W niemieckim resorcie spraw zagranicznych narasta zdziwienie, które jest spowodowane zwlekaniem polskich władz z udzieleniem zgody na rozpoczęcie misji dyplomatycznej nowemu ambasadorowi Niemiec – napisała niemiecka gazeta „Sueddeutsche Zeitung”.
Niemiecki dziennik napisał w poniedziałek o problemach z uzyskaniem przez nowego ambasadora RFN w Warszawie zgody polskich władz na rozpoczęcie misji dyplomatycznej. Czytamy, że Arndt Freytag von Loringhoven czeka na agrément od trzech miesięcy.
Dziennik pisze, że poprzedni ambasador Rolf Nikel zakończył w czerwcu, po sześciu latach, misję dyplomatyczną w Polsce. Otrzymał nawet od polskich władz odznaczenie – Krzyż Komandorski Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej.
„Nikel ma za sobą po części burzliwe lata, naznaczone konfliktem o reformę sądownictwa, która jest przeprowadzana przez narodowo-konseratywny polski rząd czy dyskusję o reparacjach. Zanim wrócił do Berlina zapewniał jednak, że stosunki polsko-niemieckie ‚są lepsze, niż się wydaje’. O tym chciałby się także przekonać następca Nikela, Arndt Freiherr Freytag von Loringhoven, lecz Polska go nie wpuszcza” – napisał Dziennik.
Podkreślono, że w przypadku zaprzyjaźnionych krajów, udzielenie agrément zwykle przebiega szybko. „Jednak na początku wydawało się, że zwłokę można wyjaśnić. Z jednej strony koronakryzys spowolnił działania dyplomatyczne, z drugiej zaś w Warszawie wszystko kręciło się wokół zbliżających się wówczas wyborów prezydenckich. Minęło jednak już sześć tygodni. Sześć tygodni, w czasie których niemieccy dyplomaci kilkakrotnie wypytywali w Warszawie, kiedy nowy ambasador może objąć misję. Pocieszano ich, że to już nie potrwa długo. Czy jest jakiś problem? Ależ nie, brzmiała odpowiedź” – czytamy.
W tekście zaznaczono, że zachowanie jest nietypowe, „w przypadku zaprzyjaźnionych krajów UE”, co powoduje zdumienie w niemieckim MSZ.
Zdaniem dziennika przyczyną takiego stanu rzeczy mogą być np. „stronnicze relacje” mediów należących do niemiecko-szwajcarskiej grupy Ringier/Axel Springer, na które skarżył się w czasie kampanii prezydenckiej Andrzej Duda. Niemiecki charge d’affaires został wówczas wezwany do polskiego resortu spraw zagranicznych.
W tekście zaznaczono, że polski rząd chce ograniczyć wpływy zagranicznych mediów, w związku z czym, w opinii dziennika, zwłoka może być próbą wywarcia presji na stronie niemieckiej.
W tekście czytamy, że raczej nie przypuszcza się by strona polska miała zastrzeżenia co do samej osoby nowego ambasadora.
„Bliskie (polskiemu) rządowi media poruszają jednak temat historii rodziny przyszłego ambasadora” – zauważa dziennik. Czytamy, że ojciec dyplomaty, Bernd Reytag von Loringhoven, późniejszy oficer Bundeswehry, pod koniec wojny przygotowywał, jako adiutant, narady w bunkrze Hitlera.
Sfrustrowani rządami @pisorgpl Niemcy z teutońskim uporem dążą do dalszego zaognienia konfliktu z Polską. Zamiast fachowca z niemieckiego MSZ Andreasa Peschke chcą nam na siłę wepchać na Ambasadora Niemiec syna sztabowca Hitlera (stoi za nim na zdjęciu), byłego szefa wywiadu BND. pic.twitter.com/ThiMYPPGmj
— Stanislas Balcerac (@sbalcerac) August 24, 2020
„Do rodziny należał też jednak Wessel Freytag von Loringhoven. To on zorganizował ładunek wybuchowy do zamachu na Hitlera 20 lipca 1944 roku” – zwraca uwagę niemiecki dziennik.
Źródło: kresy.pl
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!