Wojna, pomimo licznych prób ukazania jej w filmach jako zjawiska tworzącego wielkich bohaterów, potrafiących jednym magazynkiem zatrzymywać całe oddziały, jest zawsze przepełniona tragedią, cierpieniem, wywołując wśród jej uczestników traumatyczne przeżycia na całe życie. Nie inaczej było wśród polskich żołnierzy, którzy w czasie II wojny światowej musieli walczyć i zabijać wrogów Polski.
Psychiczne rozterki, jakie towarzyszyły naszym żołnierzom często były przez nich przelewane na kartki papieru, dając możliwość wyrzucenia z siebie gnębiących ich odczuć. Będąc świadkami od pierwszych dni września 1939 roku mordowania niewinnych cywili, gnębienia rodaków w niemieckich obozach koncentracyjnych i sowieckich kazamatach, skrytobójczo mordowanych przez bandy UPA zdawali sobie sprawę, że będąc zbrojnym ramieniem Rzeczypospolitej Polskiej zmuszeni są wziąć na siebie brzmię odebrania życia wrogowi, który swoim bagnetem parł do fizycznej eksterminacji narodu polskiego.
Jednym z polskich żołnierzy- poetów był Romuald Chudzikowski, urodzony w 1913 roku we Lwowie. Został aresztowany przez Sowietów w 1940 roku, a 29 marca 1941 roku skazany na łagry. Przebywał do 23 września 1941 roku na terenie miejscowości Siewpieczłag (republika Komi) w sowieckim łagrze. Następnie udało mu się dostać do polskiego wojska tworzonego w Związku Sowieckim w miejscowości Buzułuk[1]. Jego wiersz pt. Modlitwa przed bitwą został zamieszczony w 1943 roku w publikacji pt. Z teki sowieckiej Biskupa Polowego. Wiersz ten najlepiej ukazuje emocje towarzyszące polskiemu żołnierzowi – zwycięzcy spod Monte Cassino, Ankony i Bolonii przed walką, w której musiał zabijać wroga.
Modlitwa przed bitwą
Kiedyś, przed wiekami rzekłeś z góry Synaj
O Panie -słowa wieczne -miłości pełne słowa
Do ludu swego: „Ty będziesz miłował
Nieprzyjacioły swoje – nie zabijaj!
A dziś? Ja – grzesznik, miecz swój krwi łaknący
W prawicy zbrojnej przed Twym tronem chylę.
Błogosławieństwa Twego prosząc, choć na chwilę
Twe przykazania w krwi gorącej
Utopić pójdę -Ale Ty, o Panie
Racz mnie usłyszeć poprzez szczęk potworny
Walki -wysłuchaj modlitwy mej kornej
I nie osądź bluźnierstwem tej strasznej litanii,
Którą do Ciebie zanoszę…!
Ojcze Miłościwy
I Ty Bogurodzico, Patronko Rycerzy,
Błogosław miecz mój mściwy – miecz mój sprawiedliwy,
Aby jak piorun zwycięski uderzył,
By dłoń moja nie drgnęła, a oko niechybne
Mgłą słabości nie zaszło – słabości niemęskiej –
I żeby serce stężało i głazem
Stanęło, gdy wzniosę miecz mój sprawiedliwy,
Miecz mściwy, zwycięski,
Aby…
Zabić….
Człowieka!…
Za splugawione ołtarze,
Za wiarę świętą,
Za bluźnierstwa tych, którzy zwątpili,
Za pieści, skurczem zaciśnięte,
Za modlitwy szalone, przeklęte,
I za tę rozpacz, za rozpacz bez granic,
Dopomóż mi Panie!
Za strzępy podarte żelazem,
Żałośnie na drzewcach wiszące,
Za rozpalenie straszliwej pożogi,
Za oczy wyżarte gazem,
Za podławionych gruzami,
Za oszalałych z trwogi,
Wyjących obłąkanie –
Dopomóż Panie!
Za zostawionych samotnie w polu,
Którzy wołali przed zgonem,
Jak gdyby chcieli przekrzyczeć konanie,
I za tych, co zgaśli cichutko,
W męczarniach nieutulonych,
Jęknąć nie mogąc z bólu –
Dopomóż Panie!
Za miejsce puste przy stole,
Za matkę, która wciąż czeka,
Nie wierząc w samotną starość,
Za sieroce daremne wołanie,
Za dzieci bezbronne kwilenie
Idę… zabić… Człowieka!…
Błogosław miecz mój, o Panie!
I za tych, co zgnili w więzieniach,
Za dni niewolnej udręki,
Za śmierć męczeńską, haniebną,
Za noce tortur i męki,
Za szubienice sromotne,
Za mury krwią obryzgane,
Za salwy grzmiące o świcie,
Dopomóż mi, Panie zabijać,
By wzrosło nowe życie!
Za życia, kolczastym
Związane drutem
A takie młode,
Za piersi zarazą wyżarte,
Żywoty, wyssane głodem,
Za umęczonych trudem
I gnanych knutem –
Dopomóż mi Panie zabijać!
I za nich, za tych spodlonych,
Którzy przez względy haniebne
Katowskie stopy całują,
Za narzeczone niewierne,
Żony, co wiarę złamały,
Za biedne owce zbłąkane,
Dzieci przedwcześnie dojrzałe –
Błogosław miecz mój, Panie!
Za bezmiar krzywdy szalonej,
Za ziemię, która krwią płacze,
Za nieskończone krzyżów zagony,
Za ludów wędrówkę tułaczą
Przez bagno upokorzeń,
Łuny na ziemię,
Rzeki łez i krwi morze –
Wołam do Ciebie,
Boże!…
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata,
Który bezbronny słyszysz płacz dziecięcy,
Błogosław miecz mój – by już nigdy więcej
Nie podniósł miecza tego brat na brata!
Błogosław miecz mój, by dziś raz ostatni,
Aż po rękojeść w krwi utonął wrażej,
Aby rozbłysło słońce jasne, nowe,
Słońce miłości na cmentarzach wojen!…
Ja, grzeszny człowiek, dziś na barki swoje
Biorę to straszne brzemię kainowe:
„Nie zabijaj!”
O Boże, Jedyny, Przedwieczny!
Jeśli kłam w sercu moim, czy nieszczerość broni
Widzisz -weź życie młode i krwią mą serdeczną
Obmyj wszystkie przewiny -i krew z moich dłoni.
Już trąbki grają!…
Alarm…
To bitewne granie!…
I krok marszowy tętni – na bój już idziemy!
Choć ciężkie sercu memu Twoje przykazanie:
„Nie zabijaj,”
O Panie,
Przebacz…
Mnie…
Grzesznemu!…
Idę -zabijać![2].
Wiersz ten wyraźnie ukazuje emocje towarzyszące polskiemu żołnierzowi, który często został przez wojnę skazany na ubranie munduru i zmuszony do bezkompromisowej walki z wrogami polskiego narodu na wszystkich frontach o wolną i suwerenną Polskę.
Krzysztof Żabierek
[1]Wyszukiwanie – Indeks Represjonowanych ; Baza osób polskich: Chudzikowski, Romuald (baza-nazwisk.de)
[2]R. Chudzikowski, Modlitwa przed bitwą, [w:] Z| teki sowieckiej biskupa polowego, 1943, s. 20-24.
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!