Jak informuje portal nczas.com tzw. kultura „cancel” to bardzo niebezpieczne zjawisko, które niestety dobrze przyjęło się na Zachodzie. Nastolatki z Twittera, Facebooka i TikToka (głównie młode dziewczyny) rozpoczynają akcje hasztagowe skierowane przeciwko jakimś popularnym osobom. Zazwyczaj są to aktorzy, piosenkarze, pisarze etc. Najczęściej powodem jest rzekomy rasizm, homofobia lub szowinizm atakowanych.
Brzmi jak zwykły głupi wyraz buntu? Może tak, ale wielu aktorów straciło z tego powodu pracę, rolę w filmach, wielu muzyków zostało wyrzuconych z wytwórni. Najczęściej więc celebryci posypują głowę popiołem, przyznają się do winy przed dzieciakami i od danego momentu całkowicie zmieniają swoje publiczne zachowanie.
Niektóre gwiazdy jednak sprzeciwiają się temu – najczęściej kończy się to dla nich załamaniem kariery. Wyrok ze strony „generacji Z” oznacza często, że są spalone w Hollywood i mainstreamowych mediach.
Wyjątek stanowią nieliczni, którym udało się zgromadzić rzeszę wiernych fanów – oni nie muszą się obawiać, bo przez lata wypracowali sobie przywilej bycia niezależnymi od nikogo. Do takich osób należą m.in. pisarka J.K. Rowling (Harry Potter), której zarzucano transfobię, czy Clint Eastwood, którego krytykowano za popieranie prawa do broni i konserwatyzm.
Teraz amerykańskie julki uwzięły się na rapera Eminema. W zasadzie to dziwne, że nastąpiło to dopiero teraz. Eminemowi od 30 lat zarzuca się rzekomą homofobię (za używanie słowa „pedał” w tekstach, choć raper zaznacza, że w slangu słowo to nie oznacza homoseksualisty), rasizm (w jednej z piosenek Shady żartował z czarnoskórych kobiet), szowinizm (jego artystyczne alter ego jest seryjnym mordercą blondynek i gwałcicielem). Teksty Shady’ego są ponadto wypełnione czarnym humorem.
W ostatnim czasie Em był krytykowany m.in. za stwierdzenie w piosence, że coming out innego rapera miał służyć jedynie zwróceniu na siebie uwagi oraz za wyśmiewanie młodego pokolenia wykonawców muzyki rap.
Próba „cancelowania” muzyka związana jest jednak z faktem, że nastolatki z Twittera odkryły, iż Shady w piosence „Love the way you lie” rapuje, że przywiąże swoją byłą żonę do łóżka i podpali dom. Piosenka została nagrana w 2010 roku (dzięki refrenowi Rihanny stała się hitem), więc julki trochę późno oburzają się, że to promowanie agresji wobec kobiet.
Wielu komentatorów życia publicznego zastanawiało się, czy raper przeprosi za piosenkę i obieca, że już jej nie wykona – wielu artystów tak próbowało ratować się przed „cancelowaniem”. Eminem zamiast tego wypuścił nowy teledysk do piosenki, której refren brzmi tak:
Nie rozumiem ani słowa z tego co mówicie (jestem głuchy)/
Myślę, że wolę już taki pozostać (jestem głuchy)/
Nie przestanę, nawet gdy moje włosy już posiwieją/
Bo oni nie przestaną dopóki mnie nie „cancelują”/
W tekście Eminem żartuje też ze spraw Billa Cosby’ego i Harveya Weinsteina, od których zaczęła się afera #meToo w USA. Pod koniec piosenki raper zarzeka się jednak „To nie ja, to wina mojego alter ego”.
Jak widać nie wszyscy w USA poddają się poprawności politycznej. Czy muzyka spotkają jakieś przykre konsekwencje z tego powodu? Póki co Em zawsze dobrze wychodził na kontrowersjach – na rynku jest już 30 lat, a każdy jego album bije rekordy sprzedaży.
Miejmy nadzieję, ze reszta showbiznesu pójdzie tą drogą.
Źródło: nczas.com
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!