Był poranek sierpniowy, słoneczko ledwo się obudziło, a na polu ruch niesamowity. Z wozów zeskakiwały kobiety i mężczyźni. Kobiety szybko organizowały punkty z wodą i jedzeniem i miejsca do odpoczynku w cieniu sosny, a mężczyźni zaczęli klepać kosy. Szczęk kos był tak jazgotliwy, że roznosił się po całej wsi. Zadzwonił dzwon w bramie kościelnej, dając znać, że czas zacząć żąć, aby zdążyć zrobić jak najwięcej przed południowym żarem z nieba.
Przemek stanął w linii z innymi mężczyznami i zaczął iść tak jak inni – krokiem balansującym, zsynchronizowanym z ruchami posuwistymi kosy. Przez jego bielonkę prześwitywało we wschodzącym słońcu muskularne i postawne ciało, a na jego głowie włosy o kolorze kruczoczarnym falowały delikatnie w porannym wietrze. Za nim znalazła swe miejsce Magda – piękna blondynka o figlarnym uśmieszku i o kształtach jak z obrazu w kościele, na którym są namalowane Anioły. Zbierała ścięte zboże i wiązała szybko, odrzucając snopek za siebie z gracją. Za tym kobiecym szpalerem krzątały się mamy, które zbierały snopki i stawiały w snop mendel (15 małych snopków w jeden snop) do transportu.
Przemek coraz częściej spoglądał w stronę Magdy, a dziewczyna zajęta swą pracą nie zwracała na to uwagi – Przemek nie dawał za wygraną i w końcu ich wzrok spotkał się. Magda zastygła w bezruchu jak zaczarowana, a Przemek przekazał jej promienny i serdeczny uśmiech. W tym momencie podbiegła do Magdy mama Przemka i powiedziała „ Idź no i przynieś wody, bo chłopom chce się pić, ja Ciebie zastąpię”. Magda pobiegła po wodę, ale potem już pracowała w innym szeregu. Na przerwie tylko spoglądali na siebie i uśmiechali się i tylko tyle – bo mężczyźni osobno rozprawiali o dalszych planach żniwnych i wykopkowych i czyje pole jest następne, a które potem będzie.
Mama Przemka podeszła do mamy Magdy i powiedziała tak: „Szanowna Kumo mamy mus iść do dziewosłęba, bo przecież nie damy naszych dzieci na zatracenie”. Oj tak macie racje Kumo – powiedziała mama Magdy: „Moja córka na zniesławienie – Nigdy na to nie pozwolę!!!”; „To co, w niedzielę przed mszą zmówimy dziewosłęba, niech radzi” – powiedziała mama Przemka. „To spotykamy się w naszej czy waszej sobótce?” – spytała mama Magdy. „Nie, najpierw nich uradzą przy bramie nestorskiej nasze chłopy. Potem zobaczymy”.
Pod Bramą spokojnie usiadł ojciec Przemka w oczekiwaniu na dziewosłęba. Po chwili dołączył ojciec Magdy i wtedy siedzący mężczyzna wstał. Mężczyźni stali w skupieniu, nie rozmawiali ze sobą i czekali na spotkanie. Po chwili do nich dołączył trzeci mężczyzna, wymienili się ukłonami przez skinięcie głowy, trzymając swe kapelusze w dłoniach, bo byli na kościelnym (na Poświęconej Ziemi mężczyźni nigdy nie zakładali swych kapeluszy). Rozmawiali szeroko gestykulując, ale bardzo po cichu. Nie było słychać o czym mówią. Spod sobótki wpatrzony wzrok rodziny Magdy i samej Magdy zamarł w bezruchu. Zza kościoła widać było wychyloną głowę Przemka. Zadzwonił dzwon i wszyscy weszli do kościoła. Po Mszy Świętej obie rodziny opuściły kościół, wymieniając się ukłonami pożegnalnymi i również nie rozmawiali.
Na bryczce mama Magdy nie wytrzymała i rzuciła od niechcenia: „No co – co uradziliście?”. Mąż odpowiedział: „Za tydzień kolejne rozmowy, ale teraz ani mru mru o sprawie. Po co naszą Magdę mitryngować? Ona musi zażywać spokoju teraz i modlić się o wstawiennictwo u jej patronki. Ty nie mąć kobieto i daj wolę Bożą za przepust i czekaj w spokoju na objawienie wszystkich spraw w ufności do naszej Świętej Panienki, aby miała baczenie na nas w tym dobrym czasie”. Magda uśmiechnęła się tylko bardzo skrycie, bo zrozumiała, że sprawy idą w dobrą stronę i że jest akceptacja rodziców na jej miłość. Dojechali do końca wsi i poszli na posiłek.
Przemek wraz z rodzicami jechał na ławie w zaprzęgu dwu koni odwrócony, ale słuchał uważnie co będzie. Ojciec rzekł do swojej żony: „W pierwszy dzień tygodnia, czyli jutro z rana weźmiesz gęś siodłatą i pójdziesz na plebanie tam, gdzie jest parafia mojego ojca, bo tam miał Przemko chrzest. Pójdziesz do domu dziewosłęba i następnie na zakrystie z nim. Tam spiszecie akt Przemka z narodzin i chrztu tak jak to było, ale uważaj bacznie, aby wikary się podpisał i dziewosłęb tamtejszy też. Ty też masz to podpisać w ich obecności”. –„No czyś ty blekotu się najadł? Najlepszą sidłatą gęś damy białą?!!!” –„Na Kościół się nie żałuje, bo to grzech i co ludzie powiedzą. Miej babo honor. Ja pojadę w pole wozić, bo trza pomagać sąsiadom, a nasz urwis niech w domu drwa rombie, bo na placki weselne będzie jak znalazł” (młody własnoręcznie musiał zapewnić opał do pieczenia i gotowania na całe wesele, które czasami trwało nawet tydzień). Przemkowi zrobiło się ciepło ze szczęścia i radował się całym swoim sercem, że jest akceptacja rodziców – to tak jak słodki balsam kapałby na jego młodzieńcze serce – ale się nic nie odzywał, bo z rodzicami się nie dyskutuje. „W piąty dzień tygodnia mamy rozmowę z Prałatem w obecności naszego dziewosłęba. Jak nie będzie jakichś koligacji, to możemy stalować zrękowiny – ale odpowiedź będzie w Niedzielę. -„Jakie skoligacenia?” spytała się mama Przemka. Ociec powiedział: „ Diabeł (i splunął za siebie) jest w szczegółach – rozumiesz, że musi to być jasne, bo kazirodztwo to grzech śmiertelny! Nie chcę, żeby ktoś miał pretensje na zapowiedziach do naszego Przemka, albo co gorsze do Magdy. Zapowiedzi i nauki muszą być czyste i skupione na modlitwie, a nie na waśniach”.
„Łola Boga, Łola Boga, czy nas stać na takie weselisko i takie koszty?” umartwiała się mama Przemka, podając do stołu. „Nie biadol babo, wiano już jest obiecane na 10 morg dla Magdy, a dla Przemka uczciwa spłatka się znajdzie. Uzgodniliśmy, że kupimy gospodarkę od starego kowala, co jego synowie do Homerki po powstaniu musieli uciekać. Trochę czerwieńców praskich mamy przecież my jak i rodzice Magdy też mają. Tak oto uwijemy gniazdko dla naszych gołąbków, a i Przemek nauczy się od kowala fachu i na chleb będą zawsze mieli. Stary Kowal dostanie wieczyste, a i zawsze się przyda do zabawy z dziatwą, gdy trza będzie obrządek zrobić, a gdy Przemcio w kuźni będzie służył, bo czasy idą niespokojne”. -„Takie duże wiano? Po co takie Magdzie – przecie oni mają jeszcze dwie córy?” – spytała żona. –„Wiesz przecie dobrze, że tobie niczego nie brakowało i nie brakuje, a swe wiano masz do dzisiaj i chłopaki mają bielonki i porządne portki i na surduty też staje. Magda też będzie chciała, aby były wełniaki w domu i prawdziwe korale, a nie paciorki malowane – Przecie jest Polką tak jak Ty! Biednych i Kościół przecie też trzeba wspomagać. Wiesz przecie, wiesz, bo nasza Królowa Jasnogórska tak nakazuje, a Królowej trza słuchać, bo biada temu, co nie słucha”.
Na Boże Narodzenie odbyło się huczne weselisko, okowity, miodów i pieczystego nie brakowało i my całą Redakcyją tam my byli jedli i tańcowali i Wam prawdę opowiadali.
Skorowidz słów:
- Szanowna Kumo – zwrot grzecznościowy, obowiązujący tylko pomiędzy mężatkami;
- Dziewosłęb – osoba pomagająca kojarzyć rodziny tak, aby nie doszło do zawirowań genetycznych, wynikających z pokrewieństwa, często pisarz parafialny, spisujący Akty Kościelne dla wiernych parafii i opłacany przez parafian za swe usługi;
- Na zatracenie – pełna izolacja mężczyzny, który dopuścił się grzechu kazirodztwa poprzez nie poddanie się badaniom ksiąg przed ślubem (Począł dziecko na przykład z kuzynką, nie wiedząc o tym, bo nie badał dokumentów i dlatego nie dostał ślubu);
- Na zniesławienie – dotyczy kobiet – ta sama procedura, która obowiązuje mężczyzn jak pkt 2.
- Sobótka – miejsce, w którym parafianie z oddalonych wsi czekali na Mszę Świętą. Czasami, aby zdążyć na mszę wychodzili w sobotę w nocy, dlatego nazwa sobótka. To miejsce to zadaszenie wydłużone wokoło kościoła drewnianego z płotem, który osłaniał od wiatru. W kościołach murowanych to były ganki wejściowe do kościoła oraz osłonowy płot murowany na około kościoła, który też osłaniał od wiatru. Tam się można było odświeżyć i przygotować do Mszy Świętej. Nikt w ubłoconych butach nie miał czelności wejść do kościoła.
- Brama nestorska – Brama w kościele, często z dzwonem fundowana przez starszych wsi. Dzwon miał dwojakie zadanie: Uczestniczył w wydarzeniach Kościoła i alarmował, że w danej wsi jest potrzebna pomoc natychmiastowa, na przykład z powodu powodzi, czy pożaru lub napaści jakichś zbirów. Dzwon taki zawsze miał inny ton od dzwonu głównego. Wszystkie dzwony się różniły tonem, dzięki temu rozpoznawalność ich była duża. Taka brama też była miejscem spotkań starszyzny wsi, celem bieżących uzgodnień, na przykład w pomocy żniwnej lub pracy na rzecz kościoła z danej wsi. Były często fundowane tam ławeczki lub inne miejsca do siedzenia.
- Wiano – część majątku, którą wnosiła kobieta do rodziny, którą zakładała. Ta część majątku zarządzana była przez kobietę i zyski osiągane z tej części podlegały decyzyjności kobiety. Kobiety miały w Polsce zawsze swoje pieniądze i stać je było na wiele rzeczy – nie tak jak kobiety na zachodzie Europy. Dzięki temu również jako pierwsze kobiety w świecie Polki miały głos w wyborach elekcyjnych na Sejmach Polski. Ten stan rzeczy zaburzyły oczywiście zabory, a potem komunizm. Dlatego w Polsce nie było ruchów feministycznych, bo te ruchy nie miały czego bronić w Polsce. Do dzisiaj funkcjonuje takie głosowanie we wspólnotach mieszkaniowych, czyli głos dzielony na połowę dla małżonka i żony, zgodnie z aktem notarialnym i dlatego te wspólnoty rozwijają się tak dobrze. Na Zachodzie kobiety do dzisiaj takich praw nie mają.
- Spłatka – darowizna ze strony rodziny pana młodego. W zamian za to syn nigdy nie mógł wnosić roszczeń do majątku rodziców. Z tej części majątku jego obowiązkiem jest utrzymać jego rodzinę i żonę. Mąż nie mógł zarządzać majątkiem żony (wianem), ale mógł doradzać żonie jak zarządzać tym majątkiem, ale tylko wtedy, gdy żona prosiła go o to.
- Wieczyste – status obcej osoby, na przykład starszej, od której kupiono gospodarkę, a ta osoba nie ma gdzie pójść mieszkać, bo jego dzieci musiały opuścić Polskę w wyniku zawirowań wojennych czy politycznych. Posiadanie osoby na wieczystym w swym gospodarstwie to był wielki zaszczyt i splendor we wsi dla osób, które takie decyzje podejmowali.
Ps.
Apeluje do wszystkich Polaków w sprawie burzenia murów w kościołach i rozbierania ganków wejściowych w dzisiejszych czasach. To jest wyzbywanie się własnej historii. Tam odbywały się najważniejsze sprawy dla wsi i małych miasteczek przecież. Tam była obrona i schronienie. A teraz mówią, że Kościół niewidoczny i trzeba ażurowy płot, tak jak na Zachodzie. Nie dajcie się na to nabrać i gońcie tych, co takie decyzje podejmują aż do bram nicości, bo to mali ludzie bez szacunku dla siebie i dla naszej historii.
Jan Bartoszewski
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!