Niedawno Polacy na ulicach swoich miast mogli zobaczyć bilbordy informujące o tym, czym naprawdę jest aborcja. Stojąca za akcją informacyjną fundacja PRO – Prawo do Życia edukowała w ten sposób nasze społeczeństwo, często nieświadome na czym polega coś, co zakłamane środowiska lewicowe nazywają „zabiegiem”. Tymczasem aborcja to cierpienie i śmierć niewinnych i bezbronnych ludzi, których feministki chcą mordować tam, gdzie człowiek powinien być najbezpieczniejszy – w łonie matki.
Pokazanie prawdy mocno zabolało czarnoprotestowych zwolenników aborcji – chociaż ich ból był z pewnością nieskończenie mniejszy niż cierpienia, jakie chcieliby zadawać dzieciom mordowanym w łonach matek. Wiosną na fundację PRO oraz obrońców życia lewica wylała wszelkie możliwe pomyje, odsądzając pro-liferów od czci i wiary oraz szkalując ich za rzekome straszenie, a nawet fałszywie oskarżając o kłamanie. Jak widać aborcjoniści nienawidzą nie tylko życia, ale także prawdy!
Teraz ze strony środowisk wrogich życiu poczętemu wyszedł kolejny atak. Tym razem lewica postanowiła zakpić z mordowania nienarodzonych dzieci i tortury jakim poddawane są w ramach aborcji porównać do… dżemu truskawkowego.
Tak! Chociaż człowiekowi przyzwoitemu ciężko w to uwierzyć, są w naszym kraju ludzie kpiący z aborcyjnej zbrodni. Takie zachowanie środowisk pro-death (czyli popierających śmiercionośną aborcję) bez grama krytyki relacjonuje jeden z większych dzienników w kraju, wciąż wyznaczająca po lewej stronie trendy – „Gazeta Wyborcza”.
Redaktor Monika Waluś w tekście „Nadciąga Truskawkowa rewolucja” opisuje powstanie lewicowej kampanii bilbordowej, a „Gazeta Wyborcza” ilustruje tekst stosownym – chociaż raczej wypadałoby stwierdzić: niestosownym – zdjęciem.
Grafika ilustrująca artykuł to plakat. Widzimy na nim napis: „Dżemu truskawkowego ze sklepu nie kupować! Samemu robić! www.stopdżemuzesklepu.pl”. Wszystko stylizowane jest na plakaty fundacji PRO – Prawo do Życia z jedną, zasadniczą różnicą: w miejscu gdzie na antyaborcyjnych plakatach widać czym jest aborcja i co dzieje się z dzieckiem poddanym dzieciobójczemu procederowi, postępowcy wkleili… czerwony dżem.
Zarówno dla feministek odpowiedzialnych za akcję jak i dla „Gazety Wyborczej” nie ma nic niestosownego w kpiarskim zestawianiu owocowej miazgi i ciała zamordowanego człowieka.
Co więcej, redaktor Waluś w swoim tekście bez zahamowania cytuje feministkę z Trójmiasta, Katarzynę Szwed, która o obrońcach życia mówi pogardliwie per „zygotarianie”, co wskazywać ma na rzekomy kult quasi-religijny, jakim wrogowie aborcji otaczać mieliby nienarodzone dzieci.
Dziennikarka „GW” pisze o akcji Feministycznej Brygady Rewolucyjnej z nieskrywanym entuzjazmem: „zainteresowanie kampanią przekroczyło najśmielsze wyobrażenia organizatorów”. Czym jest ów sukces otrąbiony przez medium Adama Michnika? To 2 tys. złotych zebrane na ustawianie gorszących banerów.
Kpiące z tragedii aborcji materiały wkrótce pojawią się w Trójmieście, Warszawie i Katowicach. W sumie na ulicach zawiśnie na razie 10 bilbordów – czytamy na łamach „Gazety Wyborczej”. Zważywszy na rozmach działań lewicy – zebrane zaledwie 2 tys. zł w skali całego kraju i łącznie jedynie 10 plansz – ciężko mówić o sukcesie. Co innego sukces medialny. O to zatroszczyła się już redakcja z Czerskiej
Źródło: pch24.pl
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!