Felietony

Od Ciamajdanu do Komitetu Obywatelskiego

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Stare kiejkuty nie próżnują. Kiedy mimo Międzynarodowej Konferencji Naukowej „Most” 18 czerwca 2015 roku, gdzie ubecy z Izraela żyrowali ofertę wciągnięcia na listę „naszych sukinsynów” również przedstawicieli najważniejszych ubeckich dynastii z Polski, Amerykanie wahali się, czy ich wciągnąć, czy może jednak nie wciągać, stare kiejkuty pokazały, jak mogą wywijać na tubylczej politycznej scenie i z dnia na dzień, dosłownie z niczego – bo przecież Wielce Czcigodni Parlamentarzyści z „Nowoczesnej” to nicości – utworzyły partię „Nowoczesna” z panem Ryszardem Petru na fasadzie. Jeszcze pan Ryszard nie zdążył otworzyć ust, a już naród obdarzył go aż 11 procentami zaufania i miłości. Wyjaśnić tego fenomenu niepodobna inaczej, jak na gruncie mojej ulubionej teorii spiskowej. Po prostu konfidenci dostali rozkaz: „W prawo zwrot! Do pana Rysia marsz!” – i już jest nie tylko partia, ale również 11 procent zaufania i miłości. Na widok takiej sprawności również Amerykanie musieli dojść do wniosku, że lepiej mieć starych kiejkutów na widoku i pod kontrolą, niż żeby hulali samopas gdzieś po bokach – i na listę „naszych sukinsynów” ich wciągnęli.

Oczywiście stare kiejkuty nie byłyby sobą, gdyby nie kombinowały na boki – bo ubecy, jak to ubecy – zdradę mają we krwi. Toteż chociaż dostały się na amerykańską listę „naszych sukinsynów”, dzięki czemu uniknęły zepchnięcia w „ciemności zewnętrzne”, skąd dobiega „płacz i zgrzytanie zębów”, to kombinują też z niemiecką BND, do której część z nich przewerbowała się na służbę jeszcze w drugiej połowie lat 80-tych. Zaangażowały się tedy w „obronę demokracji” i w tym celu utworzyły Komitet Obrony Demokracji z panem Mateuszem Kijowskim na fasadzie. Nawiasem mówiąc, w tych decyzjach kadrowych widać podobny modus operandi; strażnikiem skarbów labiryntu w Szwajcarii został pan Peter Vogel, który tak naprawdę nazywał się Piotr Filipczyński i za morderstwo ze szczególnym okrucieństwem został w latach 70-tych skazany na 25 lat więzienia. Ale jako że pochodził z porządnej, ubeckiej rodziny, w roku bodajże 1983, na przepustkę z więzienia wyjechał do Szwajcarii, gdzie jako Peter Vogel został finansistą – czy aby nie strażnikiem skarbów Labiryntu? Taki odcięty ze stryczka delikwent świetnie się na to stanowisko nadaje, bo wie, ze jeden fałszywy ruch i wraca na powróz. Toteż i prezydent Aleksander Kwaśniewski w ostatnim dniu swego urzędowania Petera Vogla ułaskawił – najwyraźniej za dobre sprawowanie.

Sytuacja się powtórzyła przy okazji Amber Gold, gdzie stare kiejkuty wystawiły na fasadę pana „Marcina P.”, na którym spoczywały rozmaite kondemnatki. Toteż „Marcin P.” i teraz stara się trzymać język za zębami, chociaż z obfitości serca usta mówią, więc i on powiedział, że „nie ma Polakom nic do oddania” – i ja mu wierzę, bo przecież on był tylko parawanem dla starych kiejkutów, które wyprowadziły wyłudzoną od naiwniaków forsę w nieznanym kierunku.

Z panem Mateuszem Kijowskim, który teraz już chyba zażywa ksywy „Mateusza K.” było podobnie; już tam stare kiejkuty wiedziały, co z niego za ananas, ze forsą nie śmierdzi, więc podejmie się każdego zajęcia, a i tam nikt go nie upilnuje – więc wsadziły go na fasadę Komitetu Obrony Demokracji, do którego kazały wstępować wszystkim jak leci konfidentom – oczywiście z wyjątkiem niektórych, co to zostali zarezerwowani do wyższych celów. Toteż w obronie demokracji konfidenci kicali i demonstrowali na wszystkie możliwe sposoby – ale „tymczasem na mieście inne były już treście” i pierwszorzędni fachowcy z BND musieli dojść do wniosku, ze zamiast demokracji, lepiej będzie bronic w Polsce praworządności. Toteż rozpoczęło się zatapianie pana Mateusza, a na jego miejscu, na przywódcę narodowego w walce o praworządność zaczął wyrastać legendarny Władysław Frasyniuk. Oczywiście Władysław Frasyniuk w oczach starych kiejkutów na pewno przedstawia pewną wartość i ciężar gatunkowy – ale jeszcze lepszą osobistością prowadzącą naród ku świetlanej praworządności okazała się pani Małgorzata Gersdorf, która z sędziowskiej pensyjki potrafiła uciułać sobie miliony – co dla starych kiejkutów jest nie lada gratką („dla naszych zuchów to jest gratka za wroga mieć takiego dziadka), bo wiadomo, że im więcej ktoś ma za uszami, tym gorliwiej będzie się wysługiwał. Więc Komitet Obrony Demokracji, pod sztandarami którego nasz mniej wartościowy naród tubylczy miał odwojować demokrację, najwyraźniej odchodzi już w przeszłość, natomiast pojawiły się skrzydlate wieści o nowej inicjatywie, która tylko patrzeć, jak porwie cały naród i poprowadzi go ku świetlanej przyszłości.

Okazuje się że aż „70 procent Polaków” oddałoby w wyborach głos na „Komitet Obywatelski”. Jak na razie Komitetu Obywatelskiego jeszcze nie ma, ale już trzej byli prezydenci: Lech Wałęsa, nasz Kukuniek, czyli „Bolek”, Aleksander Kwaśniewski, czyli „Alek” i Bronisław Komorowski, po zwycięstwie którego szef Wojskowych Służb Informacyjnych, Najstarszy Kiejkut III Rzeczypospolitej, pan generał Marek Dukaczewski, z radości miał otworzyć sobie butelkę szampana, mają poprosić legendarnego pana Władysława Frasyniuka, by dał się ubłagać i stanął na czele. Jestem pewien, ze panu Frasyniukowi nie trzeba będzie dwa razy tego powtarzać, bo przecież i za nim ciągnie się cudna woń legendy, toteż „powinność swej służby zrozumie”, niczym ów policmajster z opowiadania Telimeny w „Panu Tadeuszu”. Widać, ze tym razem kombinacja operacyjna przygotowywana jest ze znacznie większą starannością, niż ta partanina z „Ciamajdanem” z 16 grudnia ubiegłego roku – ale bo też starych kiejkutów musieli obsztorcować pierwszorzędni fachowcy z BND, więc i stare kiejkuty wzięły konfidentów do galopu. Oj, będzie się działo!

Stanisław Michalkiewicz

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!