaniu wieńców, malowniczych „piknikach militarnych”, ani o tym rozwijającym się już u nas od lat fenomenie, jakim są owe plenerowe rekonstrukcje historyczne odgrywane przez grupy zapaleńców dla tysięcznych rzesz zgromadzonych widzów.
Lecz – na Stulecie – ma być za naszą przyczyną o „roku 1920” głośno i widoczno już teraz (sic!), od początku roku 2020, a w sierpniu bieżącego roku wyraźnie mocniej niż dotychczas.
Przecież Stulecie jest tylko raz! Bezpowrotnie!
PS
Skoro o poznawaniu i przeżywaniu mowa, pozwalamy sobie tu ponownie wspomnieć o owej polskiej współczesnej powieści „o roku 1920”, jaka wciąż czeka na wydanie, napiera się „pod strzechy”, lecz nadal dostać się tam nie może:
Sławomir N. Goworzycki, „Tamtego lata. Zatajona historia Polaków”.
Czy i plany rocznicowej edycji tej powieści czeka taki sam los, czy raczej – wyrok!, jak owe szumne zamiary świętowania Setnej Rocznicy Bitwy Warszawskiej, o jakich rozmawiają w przywołanym wyżej wywiadzie Pani Redaktor z Panem Profesorem?
Marcin Drewicz
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!