O bestialstwie stosowanym przez bandy UPA wobec ludności cywilnej polskiej na terenie Bieszczad w okresie poprzedzającym Operację Wojskową “Wisła”, która zaprowadziła ład na tym terenie, pisało wielu świadków tamtych wydarzeń. Dziś dla Państwa wspomnienia uczestnika walk, będącego lotnikiem zwalczającym bandy UPA na ziemi i wspomagającego polskiego piechura w marszach pościgowych za wrogami Polski.
Józef Dembowski od lipca 1944 roku służył w lotnictwie polskim. Przeszedł przeszkolenie w 15 pułku zapasowym, po czym jako pilot latał w 2 lotniczym pułku mieszanym, a następnie w pułku specjalnym. Brał udział w zwalczaniu band UPA prowadzących działania zniszczenia polskiego bytu na terenie Bieszczad. Jak zapisał w swoich wspomnieniach, walki te wymagały często wielkiego skupienia:
(…) nadlatujemy nad zieloną, o łagodnych zboczach połaninę. Na jej stoku widać pasące się stado bydła. Wyglądało to niewinnie, ale ja znam dobrze metody banderowców. Przelatuję nad krowami i wykonuję krąg. Domniemani pasterze rozbiegają się, wyciągają ukrytą broń i walą do naszego pociaka. Jasne więc, z kim mamy do czynienia. Danielak szykuje granaty i kaem, a ja wykonuję nalot od słońca, aby było im trudniej celować. Nadlatujemy. Padają granaty. Karabin ujada: ta, ta, ta…
– Dosyć? – pytam się.
– Jeszcze raz! – woła nawigator[1].
O tym, że przeciwnik czuł się w Bieszczadach pewnie, dzięki wsparciu miejscowych Ukraińców, zapewniających bazę noclegową i żywnościową świadczy fakt rozbudowywania własnych linii obronnych. Ukraińcy wykorzystywali również bunkry pozostawione przez swoich dotychczasowych sojuszników, tj. nazistowskich Niemców. Zdobycie takiego umocnionego miejsca siłami piechoty kosztowałoby wielkie straty. Dlatego do akcji takich wykorzystywane było lotnictwo. W pobliżu Leska załoga ppor. Kuleszy i sierż. Szablińskiego zniszczyła taki bunkier:
(…) Nad bunkier nadlecieli lotem szybowym. Szabliński uzbroił miny i trzymając je przy piersiach czekał. Gdy samolot znalazł się w pobliżu bunkra, na wysokości pięćdziesięciu metrów, Szabliński przymierzył się i rzucił obie miny za burtę. Potężny wybuch podrzucił samolot w górę. Gdy opadły dymy, obaj lotnicy zobaczyli rozbity bunkier. Piechota opanowała go bez strat[2].
Powyższe wspomnienia ukazują, że walka z bandami UPA nie była igraszką dla polskiego żołnierza broniącego ludności cywilnej. Za swoją ofiarną służbę często płacił ginąc w okrutnych torturach zadawanych przez bandytów banderowskich, a obecnie jego poświęcenie jest poniżane na rzecz gloryfikowania morderców, a jego samego stawia się na pozycji “komunistycznego sługusa”.
Krzysztof Żabierek
[1]J. Dembowski, Nad Bieszczadami, [w:] Finał wojny we wspomnieniach lotników, oprac. K. Sławiński, Warszawa 1973, s. 237-238.
[2]Tamże, s. 238-239.
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!