Polska to nie miejsce dla Georgette Mosbacher – uważa redaktor naczelny tygodnika „Do Rzeczy” Paweł Lisicki.
Redaktor naczelny „Do Rzeczy” Paweł Lisicki skomentował we wtorek na portalu tygodnika niedawny wywiad Georgette Mosbacher dla Wirtualnej Polski, w którym ambasador USA stwierdziła m.in., że Polska w kwestii LGBT jest „po złej stronie historii” i na Zachodzie uchodzi za państwo „nieprzyjazne mniejszościom seksualnym”, co przekłada się na decyzje inwestycyjne i militarne. Zdaniem Lisickiego Mosbacher powinna za te słowa zostać uznana w Polsce za persona non grata.
Paweł Lisicki zauważył, że Mosbacher kolejny raz wychodzi poza granice dopuszczalnego zachowania dyplomaty, jednak tym razem nie robi tego zabiegając o interesy amerykańskich firm, co według niego dałoby się jakoś usprawiedliwić, ale promując „wrogą Polsce ideologię”. Słowa Mosbacher o tym, że Polska jest „po złej stronie historii” redaktor naczelny „Do Rzeczy” nazwał „głupimi, podłymi i prymitywnymi”.
„Nie poświęciłbym im tyle uwagi, gdyby nie to, że właśnie, pani Mosbacher nie reprezentuje siebie, ale państwo, które mieni się być naszym sojusznikiem. Tymczasem, sądząc po wypowiedziach swego przedstawiciela, zachowuje się nie jak sprzymierzeniec, ale kolonizator. Nie na to żeśmy się z Amerykanami umawiali” – uważa Lisicki.
Zdaniem Lisickiego amerykański sojusznik powinien dementować opinie o Polsce jako kraju nieprzyjaznym mniejszościom seksualnym, a nie je rozpowszechniać. „Jednak w słowach tych trudno nie dopatrzyć się jeszcze czegoś: zawoalowanej groźby i szantażu. Do złudzenia przypominają słowa i zachowania innych ambasadorów, z czasów sowieckich lub przedrozbiorowych. Tyle, że reprezentowali oni wrogą Polsce potęgę a nie tą, która utrzymuje, że jest naszym partnerem. Tak jak odrzuciliśmy czerwoną ideologię komunistyczną, tak, mam nadzieję, nie ugniemy się przed tęczową ideologią genderową” – pisze naczelny „Do Rzeczy”.
Lisicki uważa, że przyszedł czas, by zweryfikować twierdzenia polityków PiS, że „dobre relacje z USA są niezależne od panującego tam ideologicznego szaleństwa”. Jego zdaniem Mosbacher powinna zostać uznana przez polskie władze za persona non grata. „Jeśli Amerykanie traktują Polaków po partnersku, jeśli poważnie zależy im na dobrych relacjach z Warszawą mogą to teraz pokazać odwołując swoją ambasador. Nasza przyjaźń jest chyba więcej warta niż utrzymanie w Warszawie osoby niewłaściwej?” – argumentował.
Według naczelnego „Do Rzeczy” polska niepodległość „za drogo kosztowała”, by pozwalać tak się traktować, jak robi to Georgette Mosbacher. „Polska to nie miejsce dla niej. Polska to nie państwo, gdzie ambasadorzy obcych państw (nawet sojuszniczych) obsobaczają nas i stroją się w szaty nauczycieli” – uważa Lisicki.
Popieramy.
Źródło: kresy.pl
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!