Rolnicy zajmujący się uprawą zbóż w południowo-wschodniej części Australii, w stanie Nowa Południowa Walia, liczą straty z powodu plagi myszy, które niszczą plony. Nie mogą oni jednak po prostu walczyć z gryzoniami. Organizacja PETA wzięła w obronę „prawa myszy” i mówi o okrutnej „ludzkiej dominacji” – informuje portal Świat Rolnika.
Nowa Południowa Walia to kluczowy dla Australii stan. Jest najbardziej zaludniony, ale także narażony na wystąpienie klęsk żywiołowych. Tak też w ostatnim czasie tamtejsi gospodarze mierzyli się z powodzią stulecia, niszczycielskimi pożarami oraz suszą. Kiedy po klęsce nieurodzaju wreszcie pojawiły się obfite plony, wraz z nimi przybyły także myszy.
Okazuje się, że po dosłownym splądrowaniu pól, myszy przeniosły się także do miast, gdzie są obecnie po prostu… wszędzie. Eksperci zwracają uwagę, że poza druzgocącymi stratami ekonomicznymi, myszy przenoszą także wiele chorób takich jak tyfus, hanta czy pasożyty.
Rząd Nowej Południowej Walii, w związku z największą od 40 lat plagą gryzoni, ogłosił stan wyjątkowy. Przeznaczono także znaczne środki dla rekompensat dla rolników. Otrzymali oni również specjalnie spreparowaną trutkę na gryzonie. To przyniosło reakcję aktywistów z PETA.
Aleesha Naxakis, rzeczniczka PETA Australia, powiedziała: Te inteligentne, ciekawe zwierzęta szukają pożywienia tylko po to, aby przeżyć. […] Nie należy ich pozbawiać tego prawa z powodu niebezpiecznej idei ludzkiej dominacji. ”
PETA twierdzi, że rolnicy powinni… „ostrożnie wyłapać zwierzęta i uwolnić je w innym miejscu tak, by nie uszkodzić ich ciał”. Aktywiści nie mówią jednak ani jak wyłapać gryzonie, ani gdzie je wypuścić. Australijskie media z przekąsem proponują tu siedzibę PETA.
/swiatrolnika.info/
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!