Felietony

Wspomnijmy duchownych – kresowych męczenników

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Niedawno w Polsce obchodziliśmy Dzień Męczeństwa Duchowieństwa Polskiego w czasie II wojny światowej. Wspomnienie ofiary, jaką z miłości do Ojczyzny i Boga złożyli Polscy kapłani powinno nam uświadomić znaczenie roli kapłana w życiu naszych przodków. Służba kapłańska często wywoływała wściekłość wrogów Polski, którzy pozbawiając życia polskiego kapłana świadomie dokładali mu dodatkowych cierpień.

O ile w świadomości społeczeństwa żywa jest myśl o kapłanach, którzy ponieśli śmierć z ręki niemieckiego okupanta, o tyle często zapomina się zupełnie o kapłanach, którzy cierpieli za miłość do Chrystusa i Polski na terenie wschodnich województw II Rzeczypospolitej.

Pomimo apelu, jaki Jan Paweł II wygłosił w Bydgoszczy w 1999 roku :

Nasz wiek XX, nasze stulecie ma swoje szczególne martyrologium w wielu krajach, w wielu rejonach ziemi, jeszcze nie w pełni spisane. Trzeba je zbadać, trzeba je stwierdzić, trzeba je spisać, tak jak spisały martyrologia pierwsze wieki Kościoła i to jest do dzisiaj naszą siłą – tamto świadectwo męczenników z pierwszych stuleci. Proszę wszystkie Episkopaty, ażeby do tej sprawy przywiązały należytą wagę. Trzeba, ażebyśmy przechodząc do trzeciego tysiąclecia spełnili obowiązek, powinność wobec tych, którzy dali wielkie świadectwo Chrystusowi w naszym stuleciu1,

Episkopat Polski, który tak chętnie zwykle przytacza słowa świętego Jana Pawła II milczy w sprawie losów kapłanów polskich, będących ofiarami ludobójstwa na narodzie polskim z rąk UPA. Milczy, zdając sobie sprawę, że w czasie zdradzieckiego ataku na polskie kościoły, w których przebywali wierni na niedzielnej Eucharystii doszło do wielkiego świętokradztwa w murach świątyń Bożych. Episkopat Polski słusznie podkreśla liczne przykłady męczeństwa polskich duchownych z rąk niemieckich w czasie wojny. Jednak w sercach zwykłego katolika rodzi się pytanie, czym gorszy w swoim męczeństwie od choćby błogosławionego biskupa Michała Kozala lub świętego Maksymiliana Marii Kolbego był torturowany i zamęczony w okrutny sposób ks. Józef Aleksandrowicz2 – proboszcz parafii Zabłotców (dek. Włodzimierz Wołyński), któremu bandyci skręcili kark i porzucili ciało na stopniach ołtarza.

Z zachowanych świadectw tamtych dni wyłania się obraz męczeństwa tysięcy polskich chrześcijan ginących wraz ze swymi kapłanami. Przykładowo w kościele rzymsko-katolickim w Kisielinie, według relacji świadka, mordercy spod znaku UPA:

Zaczęli mordować nożami i (…) wyciągać ofiary na dwór do dalszego mordowania i dać miejsce innym … widział, że wprost w kościele zdzierali ubranie, a dzieci, których było dość dużo, były mordowane nie tylko nożami… Dzieci rozrywali na dwoje, albo rozbijali główki o mur tak, że mózgi zostawały na ścianach i posadzce.
Innych mordowali siekierami
3.

W prowokacyjnym wpisie, jaki znalazł się w ostatnich dniach na oficjalnym profilu konsulatu Ukrainy w Krakowie na portalu Facebook został opublikowany post ze zdjęciem przedstawiającym zbrodniarza wojennego Romana Szuchewycza i innych członków Ukraińskiej Powstańczej Armii. Sytuacja idealna, aby osoby tworzące polski rząd stanęły w obronie pamięci polskich ofiar ludobójstwa na Kresach. Tysiące potomków ocalałych z tej zbrodni ma dość tylko pięknych deklaracji w lipcu na rocznicę kulminacji mordów. Czy znów musi wystąpić polityk Izraela, jak miało to miejsce na początku br., potępiając kult banderowców, aby dołączyli politycy tworzący polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych? A może zwykli ludzie mają troszczyć się o pamięć Polaków, których śmierć spotkała z rąk ukraińskich szowinistów. Jeśli tak, jestem pewny, że spokojnie sobie z tym poradzą. Zostaje tylko kwestia pytania, po co nam tacy reprezentanci polskiej pamięci historycznej?

Krzysztof Żabierek
Fot. niedziela.pl

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!