Świat stanął w płomieniach, pandemia odbiera nam wiarę i życie, odbiera nam miłość. To, co napisałem, jest moim komentarzem do obecnej sytuacji. Do tragicznych wydarzeń, które stały się codziennością, a która prowadzi do jutra, które może okazać się pogorzeliskiem, miejscem, gdzie żyć się nie da, gdzie nic nie urośnie, gdzie miłość i człowiek się rozwiodą, a on niekarmiony nią uschnie i umrze, bo miłość jest krwią, tym co gwarantuje egzystencję, krew to życie, a miłość to krew. Poniżej zawarłem mój obraz rzeczywistości, na który nie wpłynęło 5 ani 10 lat, a długoterminowy proces. Bo aby dokonać tego, co dzisiaj ma miejsce, potrzeba wielu lat żmudnego i precyzyjnego planu zniszczenia, działań dywersyjnych za plecami, w ukryciu, niecnych i podłych spisków przeciw ludzkości, ale że nie dostrzeżono tego procesu, zmian, które osłabiały naszą obronę i czujność, które stopniowo doprowadzały do upadku, tego nie rozumiem, ale chyba Diogenes ze świecą, wiele tłumaczy. Dosłownie lub w pewnej metaforycznej formie.
Bo brak człowieka, to nie brak istot żywych, a brak wartości w nas, brak ich struktur opartych o egzystencję, brak mądrości i miłości wynikających z ofiary Chrystusa w ludziach, w tych, którzy odpowiadają za naród, kraj, świat, a którzy wiodą nas w przyszłość i którzy kształtują nas i to, co jest wokół. Niestety patrząc na szereg przyczyn, szukając genezy problemu, jego źródła, odpowiedź jest jedna. – To lewica, ideowy marksizm i komunizm, pozbawiający świat tych wartości, elementów i czynników warunkujących naturalne i normalne życie, doprowadziła do obecnej sytuacji. Wydawało się im, że problemem jest właśnie wartość, a pozbawiając jej świat, stopniowo i skutecznie, doprowadziła do tego co widzimy obecnie. Niestety świat był wiecznie tak skomponowany, stworzony i zaplanowany przez Boga, że usunięcie nawet jednego fundamentalnego składnika zaburza jego funkcjonowanie. Tak się kończy zabawa w Boga, w naprawianie świata na własną rękę, w szczególności gdy nie mamy pojęcia, o tym jak jest skonstruowany i jak jego składniki oddziałują na siebie, jakie reakcje je wiążą i jak on, ten Boski świat wpływa na istotę ludzką, na człowieka, który przecież został tak stworzony, aby tutaj czuć się jak w domu, aby wszystko, co jest wokoło, zaspokajało absolutnie jego wszystkie potrzeby, a tak naprawdę musimy zaspokajać je wszystkie, bo nawet jedna potrzeba niezaspokojona wprowadza zaburzenie harmonii i prowadzi do problemów, do chorób. Gdy zabraknie jednego filaru podtrzymującego dach, ten runie, odbierając miejsce bytu i zabijając istoty w nim żyjące. Dla człowieka zaspokajanie potrzeb to podstawa istnienia, tak samo jak kwiat nie rozwinie się bez żyznej, zdrowej gleby, bez świeżej i wartościowej wody, nie będzie rósł prawidłowo, nie rozwinie pąka, a pyłek jego nie będzie wystarczająco wartościowy, by dać nowe, lepsze i piękniejsze życie, tak samo człowiek niezaspokojony nigdy nie będzie wartościowy i zdrowy, a niezaspokojenie jego odbije się nie tylko na nim, ale na jego dzieciach i na obrazie świata, na pokoleniach, które będą żyć i budować przyszłość. Jeżeli świat nazwiemy organizmem, to gdy zabraknie równowagi w zaspokojeniu jego organów, komórek, a nawet myśli, to on umrze, lub co najmniej straci harmonię, doprowadzając do tego, że powstanie dysfunkcja, powstaną problemy, choroby, ostatecznie doprowadzając do jego unicestwienia. Jednak droga do tego co ostateczne, do unicestwienia życia, jest pasmem cierpienia, powolną agonią, czymś, do czego nie można doprowadzić, czemu trzeba przeciwdziałać, przed czym człowieka i świat należy bronić.
A to, że jednak do tego doszło, nie jest wina jednej osoby, ani jednego kraju, to problem globalny i masowy. To wina tych krajów, które decydowały o przyszłości Europy po II Wojnie Światowej, ale też sytuacji historycznej w Europie tuż przed I Wojną Światową. W walce o zaspokojenie potrzeb obywateli Europy zabrakło współpracy, jedności i szacunku, zabrakło braterstwa, które amortyzowałoby problemy, które były przyczyną wojen. One przecież nie wynikają z ogólnonarodowych chorób psychicznych, nienawiści bez przyczyny i żądzy władzy i posiadania, a zasadniczo powstały w wyniku problemów z zaspokojeniem potrzeb. Od tych zaniedbań biorą się wszystkie problemy. Od problemu komórki, od problemu jednego obywatela zaczyna się problem całego narodu, którego jeśli wewnętrznie nie uda się rozwiązać, to on wylewa się na otoczenie. Wylewa się na kraje sąsiednie w postaci wojny, która jest jak wylew do mózgu, który więcej niszczy, niż w efekcie daje, bo musimy mówić w skali świata, w skali jedności ludzkości na planecie, bo nawet jeśli kraj agresor wygra, to jego zysk jest niewspółmierny do strat, bo majątek nigdy nie będzie ważniejszy od człowieka, od tego kim i jaki jest, od tego co bez opłat dostał od stwórcy, a śmierć istot na wojnie, tragizm psychiczny i fizyczny prowadzący do kalectwa i śmierci milionów istnień nie jest już problemem komórki, czy jednego obywatela, a jest problemem nas wszystkich, jest problemem globalnym. Problemem wynikłym z braku odpowiedniej opieki, nadzoru, świadomości i współczucia oraz braterskiego wsparcia, które to mogłyby uniemożliwić krzywdę już w zarodku i nie doprowadzić do rozprzestrzenienia się problemu na cały świat, nie doprowadzić do śmierci niewinnych i pragnących żyć, kochać i być szczęśliwymi ludzi. Dbajmy o ludzi. Tylko oni nam zostali.
Zrobiłbym wszystko, by świat zaznał spokoju i wszystko wróciło do stanu właściwego. Ale to prawda, co jest smutne, jeden człowiek nie wygra ze złem świata, jeden człowiek nie zbuduje domu ani nie przeżyje sam. Jedność ludzka, braterstwo i oddanie, rodzinność i patriotyzm, to najwyższa wartość, to spełnienie się przesłania miłości i tylko wtedy, gdy one mają miejsce, świat jest światem, a ludzkość jest jego rodziną, tylko wtedy ludzkość jest ludzkością, a człowiek człowiekiem. W przypadku zarazy, tej prawdziwej w sercach złych ludzi, której obrazem też jest pandemia, czasem trzeba uciec, bo walka wydaje się jałowa, ale ktoś musi bronić wartości i unieszkodliwić przyczynę, zlikwidować przyczynę problemu, bo krzywda powróci, obudzi się zło znów, wyjdzie z podziemi, uśpione strachem przed zagładą, gdy poczuje się bezpiecznie, jak żniwiarz z Jeepers Creepers, gdy głód stanie się dla zła bolesny. Tylko kto ma posprzątać ten problem, gdy większość rządów na Ziemi, zamiast bronić obywateli, to ich sprzedaje, stając się panem niewolników, swoich rodaków, którzy urodzili się i żyją tu gdzie oni, gdzie ich jedyny dom. To zasługuje na najwyższą karę. Na pogardę, hańbę i wygnanie, wygnanie na pewną śmierć. Tak się karze wrogów ojczyzny. Wrogów praw i obyczajów ludzkich nam jedynych i ukochanych.
Jeśli nie obronimy tego co najcenniejsze, tego czym jest dom, rodzina, przyjaciele, to kim jesteśmy? Na pewno nie ludźmi, na pewno nie Polakami, na pewno nie Chrześcijanami. To chyba coś udowadnia. To, jak bardzo świat się zmienił i jak mało z nas zostało w nas i na świecie, jak mało wartości dziś jest wśród nas, jak marnie wychowuje się dzieci i młodzież i jak kościół tragicznie opiekuje się wiarą i wiernymi, jak bardzo oddalił się i nie rozumie przesłania miłości Chrystusa i jak bardzo władze na Ziemi zaniedbują swoje obowiązki i przez to obywateli, a przecież są wybrańcami narodów, ludźmi edukowanymi, kimś zasługującym na szacunek i władzę, są niejako tymi, którzy najwięcej wiedzą o tym, jak zapewnić nam przyszłość. To jest do tego stopnia niezrozumiałe, że Diogenes ze świecą, staje się symbolem dzisiejszych czasów, bo szukając człowieka, człowieka jako istotę bardzo doskonałą, nie znajdujemy go, a obraz dzisiejszego świata tylko to udowadnia. Obraz haniebny, brudny, zaniedbany, obraz pozbawiony troski o świat i człowieka, obraz zaniedbania, które doprowadziło do pozbawienia istot poczucia bezpieczeństwa, a przecież tylko posiadając je, możemy istnieć tu, możemy żyć wedle tego jak Bóg nas stworzył, wedle tego, jacy od wieków jesteśmy. Dziś zdając sobie sprawę z tego wszystkiego, ja nie wiem, czy nieżyć jest lepszym rozwiązaniem od żyć. Czy pozbawienie się tej wartości, jaką jest życie, wartości największej, danej nam za darmo od stwórcy, nie jest najmądrzejszym rozwiązaniem. A sam fakt takiego przemyślenia jest chyba najgorszym, co może Świat dać człowiekowi. To jest jak gwóźdź do trumny, jak rozerwanie serca, wyrwanie świadomości, zabicie wszystkiego, co kochamy, to jest odebranie ludzkości istnienia, to jest ból, który jest niewyobrażalnie dotkliwy, wręcz zabójczy. To morderstwo Chrystusa widziane i przeżyte przez światków, to coś, czego skali cierpienia opisać się nie da. Niektórzy mogliby porównać to do utraty majątku życia, bo własność materialna jest dla nich najważniejsza. Ja porównam to do utraty ukochanej, utraty tego co wiąże dwoje zakochanych, utraty miłości wiecznej, bo to dla mnie jest najgorsze. Miłość jest wszystkim, to z niej powstał świat i ona jest jego siłą i nadzieją. Dbajmy o nią, bez niej nie wygramy, bez niej nie da się żyć.
Autor: Dawid Rzeszutek
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!