Na początku lutego sąd rodzinny w Złotowie wszczął postępowanie przeciwko rodzicom dwóch 9-letnich uczniów. Chodzi o demoralizację nieletnich przez systematyczne uchylanie się od obowiązku zakrywania nosa i ust – donosi portal Kobieta WP.pl.
Sytuacja miała miejsce we wsi Krajenka w Wielkopolsce. W piśmie czytamy, że uczniowie bez maseczek „stwarzali zagrożenie w stosunku do innych uczniów i personelu placówki zakażeniem wirusem sarscovid 19” (pisownia oryginalna).
– Mój syn był zamykany w klasie na przerwie, mówiono do niego „ty mały covidzie” – twierdzi matka jednego z uczniów w rozmowie z WP Kobieta.
Mimo to rodzice nie zgadzali się, by ich dzieciom narzucać obowiązek zasłaniania ust i nosa. – Nie chcę, żeby córka nosiła maseczkę, bo domagam się swoich praw, które zapewnia mi konstytucja. Mówię o prawie wolności wyboru i oddychania – przekonuje mama uczennicy, wobec której wszczęto postępowanie.
Rodzice dzieci, które odmawiały noszenia masek, zostali oskarżeni o demoralizację. Czują się pokrzywdzeni.
– Wicedyrektor nie przyjęła tego oświadczenia do wiadomości, tylko cały czas mówiła o wytycznych MEN i GIS. Dodawała, że dzieci są zobligowane do przestrzegania regulaminu szkolnego, choć tłumaczyłam, że nad regulaminem szkolnym są wyższe akty prawne, przede wszystkim Konstytucja. Jednak cały czas upierała się przy swoim i ostatecznie przy wyjściu powiedziała: „niech sąd rozstrzygnie, kto ma rację” – relacjonuje mama 9-latka.
– Dla mnie pismo było totalnym zaskoczeniem, szczególnie z takim zarzutem – przyznaje mama drugiej uczennicy. – Zarzut demoralizacji z definicji jest poważny i nie uważam, żeby dotyczył naszych dzieci – dodaje.
Dyrektor szkoły, Andrzej Pietrzak, twierdzi, że to nie z ramienia podstawówki w Krajence pismo trafiło do sądu.
– Nauczyciele zgłaszali, że dwoje uczniów nie nosi maseczek. Wysłałem pisma do ich rodziców z prośbą, aby zastosowali się do tego obowiązku. To nie przyniosło jednak rezultatu. Gdy nauczyciele napisali do mnie po raz drugi w tej samej sprawie, zawiadomiłem policję, prosząc o pomoc w wyegzekwowaniu obowiązku. Na tym skończyła się moja rola. My, jako szkoła, nie składaliśmy zawiadomienia do sądu rodzinnego – powiedział.
Jego słowa potwierdzają policjanci. – To standardowa procedura, ponieważ mamy do czynienia z małoletnimi, za których odpowiadają rodzice. Dzieci nie zostały przesłuchane na komisariacie, by nie generować niepotrzebnego stresu. Teraz sąd rodzinny będzie rozpatrywał, czy faktycznie doszło w tym przypadku do demoralizacji – twierdzi mł. asp. Sławomir Świątkowski z komisariatu policji w Krajence.
Cała sprawa może stworzyć niebezpieczny precedens. Jeśli rodziców uzna się winnych demoralizacji własnych dzieci, to będzie to ostrzeżenie dla innych rodziców, że ws. pandemii nie mogą dzieciom przekazywać własnych poglądów, tylko muszą uczyć je posłuszeństwa aparatowi władzy.
Co wy na to?
Źródło: nczas.com, kobieta.wp.pl
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!