– Wolność akademicka ma kłopoty w Ameryce, Wielkiej Brytanii i Kanadzie, jak wynika z nowego badania, które przeprowadziłem na ten temat – poinformował Eric Kaufmann. Badanie dowodzi dyskryminowania konserwatystów na uniwersytetach.
Eric Kaufmann jest profesorem politologii w Birkbeck College, a także University of London i jest związany z Center for the Study of Partisanship and Ideology (CSPI) oraz Manhattan Institute. – Zagrożenia dla wolności akademickiej wynikają z dwóch powiązanych ze sobą sił. Groźby ze strony kierownictwa i kolegów za niepopularne opinie reprezentują to, co nazywam twardym autorytaryzmem, w tym sensie, że cenzura jest narzucana przez instytucję, a konsekwencje sięgają od zwolnienia z pracy aż po przydzielenie niepopularnego kursu lub odtrącenie przez kolegów. Ale istnieje też miękki autorytaryzm, który wynika z dyskryminacji politycznej przy zatrudnianiu, awansach, grantach i publikacjach – zaznaczył Kaufmann, referując swoje badania o dyskryminacji na uniwersytetach.
– Konserwatywni pracownicy naukowi dokładają coraz większych starań, by nie urazić osób sprawujących władzę, takich jak kierownicy wydziałów, lub by ich poglądy nie stały się znane osobom z ich branży, które będą oceniać ich kandydatury lub prace – zaznaczył. – W Stanach Zjednoczonych co trzeci konserwatywny student lub pracownik naukowy został ukarany dyscyplinarnie lub grożono mu dyscyplinarnie za jego poglądy. Tymczasem 75% konserwatywnych naukowców z nauk społecznych i humanistycznych w USA i Wielkiej Brytanii twierdzi, że ich wydziały są środowiskiem wrogim dla ich przekonań. W USA siedmiu na dziesięciu konserwatywnych naukowców z nauk społecznych i humanistycznych twierdzi, że dokonuje autocenzury. Ponad 90 procent naukowców popierających Trumpa nie czułoby się komfortowo dzieląc się swoimi poglądami z kolegą, a 85 procent ich demokratycznych kolegów zgadza się, że zwolennicy Trumpa powinni milczeć – podał.
– Mrożące krew w żyłach konsekwencje dla mniejszości politycznych wynikają z obawy przed dyscyplinowaniem, jak również z lęku przed konsekwencjami bycia naznaczonym jako ideologicznie dewiacyjny w świecie, w którym ci z lewej strony zwykle przewyższają tych z prawej w stosunku ponad 10 do jednego – zaznaczył. – Niestety, te obawy są uzasadnione. Wykorzystując ukrytą technikę ankietową zwaną eksperymentem listowym, w badaniu z sierpnia 2020 roku stwierdziłem, że czterech na dziesięciu amerykańskich pracowników naukowych nie zatrudniłoby znanego zwolennika Trumpa. Tymczasem jeden na trzech brytyjskich nauczycieli akademickich dyskryminowałby znanego zwolennika Brexitu w poszukiwaniu pracy, pomimo faktu, że 52 procent populacji głosowało za opuszczeniem Unii Europejskiej – zauważył. – Od jednej piątej do połowy pracowników akademickich niżej oceniłoby wniosek o grant o prawicowych poglądach – napisał.
– Połączenie twardego autorytaryzmu i politycznej dyskryminacji sprawia, że życie nonkonformistów jest bardzo niewygodne, co potwierdzają zarówno twarde dane, jak i liczne anegdoty; moje wnioski są zgodne z wynikami wcześniejszych badań – podkreślił.
Sama prawda.
Źródło: medianarodowe.com
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!