W okresie międzywojennym ogromną wagę przywiązywano do pracy ideowo – wychowawczej wśród młodzieży, w szczególności pod kątem przysposobienia wojskowego. Cele te miały być realizowane przede wszystkim za pośrednictwem Związku Harcerstwa Polskiego oraz Związku Strzeleckiego. Kazimierz Pluta – Czachowski w książce Organizacja Orła Białego pisał:
„ZHP przeznaczony został, jak dawniej, dla objęcia wpływami wychowawczymi „dorostu” młodzieżowego (męskiego i żeńskiego) do szesnastego i ewentualnie wyżej, uczniów szkół średnich (państwowych i prywatnych). Miał oddziaływać wychowawczo na przyszłą przodującą – inteligencką – warstwę narodu. Był zatem organizacją w zasadzie elitarną. ZHP miał już od czasów przedwojennych ukształtowaną ideologię, zadania, formy pracy i strukturę terenową. Potwierdzono to tylko w statucie, zatwierdzonym przez władze II Rzeczypospolitej. Struktura ZHP obejmowała chorągwie (pokrywające się z obszarami województw), hufce (teren miast) oraz lokalne drużyny i zastępy. […]
ZS zamierzał objąć wpływami wychowawczymi młodzież pozaszkolną powyżej szesnastego roku życia we wsiach, miastach i miasteczkach. Miał stać się organizacją powszechną o charakterze – jak przed I wojną światową – bardziej wojskowym niż harcerstwo i tworzyć (już w czasie pokoju) społeczne terytorialne, ochotnicze rezerwy do dyspozycji wojska. Jego statut opracowany był przy współpracy przedstawicieli WP.”
Tak więc Związek Harcerstwa Polskiego, Związek Strzelecki, a także Przysposobienie Wojskowe Kobiet realizowały program , nad którym nadzór sprawował Wydział Przysposobienia Rezerw w Oddziale III-B Sztabu Generalnego, który to wytyczał kierunki pracy oraz organizował pomoc merytoryczną. Sprawami przysposobienia wojskowego próbowano zainteresować i inne stowarzyszenia, w tym między innymi Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół”, co jednak się nie powiodło, gdyż – jak pisze Kazimierz Pluta – Czachowski – „żadna z powyższych organizacji nie zdołała zainteresować na dłużej swych członków sprawami wojskowymi”. Nieco dalej zaś dodaje:
„W latach 1930 – 1936 PUWF i PW zarejestrowały nowe organizacje wyższej użyteczności publicznej, których zawiązki istniały już wcześniej pod postacią specjalistycznych oddziałów ZS. Utworzono wówczas PW Konne „Krakusi” (dawniej strzelców konnych ZS) w 1932 r. oraz PW Kolejowe, Pocztowe, Leśne, Pożarnicze, Morskie, Lotnicze i Motorowe, a w szkołach średnich powołano hufce szkolne PW – Legię Akademicką, a pod egidą Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej utworzono Junackie Hufce Pracy z Komendą Główną w Warszawie.
Wobec coraz wyraźniejszej groźby wojny zorganizowano w oparciu o szeregi PW – terytorialne, regularne Bataliony, Pułki i Brygady Obrony Narodowej, przy wykorzystaniu w ich składzie wybranych przez Komendy PW, ludzi z nadkontyngentu wojskowego, z niektórych grup Federacji Polskich Związków Obrońców Ojczyzny oraz zmobilizowanych strzelców i starszych harcerzy (1938 – 1939 r.).”
Jedną rzecz należy w tym miejscu sprostować – nie było pułków Obrony Narodowej, były bataliony, które łączono w półbrygady i brygady. Ale wróćmy do relacji Kazimierza Pluty – Czachowskiego:
„Od maja 1939 r. (już przynoszącego zapowiedź wojny) wszystkie organizacje PW postawione zostały – podobnie jak wojsko – w stan czujności i brały intensywny udział w ostatnich przygotowaniach do obrony państwa według dyspozycji swych wojskowych dowództw. Pokrywały one już swoją siatką organizacyjną obszar całego kraju tworząc zawiązki obrony terytorialnej.”
W ramach przygotowań do wojny utworzono oddziały wojskowej służby pomocniczej męskiej i żeńskiej: harcerskie, strzeleckie, powstańców śląskich, Pomocniczą Wojskową Służbę Kobiet (PWSK) do dyspozycji władz wojskowych, oddziały miejscowej samoobrony do dyspozycji miejscowych dowódców, względnie miejscowych władz administracyjnych, a także terytorialne zespoły (siatki) dla pozafrontowych zadań dywersyjnych, podporządkowane szefom Oddziałów II przy Dowództwach Armii (Grup Operacyjnych), oraz inne dla wewnątrzkrajowych zadań specjalnych, podporządkowane Dowództwom Okręgów Korpusów jako dowódcom terytorialnym.
Przygotowaniami do prowadzenia działań specjalnych na tyłach nieprzyjaciela na terenie Dowództwa Okręgu Korpusu V (Zachodnia Małopolska, Zagłębie i Śląsk) kierował mjr rez. Kazimierz Kierzkowski, który w latach 1923 – 1929 pełnił funkcję Komendanta Głównego Związku Strzeleckiego, a następnie – członka honorowego i dożywotniego członka Rady Naczelnej ZS. W roku 1936 objął on funkcję inspektora terenowego przy Komendzie Okręgu Krakowskiego Związku Strzeleckiego z zadaniem przygotowania na terenie DOK V (włącznie z Częstochową) tajnych zawiązków terenowych do działań specjalnych na wypadek wojny (dywersji pozafrontowej).
W ramach tych przygotowań zorganizowano ściśle zakonspirowane wobec otoczenia grupy (trójki): dywersji bojowej, wywiadu, propagandy, dowodzenia. W ciągu lipca i sierpnia 1939 r. w wyniku dokooptowania ludzi „zawiązki terenowe dywersji spec.” zostały wzmocnione do stanu drużyn (ok. 12 ludzi), otrzymały konkretne zadania bojowe, broń oraz odpowiednie przeszkolenie na specjalnych, tajnych, krótkoterminowych kursach.
O ile w pozostałych regionach Polski kluczowa rola, gdy chodzi o pracę ideowo – wychowawczą pod kątem przysposobienia wojskowego, przypadła Związkowi Strzeleckiemu (dotyczy to także Zagłębia Dąbrowskiego, Żywiecczyzny, Ziemi Oświęcimskiej i Chrzanowskiej, a także Śląska Cieszyńskiego), o tyle na Górnym Śląsku podobną rolę pełniły Oddziały Młodzieży Powstańczej. Związek Strzelecki nie zdołał tu rozwinąć w sposób znaczący swoich struktur. Zajrzyjmy w tym momencie do Encyklopedii Powstań Śląskich:
„Grupy Związku Powstańców Śląskich (ZPŚl.) zdawały sobie sprawę z faktu, iż organizacja ta w dalszej przyszłości skazana jest na wymarcie wraz z upływem wieku byłych kombatantów. Dlatego usiłowano powołać do życia młodzieżową przybudówkę w celu kontynuacji ideologii powstańczej. Próby takie czyniono już w 1926, kiedy to pod wpływem sanacyjnych przywódców ZPŚl. w niektórych grupach tworzono młodzieżowe oddziały męskie i żeńskie, umundurowane wg wzorów stosowanych w ówczesnych hufcach przysposobienia wojskowego i wychowania fizycznego. Dojście Hitlera do władzy w Niemczech w 1933 spowodowało intensyfikację tych wysiłków i dojrzewanie koncepcji założenia OMP. W IV 1933 rozplakatowana została na Górnym Śląsku odezwa ZG ZPŚl. w związku z przygotowaniami do obchodów 12. rocznicy III powstania. Odezwa, zatytułowana „Do śląskiej młodzieży powstańczej – wstąp synu!” i podpisana przez ówczesnego prezesa ZG ZPŚl. Jana Lortza i sekretarza Stanisława Mastalerza, wzywała do tworzenia OMP. W siedzibie ZG ZPŚl. w Katowicach (przy ul. Młyńskiej 47) utworzono czynny od 16 III 1933 sekretariat OMP, którym kierował Władysław Sala, referent oświatowy ZG ZPŚl. Statut OMP zatwierdzono 26 I 1934.
Organizacja stawiała sobie za cel przygotowywanie wysoce patriotycznej, oddanej sprawie Polski młodzieży, wychowywanej na tradycji powstań, przystosowanej do życia w społeczeństwie i do obrony kraju. Członkami OMP mogły być osoby narodowości polskiej, wyznania chrześcijańskiego, obojga płci, w wieku 14 – 18 lat (junacy) i 18 – 25 lat (druhowie). […] Rozwój OMP był szybki: w 1933 powstało 76 oddziałów z 3075 członkami, w 1939 istniało ok. 350 oddziałów z ok. 25 tys. członków. W I 1934 ZG ZPŚl. powołał do życia ZG OMP z W. Salą na czele, a Józefa Witczaka mianował naczelnym delegatem ZPŚl. do OMP (w 1938/39 funkcję tę pełnił Jan Wyględa).”
Tak więc pierwszym prezesem ZG OMP był Władysław Sala, później zastąpił go Adolf Kempny. Strukturami powiatowymi kierowali inspektorzy powiatowi, przy czym te dzieliły się na okręgi, a te – na oddziały. Od strony finansowej działalności OMP zabezpieczało Towarzystwo Przyjaciół Młodzieży Powstańczej, sama zaś działalność polegała na organizowaniu świetlic i bibliotek, kursów, odczytów, przedstawień teatralnych, imprez rozrywkowych, obozów oraz zawodów sportowych i obronnych. ZG OMP prowadził własną szkołę instruktorską w Starej Wsi k. Pszczyny.
Trudną do przecenienia rolę w wychowaniu młodego pokolenia Polaków, zwłaszcza na Górnym Śląsku, odegrało harcerstwo. Zbiórki, ogniska, rajdy, wycieczki oraz obozy pod namiotami, którym towarzyszyła szczególna atmosfera, a także praca ideowo – wychowawcza, pociągały polską młodzież ze Śląska. Warto w tym miejscu zacytować Juliusza Niekrasza, który w książce Z dziejów AK na Śląsku pisał:
„W okresie międzywojennym czołową rolę wśród wszystkich organizacji młodzieżowych odgrywało na Śląsku harcerstwo. Dla tutejszej młodzieży było ono czymś więcej niż w pozostałych dzielnicach Polski. Śląsk za rządów pruskich znajdował się pod szczególnie silnym naporem germanizacyjnym, szybki rozwój przemysłu ściągał z głębi Rzeszy niemieckich inżynierów, urzędników. Śląsk był pozbawiony polskiej inteligencji, rodzimych szkół, a polskie stowarzyszenia z trudem wywalczały sobie egzystencję. […]
Przyłączenie do Polski części Śląska wyzwoliło tłumione dotychczas dążności do swobodnego życia narodowego. Młodzież, wzrastająca w czasie patriotycznych zrywów, wywodząca się jakże często z rodzin powstańczych, zafascynowana polskim mundurem z lilijką, odnalazła siebie w życiu harcerskim.
Harcerstwo rozbudowało się na Śląsku już w latach 1919 – 1921, a więc w przełomowym dla tej dzielnicy okresie powstań i plebiscytu. Jego szeregi rosły z roku na rok. Do ich rozwoju w niemałej mierze przyczyniła się stanica harcerska Bucze w Beskidach. Tutaj mieściła się szkoła instruktorska kształcąca od lipca 1931 r. bardzo liczne kadry.
Możnym protektorem organizacji był wojewoda Michał Grażyński. Utrzymywał on stały kontakt z harcerstwem i udzielał mu wszechstronnej pomocy. Osobę wojewody karykaturzyści przedstawiali często w harcerskim mundurku.
Harcerstwo miało na Śląsku dobre warunki rozwoju. W roku poprzedzającym najazd hitlerowski Śląska Chorągiew liczyła, według urzędowej statystyki, 15.283 harcerzy i 8.644 harcerek. Była to więc społeczność bardzo liczna.”
Aby obraz był pełny, wspomnijmy, że do liczby 15.283 harcerzy doliczyć należy 216 instruktorów, zaś w liczbie 8.644 harcerek zawiera się 388 instruktorek i tzw. „starszyzny”. Dodajmy nadto, że w Zagłębiu Dąbrowskim było 7.115 harcerzy i 265 instruktorów. Liczba harcerek na tym terenie nie jest znana. Chorągwie dzieliły się na hufce, te zaś na drużyny, a te z kolei na zastępy. Niezależnie od siebie funkcjonowały hufce i drużyny męskie i żeńskie. Tymczasem wróćmy do książki Juliusza Niekrasza:
„Okupant odnosił się do harcerzy wyjątkowo wrogo. Ten nienawistny stosunek wyrobili sobie Niemcy już w okresie poprzedzającym wojnę, a uległ on jeszcze bardziej pogorszeniu po kampanii wrześniowej. Niemcy nie bez racji uważali, że młodzież, która przeszła przez szeregi harcerskie, jest dla niemczyzny stracona.”
Gdy mówimy o harcerstwie, to szczególna rola miała tu przypaść Józefowi Pukowcowi, do życiorysu którego wrócimy w dalszej części niniejszego opracowania. W roku 1930 został on członkiem Komendy Chorągwi w Katowicach, a latem 1939 roku stanął na czele tejże Chorągwi. Oddajmy w tym miejscu głos Józefowi Kretowi, który w swej książce Harcerze wierni do ostatka pisze:
„Komenda Chorągwi w Katowicach postanowiła wykorzystać zmysł organizacyjny i talent pedagogiczny Pukowca na szerszym niż dotąd polu, mianując go w 1930 r. członkiem tejże Komendy. Powierzono mu prowadzenie Wydziału Szkolenia Kadr. Najlepszy hufcowy przechodził teraz na nowy, bardziej odpowiedzialny odcinek pracy harcerskiej. Na tym stawisku opracował realny program szkolenia kadry kierowniczej i konsekwentnie wprowadzał go w życie. Kursy dla zastępowych, drużynowych, kursy instruktorskie, specjalistyczne, prowadzone latem w obozach pod namiotami powiększały stale grono starszyzny śląskiego harcerstwa. Obozy takie urządzał nie tylko na terenie Śląska, ale wybierał dla nich także ciekawe krajobrazowo okolice w całym kraju. Dążył do tego, by cały kierowniczy zespół chorągwiany poznał uroki różnych regionów Polski, uważał bowiem, że takie bezpośrednie zetknięcie jest najlepszą rękojmią kształtowania uczuć patriotycznych. Pojezierza północne, skrawek naszego ówczesnego wybrzeża morskiego, Tatry i Podhale – oto regiony geograficzne, które szczególnie polecał kierownikom kursów. Sam zwędrował je wzdłuż i wszerz i nigdy tych wędrówek w gronie dobranych druhów nie miał dość.
Dla stałych kursów drużynowych, których sporo w tym czasie przeprowadzał, obrał cichą, ustronną miejscowość Suminę, gdzie w lesie nad samą granicą niemiecką rozbijał latem namioty. Kursy w Suminie zyskały sobie uznanie i sławę w świecie harcerskim ze względu na wysoki poziom techniki harcerskiej i ciekawe metody oddziaływania ideowo – wychowawczego. Największą radość sprawiało Pukowcowi, że udawało mu się często przemycić na taki kurs kilku harcerzy z drugiej strony granicy, ze Śląska Opolskiego.
Od chwili wejścia w skład Komendy Chorągwi z każdym rokiem wzrastał jego autorytet w zespole instruktorskim. Stał się duszą tego zespołu, inspiratorem wielu poczynań i podporą każdorazowego komendanta Chorągwi. Przeniósł się w tym czasie do Katowic, gdzie był nauczycielem w dzielnicy Załęże.
W pamięci instruktorów, którzy uszli cało z pożogi wojennej, głęboko utkwił zjazd starszyzny harcerstwa śląskiego zwołany do Suchej Góry w powiecie tarnogórskim w czerwcu 1938 r. Głównym celem tego zjazdu był wybór nowego komendanta Śląskiej Chorągwi Harcerzy. Czasy były niespokojne, Śląsk zaś wyraźnie podminowany przez wrogie siły, dające o sobie znać przez różne akty dywersji. Agresywny hitleryzm podnosił złowrogi łeb na całym pograniczu śląskim. Niebezpieczeństwo, jakie już wówczas rysowało się nad Polską, a najgroźniej zawisło nad Śląskiem, znalazło odbicie w obradach tego zjazdu.
Pukowiec, który od ojca i dziada przejął niejako we krwi czujność przed niemczyzną, parokrotnie zabierał głos. W porywających słowach przedstawiał realność niemieckiego zagrożenia, a zarazem określał zadania śląskiego harcerstwa na wypadek konfliktu zbrojnego. Niebezpieczeństwo to widział wówczas jaśniej niż inni. […]
Latem 1938 roku kilku instruktorów Chorągwi Śląskiej postanowiło udać się gdzieś w odległe zacisze i w niewielkim dobranym gronie pod namiotami czy na wędrówce omówić i wytyczyć linię postępowania dla harcerstwa śląskiego w warunkach wojny. Grono instruktorskie nie miało już wątpliwości, że zbliża się zawierucha wojenna, która w pierwszym rzędzie obejmie Polskę. Trzeba się na nią przygotować. Wojna tym razem nie będzie tylko sprawą walczących armii, wciągnie na pewno całą ludność objętych nią krajów. Harcerstwo winno znaleźć w ramach walczącego społeczeństwa własne miejsce, winno cząstkę ciężaru obrony wziąć na swoje barki.
Wychodząc z takich przesłanek czterej harcmistrze Śląskiej Chorągwi, synowie górników, wyjechali na parodniową wodną wędrówkę po rzekach Wileńszczyzny. Byli to: Józef Pukowiec, Jan Grzbiela, Ludwik Wacławek i Antoni Sylwester.
Przed kilkunastu laty jako mali chłopcy i pierwsi śląscy harcerze brali udział w akcjach plebiscytowych i powstańczych. Była to ich pierwsza harcerska służba Polsce. W obliczu nowego niebezpieczeństwa, jakie zawisło nad Polską i Śląskiem, chcieli w ustronnym zakątku radzić, w jaki sposób harcerstwo śląskie będzie mogło najlepiej służyć ojczyźnie.
Rozważając potrzebę i możliwość przestawienia pracy harcerstwa pod kątem przeciwstawienia się zagrożeniu niemieckiemu Pukowiec i jego towarzysze doszli do wniosku, że nie wystarczy poprzestać na ogólnych założeniach patriotycznego wychowania młodzieży. Należy przygotować harcerską organizację na wstrząs, jakim będzie dla młodych ludzi przyszły konflikt zbrojny, trzeba im uświadomić szereg możliwych sytuacji, jakie może wytworzyć wojna i udzielić ramowych wskazówek, jak się w takich sytuacjach zachować. Wstępne polityczne zabiegi winny wyczulać na destrukcyjne działanie wroga zewnątrz i wewnątrz kraju. Trzeźwo oceniając sytuację harcerstwo śląskie musi także brać pod uwagę perspektywę pracy konspiracyjnej, dywersyjnej pod możliwą okupacją ze względu na bliskość granicy i dlatego konieczne byłoby stworzenie również takiego wariantu planu. Pukowiec rzucił wówczas pomysł głównych kierunków akcji nielegalnej obejmującej dział wychowawczy, charytatywny i bojowy. W tym celu poza naszkicowaniem programu i metod działania konspiracyjnego powinno się przeanalizować harcerską kadrę kierowniczą pod kątem przydatności w nowych warunkach i przewidzieć dla każdego odpowiednią funkcję.
Oto plon krajoznawczej wycieczki ludzi, którzy umieli patrzeć i wyciągać wnioski z rozwoju sytuacji politycznej.”
Józef Kret przedstawia tu działania podejmowane wówczas przez Józefa Pukowca tak, jakby to była wyłącznie jego oddolna, zawieszona w próżni inicjatywa. W rzeczywistości wpisywały się one w szerszy plan realizowany przez polskie czynniki wojskowe, o czym Józef Kret niekoniecznie musiał wówczas wiedzieć. Z kolei wróćmy do tego, co napisał Juliusz Niekrasz:
„W sierpniu 1939 r. Józef Pukowiec został mianowany „mobilizacyjnym”. W obliczu wojny liczono się z tym, że wielu harcerzy z drużyn starszoharcerskich zostanie powołanych do wojska (spodziewano się powszechnej mobilizacji): aby więc uniknąć dezorganizacji w szeregach harcerskich, wszyscy sprawujący komendy otrzymali takich zastępców, którzy byli zwolnieni od służby wojskowej. Utarła się dla nich nazwa „mobilizacyjni”. W przypadku powołania do wojska na przykład drużynowego, funkcję jego obejmował automatycznie „mobilizacyjny”.
Józef Pukowiec został wyznaczony „mobilizacyjnym” przy komendancie Śląskiej Chorągwi Harcerskiej, którym od 11 marca 1939 r. był Ludwik Klama. Został on powołany do wojska 23 sierpnia 1939 r. i w tymże dniu funkcję komendanta chorągwi objął Pukowiec. Przyczyną zwolnienia go od służby wojskowej było skrzywienie kręgosłupa.”
Nietrudno się zapewne domyślić, że owi „mobilizacyjni” z reguły związani byli z siecią dywersji pozafrontowej, organizując harcerzy do walki z niemieckim agresorem. Tak więc we wrześniu 1939 roku śląskim harcerzom i harcerkom przyszło przejść niezwykle ciężką próbę, wykazując przy tym niezwykły hart ducha, poświęcenie i odwagę. Udowodnili oni, że słowa harcerskiego hymnu, Wszystko co nasze Polsce oddamy, były dla nich prawdziwym życiowym drogowskazem.
Tymczasem wróćmy do książki Józefa Kreta, który to – kreśląc sylwetkę druhny Wandy Jordan – Łowińskiej – napisał:
„W ciągu tych wszystkich lat utrzymywała ścisły kontakt z bratnią organizacją na Śląsku Opolskim w Niemczech. Tam harcerstwo nie przerwało pracy, a dla legalności jego działania uchwalono statut w 1924 r., kiedy przyjęto 8 drużyn z tego terenu. W 1926 r. nastąpiło zjednoczenie harcerstwa polskiego w Niemczech, zmieniono też nazwę na „Związek Harcerstwa Polskiego w Niemczech”. Siedzibą Związku był Bytom i obejmował 3 hufce: bytomski, zabrzańsko – gliwicki i berliński, licząc 14 drużyn. Mimo wrogiego stosunku władz niemieckich działalność na obczyźnie była ożywiona, trwała aż do września 1939 roku i nie zamarła nawet w latach wojny.
Druhna Wanda, wraz z Janem Grzbielą, ówczesnym komendantem Śląskiej Chorągwi Harcerzy, utrzymywała i organizowała stałe kontakty z tymi drużynami, a ich przedstawiciele brali udział we wszystkich niemal przejawach życia harcerstwa katowickiego. Granica niesprawiedliwie ustanowiona w 1922 r. nie zdołała przeciąć żywego organizmu narodowego. Te same założenia ideologiczne i programowe metody stały u podstaw tego samego ruchu młodzieży polskiej. Wokół harcerstwa gromadziło się starsze społeczeństwo, do Kół Przyjaciół ZHP należeli niemal wszyscy działacze polonijni.”
O ile bowiem na polu kulturalno – oświatowym, ale także gospodarczym i finansowym, w podtrzymywaniu polskości prym wiódł tu Związek Polaków w Niemczech, sprawując opiekę nad placówkami kulturalnymi, polskimi szkołami, a także zespołami ludowymi, orkiestrami i chórami, współpracując ze Związkiem Towarzystw Szkolnych w Niemczech i Związkiem Spółdzielni Polskich w Niemczech, o tyle praca ideowo – wychowawcza wśród polskiej młodzieży spoczywała przede wszystkim na barkach Związku Harcerstwa Polskiego w Niemczech, a także Związku Polskiej Młodzieży Katolickiej, który to jednak – w przeciwieństwie do ZHP w Niemczech – działał wyłącznie na Śląsku Opolskim. Ryszard Hajduk w książce Tajny Front pisze:
„Na Opolszczyźnie w marcu 1935 roku „zbuntowani młodzi” opanowali kierownictwo Związku Harcerstwa Polskiego w Niemczech. W odpowiedzi na wzmożony terror germanizacyjny postanowiono przejść do generalnej ofensywy. Na walne zebranie przybyło 91 delegatów ze wszystkich środowisk harcerskich Rzeszy, w tym 59 ze Śląska i 19 z Berlina. […] Na tym właśnie zebraniu, ku zaskoczeniu wielu, przygniatającą większością głosów wybrano na przewodniczącego Związku Harcerstwa Polskiego w Niemczech Pawła Kwoczka, trzydziestojednoletniego adwokata, rodem z prudnickiej Grabiny, na naczelnika – dwudziestodwuletniego hufcowego Opola Józefa Kachla, harcerza nadzwyczaj energicznego, a na sekretarza Antoniego Powieckę, hufcowego Zabrza.
Na pozór niby nic się nie zdarzyło, ot, właściwie kolejna zmiana warty. Z każdym miesiącem następowała jednak intensyfikacja działalności i to zarówno Związku Harcerstwa Polskiego w Niemczech, jak i Związku Polskiej Młodzieży Katolickiej na Śląsku Opolskim, którym kierował jeszcze jeden ze „zbuntowanych młodych”, pięć lat starszy od Kachla Wiktor Gorzołka. […]
Jedno nie ulega wątpliwości. Kiedy w czerwcu 1936 roku przybył do Opola nie znany tu Jan Małęczyński, na Opolszczyźnie istniała siatka tajnej organizacji, tajnych grup samoobrony. Na jej czele stała Centralna Trójka Konspiracyjna: Wiktor Gorzołka, Józef Kachel i Wincenty Karuga.”
Jan Małęczyński przybył do Opola w charakterze zastępcy Konsula Generalnego (od listopada 1937 roku pełnił już funkcję konsula), przy czym otrzymał dodatkowe zadanie, mianowicie stworzenie w Opolu placówki wywiadu strategicznego i ulokowanie w konsulacie doświadczonych pracowników wywiadu, którzy zajęliby się budową siatki wywiadowczej. Co prawda sam Małęczyński w swej relacji stwierdza, że do pracy w wywiadzie został zwerbowany na przełomie roku 1938/39, ale Ryszard Hajduk nie daje temu wiary, uważając, że od początku jego praca w konsulacie opolskim nastawiona była na jego przyszłą działalność wywiadowczą. Zwraca on uwagę, że pięć miesięcy po przybyciu Małęczyńskiego na Śląsk na konferencji konsulów polskich w Rzeszy, która odbyła się w listopadzie 1936 roku w Berlinie, zapadła decyzja skupienia wszystkich spraw harcerskich i młodzieżowych z terenu Niemiec w rękach Konsulatu Generalnego w Opolu, co – jak zaznacza – stanowiło zasadniczy wyłom w dotychczasowej praktyce. Przypomina on nadto:
„W drugiej połowie 1934 roku Oddział II Sztabu Głównego Wojska Polskiego przystąpił w jak największej tajemnicy do prac przygotowawczych związanych z penetracją gruntu w celu przeprowadzenia akcji dywersyjnej na terenie nieprzyjaciela, w krajach neutralnych lub na terenach własnych zajętych w czasie wojny przez wroga. W tym celu wykorzystano powołaną w roku 1928 specjalną Ekspozyturę Oddziału II w Warszawie. Szefem nowo utworzonej placówki, tak zwanej ekspozytury nr 2, mianowano wówczas majora Edmunda Charaszkiewicza.”
Oddział II Sztabu Głównego Wojska Polskiego dysponował na Śląsku Ekspozyturą nr 4, której siedziba od roku 1930 mieściła się w Katowicach i której zadaniem była penetracja terenu na głębokości od 100 do 150 km na terytorium przeciwnika. Miała posterunki oficerskie w Cieszynie, Chorzowie, Nowym Targu, Ostrowie Wielkopolskim i Częstochowie, mając licznych współpracowników na Opolszczyźnie, ze stałymi punktami oparcia w Opolu, Bytomiu, Gliwicach, Zabrzu i Raciborzu. Ryszard Hajduk pisze dalej:
„Z inicjatywy Ekspozytury nr 2 utworzono w Warszawie w roku 1934 przy ścisłej współpracy z Departamentem Konsularnym MSZ centralny ośrodek kierowniczy zakonspirowanej organizacji, znanej pod kryptonimem „K-7”, Komitetu Siedmiu, jako że złożony był z siedmiu osób: trzech oficerów Ekspozytury Nr 2 Oddziału II, trzech urzędników MSZ i siódmej – kierownika Komitetu Wiktora Tomira Drymmera. […] W wypadku wojny Komitet Siedmiu wiązał duże nadzieje z ruchem harcerskim i ruchem młodzieżowym.”
Oddajmy teraz głos konsulowi Janowi Małęczyńskiemu:
„Prócz pomocy dla wywiadu polskiego, o czym pisałem poprzednio, podjąłem się na prośbę współdziałającej z wywiadem organizacji w Katowicach, pomagać młodzieży polskiej na Śląsku Opolskim, zorganizowanej jako ośrodek samoobronno – powstańczy, przekazując jej fundusze i różne materiały.
Nie chciałem znać bliżej kierowników tej organizacji, ani zakresu i planów jej działania, bo każda niedyskrecja w sprawie moich z nimi kontaktów i współpracy byłaby bardzo szkodliwa dla mej roli konsula i pośrednio dla MSZ. Komunikowałem się jedynie z szefem organizacji na Śląsku Opolskim, Józefem Kachlem.”
Członkowie tajnego frontu opanowali z czasem większość stanowisk kierowniczych w Związku Harcerstwa Polskiego w Niemczech oraz obsadzili wszystkie stanowiska zarówno w Zarządzie Głównym, jak i w Komisji Rewizyjnej Związku Polskiej Młodzieży Katolickiej. Oddajmy ponownie głos Ryszardowi Hajdukowi:
„Dziś wiadomo, że wszystkie te osoby to zaprzysiężeni członkowie tajnego frontu. Skład władz związkowych został więc dobrze przemyślany i przygotowany, zadbał o to sam Gorzołka.”
Przyjrzyjmy się w tym momencie strukturze organizacyjnej tajnego frontu, którą to Hajduk scharakteryzował w sposób następujący:
„Centralna Trójka podzieliła Opolszczyznę na dwa rejony. Gorzołce podporządkowane zostały powiaty: Dobrodzień, Strzelce Opolskie, Olesno, Prudnik, Zabrze i Bytom. Konspiracyjną trójkę w mieście Opolu tworzyli: Jan Kiwus, Jan Dobis i Piotr Linkiert; powiatową trójkę Opola – Paweł Kulik z Malina, Teodor Kansy ze Szczepanowic i Franciszek Pandza z Grudzic, Strzelec – Antoni Patoła, Stefan Henkel i Stefan Świerzy, Dobrodzienia – Józef Gomoła, Teodor Rduch i Jan Kotuła, Raciborza – Franciszek Białdyga, Alojzy Smołka i Wiktor Jasny. Organizatorem konspiracji w Oleśnie był Alojzy Ligenza z Borek Wielkich, w Prudniku – Edward Machowski, w Zabrzu – Stanisław Cwołek, Bytomiu – Józef Dombek, Gliwicach – Franciszek Ciupka, Koźlu – Józef Grala, w gminach wielkostrzeleckich: w Dziewkowicach – Paweł Jureczko, Rozmierce – Józef Dziemba, Zalesiu – Władysław Wilkowski, Górze św. Anny – Piotr Guzy, ostatni gospodarz Domu Polskiego w Porębie. Istniała poza tym pełna sieć mężów zaufania. Wincenty Karuga pełnił w Trójce Centralnej funkcję łącznika pomiędzy Opolszczyzną a krajem.”
Wedle Ryszarda Hajduka, opolska konspiracja zrzeszała w sumie około 800 – 1000 młodych ludzi. Równocześnie dynamicznie rozwijał się „oficjalny” ruch harcerski i młodzieżowy. Kierowniczą rolę pełnili tu – jak już wiemy – członkowie zakonspirowanego tajnego frontu. Ryszard Hajduk zauważa:
„Władze hitlerowskie bardzo niepokoiła aktywność młodzieży polskiej. Gestapo w Opolu tajnym listem z 9 czerwca 1937 roku alarmowało Geheimestadtpolizeiamt w Berlinie, że w ciągu dwu lat zanotowano przeszło dwukrotny wzrost szeregów harcerskich i Związku Młodzieży Polskiej.”
Towarzyszyła temu intensyfikacja kontaktów z krajem:
„Wraz z intensyfikacją działalności pojawiały się konkretne dokonania, szczególnie jeśli chodzi o przygotowanie kadry (Dział Zagraniczny ZHP opracował szczegółowy plan przeszkolenia instruktorów w stanicy w Buczu, w Górkach Wielkich koło Skoczowa, na kursach w Suminie nad samą granicą niemiecką, prawie że pod oknami Bożkowych Markowic), zagęszczały się kontakty, tworzyły stałe kanały przepływu informacji, materiałów szkoleniowych. I oto nagle okazało się, że wszystko ruszyło naprzód jelenim skokiem.”
Ale obok tych kontaktów oficjalnych, były i te mniej oficjalne. Oddajmy raz jeszcze głos Ryszardowi Hajdukowi:
„Ochotników do „K-7” szkolono w małych zespołach na terenie Polski tak pod względem ideowym, jak i bojowym. Ośrodki szkoleniowo – instruktażowe zorganizowano między innymi w Warszawie, Kazuniu, Żegiestowie, Zalesiu koło Warszawy, Bielsku, Żywcu oraz w Gdyni. […]
Pierwsze turnusy szkoleniowe dla ochotników „K-7” z terenu Opolszczyzny rozpoczęto w końcu maja 1939 roku. […]
W ośrodkach prowadzono szkolenie systemem turnusowym. Przeciętnie turnus trwał tydzień, bywały jednak dwu-, trzytygodniowe. Program, oprócz szkolenia ideowego, obejmował zajęcia praktyczne z zakresu posługiwania się materiałami wybuchowymi, wykonywania granatów, strzelanie z pistoletów i karabinów, rzuty granatami, zakłócanie funkcjonowania urządzeń telefonicznych itp. Niektóre turnusy, gdy przeważała młodzież żeńska, bywały ukierunkowane na sprawy wywiadowcze. Wówczas kategorycznie zabraniano sporządzania notatek.
Grupy dywersyjne otrzymywały odpowiednią ilość „grochu” i „gwoździ”, materiałów wybuchowych i pistoletów, amunicję, zapalniki, lonty, granaty ręczne, kolce dywersyjne, linki stalowe, klucze do rozkręcania szyn. Radomskie visy miały starannie spiłowane numery ewidencyjne, a z wyprodukowanych w Pionkach kostek dynamitu usunięto napisy i znaki firmowe. […]
Materiały wybuchowe, broń, amunicję, sprzęt minerski deponowano nad granicą, ukrywano w przemyślnie zbudowanych skrytkach, zakopywano w rejonie działania grupy. Każdej grupie dywersyjnej przydzielano określony teren. Część zadań dla grupy sprecyzowano jeszcze przed wybuchem wojny, inne miały być przekazane przez łączników.”
W ostatnich tygodniach poprzedzających wybuch wojny członkowie tajnego frontu zintensyfikowali działalność wywiadowczą, szczegółowo informując o przebiegu koncentracji jednostek niemieckich, a nadto gromadząc broń i sprzęt niezbędny do prowadzenia działalności dywersyjnej. Ryszard Hajduk tak o tym pisze:
„Tymczasem prawie do końca sierpnia pod nosem agentów penetrujących przygraniczne tereny przerzucano „groch” i „gwoździe” na niemiecką stronę. Tylko w dwóch wypadkach powinęła się „szmuglerom” noga. Raz pod Kucobami, w Oleskiem, transport przeznaczony był dla Alojzego Ligenzy, gdzie ludziom po porzuceniu trefnego towaru udało się zbiec, i drugi raz pod Markowicami. Ten „towar” zdołano zakopać w lesie, lecz strażnicy graniczni zastrzelili jednego spiskowca – Zydka.”
Ryszard Hajduk podsumowuje:
„Jest rzeczą wręcz niewiarygodną, a jednak prawdziwą, że mimo dużej aktywności organizacji opolskiej zarówno Abwhera, jak i władze bezpieczeństwa nigdy nie wpadły na jej ślad. Węszyły, przypuszczały, lecz nie rozszyfrowały ani organizacji opolskiej, ani powiązań z przygotowaną w środowisku powstańczym i przysposobienia wojskowego śląską siecią dywersji, kierowaną przez porucznika rezerwy Józefa Korola, rodem ze Strzelec Opolskich, byłego starostę w Tarnowskich Górach, od 1937 roku dyrektora biur Zarządu Miejskiego w Chorzowie, i terytorialną śląską siatką wywiadu pomocniczego, której kierownikiem był opolanin inżynier Józef Szmechta. A ta utorowała sobie z początkiem roku 1939 bezpośrednie, niezależne od przedstawionej powyżej struktury organizacyjnej, kanały „za miedzę”. Ścieżkami zażyłych przyjaźni drążono w głąb Opolszczyzny i dalej.”
Organizacja K-7 swoje wielkie chwile święciła latem i jesienią 1938 roku, kiedy to czarne chmury zawisły nad Czechosłowacją. Należy wiedzieć, że obok licznych polskich organizacji, które funkcjonowały na stopie legalnej, kultywując polskość zaolziańskiej ziemi w obszarach kultury, oświaty, ruchu spółdzielczego itp., nie brakowało tam inicjatyw, które prowadziły działalność konspiracyjną, stawiając sobie za cel oderwanie tej części Śląska Cieszyńskiego od Czechosłowacji w drodze zbrojnego powstania.
W sumie sytuacja była tu pod wieloma względami podobna do tej, jaka istniała w niemieckiej części Śląska. Polska młodzież zamieszkująca Zaolzie również prowadziła działalność harcerską, krzewiąc miłość do kraju ojczystego, patriotyzm oraz tradycję ZHP. Ostatnim komendantem Harcerstwa Polskiego w CSR był druh Karol Raszka, któremu podlegały hufce: orłowski, karwiński, ostrawski, bogumiński oraz czesko-cieszyński. Godnym podkreślenia jest, że na Jubileuszowym Zlocie Światowego Skautingu, który odbył się w dniach 10 – 24 lipca 1935 r. w Spale, Harcerstwo Polskie w Czechosłowacji reprezentowało 498 osób.
Nie wszystkim jednak taka działalność wystarczała. W połowie 1935 roku powstała tu organizacja „Wilcze Zęby”. Skład osobowy jej sztabu po reorganizacji, jaka nastąpiła w sierpniu 1936 roku, przedstawiał się następująco:
Komendant – Józef Kominek
Zastępca komendanta – Alojzy Krzyż
Szef sztabu – Edward Potysz
Zastępca szefa sztabu – Gustaw Żwak
Szef działu propagandy – Jerzy Polaczek
Zastępca szefa działu propagandy – Alojzy Strokosz
Szef działu informacji – Franciszek Janiurek
Zastępca szefa działu informacji – Józef Niemiec
Szef działu kurierskiego – Józef Szybka
Teren podzielono na sześć obwodów:
– frysztacki /d-ca – Adolf Kubaczka/
– bogumiński /d-ca – Jan Wojtek/
– jabłonkowski /d-ca – Jan Krzyż/
– frydecki /d-ca – Gustaw Żwak/
– ostrawski /d-ca – Józef Szybka/
– hulczyński /d-ca – Józef Niemiec/
Zachował się spis członków organizacji, sporządzony na potrzeby ekspozytury Oddziału II Sztabu Głównego WP, zawierający także adresy zamieszkania, informacje o zatrudnieniu i przynależności do innych organizacji. Jak wynika z tego dokumentu, w tym czasie organizacja „Wilcze Zęby” liczyła 185 członków. Większość z tych osób w niedalekiej przyszłości stać się miała fundamentem, na którym zbudowano zaolziańskie struktury ZWZ / AK.
Na wyraźne żądanie rezydentów polskiego wywiadu w listopadzie 1936 roku Józef Kominek rozwiązał „Wilcze Zęby”. Organizacja ta nie przystąpiła do działalności bojowej, do której się szykowała. Natomiast Kominek (podobnie jak kilka dalszych osób związanych dotąd z „Wilczymi Zębami”) związał się z polskim wywiadem – jako kadra dla przyszłych, ewentualnych działań dywersyjnych.
W roku 1937 podjęła działalność na tym terenie wspomniana organizacja K-7, która miała za zadanie stworzyć zalążek organizacji dywersyjnej mającej działać na terenie Zaolzia na wypadek, gdyby doszło do eskalacji konfliktu polsko – czechosłowackiego. W lutym 1938 roku organizacja K-7 została zreorganizowana i podzielona na dwa odcinki:
– odcinek A – społeczno-polityczny (kierował nim Edward Potysz)
– odcinek B – bojowo-dywersyjny (kierował nim Józef Kominek)
Całością dowodził Rudolf Kobiela. W tym czasie organizacja miała charakter kadrowy i liczyła raptem kilkunastu ludzi (łącznie w obu odcinkach). Dopiero wiosną 1938 roku przystąpiono do jej rozbudowy. Pod koniec maja 1938 roku odcinek B liczył już 42 ludzi, a dwa miesiące później (28 lipca 1938 roku) – 150 ludzi. Później jednak nastąpiło nieznaczne uszczuplenie szeregów, co spowodowane było ogłoszeniem powszechnej mobilizacji i powołaniem części członków Organizacji Bojowej (utworzonej w miejsce odcinka B organizacji K-7) do czechosłowackiego wojska. W rezultacie w momencie gdy dochodzi do zbrojnego wystąpienia, Organizacja Bojowa ma do dyspozycji 131 ludzi.
Stosowny rozkaz otrzymała ona w nocy 22/23 września 1938 roku i jeszcze tego samego dnia przystąpiła do działania (do pierwszych starć w Czeskim Ceszynie doszło już poprzedniej nocy). Osiem drużyn, z których każda składała się z pięciu patroli (liczących od 3 do 5 ludzi), zaopatrzonych w przerzuconą przez granicę broń, dokonało w sumie 25 ataków na obiekty użyteczności publicznej oraz posterunki policji, tracąc przy tym trzech zabitych i czternastu rannych. Trzydziestu bojówkarzy pochwyciła czeska policja. Wśród zabitych był podharcmistrz Witold Reger, komendant cieszyńskiego hufca ZHP, oraz drużynowy ZHP Jan Kotas.
Poświęciłem tym stosunkowo niewielkim organizacjom z terenu Zaolzia (na tle opisanych wcześniej) tak wiele uwagi ze względu na rolę, jaką przyszło ludziom, którzy byli z nimi związani, odegrać w strukturach Okręgu Śląskiego ZWZ – AK.
W drugiej połowie lipca 1939 roku przystąpiono na Górnym Śląsku do tworzenia batalionów ochotniczych. Z inicjatywą w tej sprawie wystąpiły władze wojskowe, które za pośrednictwem gen. Jana Sadowskiego, dowódcy 23 Dywizji Piechoty, zwróciły się w tej sprawie do Zarządu Głównego Związku Powstańców Śląskich. U boku tychże batalionów zaczęto tworzyć drużyny młodzieżowe, złożone z członków Oddziałów Młodzieży Powstańczej oraz druhów Śląskiej Chorągwi Związku Harcerstwa Polskiego. Do ich zadań należały: opieka sanitarna, utrzymywanie łączności, a także służba wartownicza i obserwacyjna.
Wojciech Kempa
fragment opracowania
„Okręg Śląski Armii Krajowej
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!