Spośród przywódców gangów, na których policja sztokholmska koncentruje się w ramach „Operacji Rimfrost”, piętnastu z trzydziestu dwóch to imigranci w drugim pokoleniu, a pozostałych siedemnastu to imigranci urodzeni za granicą – wynika z artykułu zamieszczonego w lewicowej gazecie Expressen, która to jednak kwestionuje związek pomiędzy wysoką przestępczością i masową imigracją.
We wtorek Expressen poinformował, że zapoznał się z tzw. Listą celową policji z „Operacja Rimfrost”. Wynika z niej, że w Sztokholmie jest 32 przywódców gangów – wszyscy wywodzą się ze środowisk imigracyjnych. Piętnastu z nich urodziło się w Szwecji, ale z rodziców imigrantów, przy czym większość – ośmiu z nich – bierze udział w konflikcie w Rinkeby. Pozostałych 17 przybyło do Szwecji jako dzieci lub dorośli.
Zgodnie z obowiązującymi przepisami nie można wydalać przestępców ze środowisk migracyjnych, jeśli urodzili się w Szwecji. Co ciekawe, Expressen skupia się w całym artykule wyłącznie na tym, a nie zupełnie ignoruje fakt, że bez imigracji lub przy w Sztokholmie nie byłoby lub przynajmniej byłoby mniej gangów.
Expressen za to stwierdza, że żaden z liderów gangu nie jest nowo przybyłym imigrantem, więc dochodzi do wniosku, że ograniczenie imigracji nie wpłynęłoby na zmniejszenie przestępczości.
/Voice of Europe/
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!