Z okazji prawosławnego święta Bożego Narodzenia Łukaszenka odwiedził jedną z mińskich cerkwi. Mówił w niej o nadchodzącym roku i potrzebie “współpracy” z Rosją, Kazachstanem i Ukrainą.
– Ten rok będzie niełatwy. Świat bardzo poważnie się zmieni pod względem łączenia się narodów i państw w sojusze. Takim państwom jak nasze nie tylko będzie trudno przetrwać w pojedynkę, ale wręcz będzie to niemożliwe. Dlatego wziąłem ostrzejszy kurs na utrzymanie naszej suwerenności i niezależności, na to, byśmy byli państwem. Ale w ścisłej więzi z najbliższymi przyjaciółmi i braćmi – mówił Łukaszenka.
Przywódca Białorusi poruszył kwestie Ukrainy, którą jak się wydaje, chciałby przeciągnąć do “obozu moskiewiskiego”.
– Nieważne, co tam się dziś dzieje. Naród jest tam na skraju wyczerpania. Tak długo być nie może. Musimy zrobić wszystko, żeby przywrócić Ukrainę na łono naszej prawdziwej wiary – mówił Łukaszenka.
Aleksander Łukaszenka zwrócił też uwagę na Kazachstan, gdzie jego zdaniem, ingerowały “siły zewnętrzne).
– Zawsze ostrzegałem, że jak tylko dopuścimy do jakiegoś pęknięcia, od razu chluśnie woda. Tak się stało w Kazachstanie, skorzystały z tego zagraniczne bandziory i ruszyły przede wszystkim na kwitnące południe – mówił białoruski dyktator.
/tysol.pl/
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!