Felietony

Boskie światła analogu

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Tym razem należałoby nam, ku powszechnej radości i zdrowotności zaczerpnąć, jak to robili nasi przodkowie, miodu z innej beczki. Jak już kiedyś wspominałem zgodnie z kolejno doktryną wielu religii tego świata miał on swój początek. Otóż i świętokradczy truzim wylał się z inkaustu klawiszy notebooka, który uświęcony milionami słów zapisanych w własnej historii wystukiwania stanowi jedyny dziś oręż myśliciela. Myśliciela, który na miarę niepozornie wielkich swej epoki dajmy na to w napadzie szaleństwa kasuje tetrabajt przemyśleń niczym robaczka na blacie stołu, na którym obok sterty książek rozlane w świetle ledowym jaśnieje ciemne wino. Odnotujmy tutaj, że robaczek prawdopodobnie znajdowałby się pod ochroną, gdyby rzeczowo fakt ten sprawdzić, dajmy na to w krajowym rejestrze robaczków. Ale wracając do tak zwanego sedna… Stąd też wynika wprost twierdzenie, że będzie miał on również swój koniec. Nie mniej teorie na temat obu początku i końca różnią się od siebie dość zasadniczo.

Tym razem będąc pod wrażeniem wspaniałego zwycięstwa Afgańskich mujahideenów nad niezwyciężonym imperium dobra, według tez Nialla Fergusona, nie mylić z piosenkarzem Niallem Horanem, które równie dobrze można by nazwać w końcowej fazie konfliktu odwrotem chrześcijan z wypiekami na twarzy porobionymi od odblasku słońca na tej niezwyciężonej ziemii do rodzimych parków, czy też jak kto woli cienistych sadów. Chrześcijan, czyli we współczesnym tłumaczeniu z chodnikowego na telewizyjny, oczywiście mając tu na myśli język, łatwych do oszukania gorliwie religijnych ludzi, którzy uznali, że niepozorne dary, takie jak kapitalizm i demokracja, które radośnie przynieśli tej niewdzięcznej dla nich ziemii są niczym dla duchów, które jej broniły. Historia tego konfliktu jasno pokazuje, jak analogicznym może być nie tylko myślenie niektórych panujących dziś niepodzielnie dyktatorów, na przykład tych władających tak zwanym wschodem, którzy w tych wydarzeniach upatrywali wskazówki i informacji, czy to już teraz los ich ma się odmienić, ale również pokazuje, że polityka w XXI wieku przekształca się dość chytrze i skrycie w znane nam z antyku auspicja. Obrzęd, który z wiedzą i racjonalizmem miał tyle wspólnego, ile ma miłość platoniczna z filmem porno. Jak z pewnością określiłby ów dość tragiczny stosunek wpływowy i poczytny felietonista, którejś z podobno antyrządowych gazet naziemnych, które tak jak telewizja publiczna, przechodzą co chwila na nowe technologie nadawcze. Ale przytoczmy garść danych z historii. Era muzułmańska, czyli era Hidżry rozpoczęła się na początku roku, w którym miała miejsce hidżra Mahometa i jego zwolenników z Mekki do Medyny.

Miało to miejsce 15 lub 16 lipca 622 roku zależnie od sposobu obliczania. Natomiast sama hidżra odbyła się 12 września 622 roku. Tak więc posługując się opisem religijnym, dla wielu krytyków wszelkich religii raczej bliższym mitom niż faktom świat zazwyczaj zaczynał się, rozumiejąc początek jako ludzki trud historii, wraz z działalnością wielkich, wybitnych przywódców, namiestników czy też synów Boga. A nie od wielkich wybuchów, czy też innych teoretycznie zrozumiałych zjawisk fizycznych, nie zapominając tutaj o sławnej prasadzawce. Nie mówiąc tu jedynie o potężniejącym coraz to bardziej w świecie Islamie, należałoby teraz zadać pytanie, jak daleko jesteśmy współcześnie od powtórki z tej historii, gdy jak już dziś widzimy dla niektórych z światowych przywódców mających wpływ na historię swoich narodów, świat zaczyna się i to mniej lub bardziej oficjalnie od wielkich zwycięskich wojen, czy też objęcia władzy przez ich wielkich przodków. Spośród których wielu już za swojego życia było otaczanych wręcz czcią boską. I w tym momencie tego felietonu, należałoby jak podaje definicja self defence nałożyć choćby pożyczony czerwony beret na niedoskonałą głowę, gdyż jak można by uznać, kierując się zazwyczaj niezawodną intuicją, przydać może się on felietoniście bardziej niż nowa bardziej neutralna ideowo rubryka. Czy w takim świecie chciał żyć dajmy na to współczesny hipster, który poza wiarą w internet i jego zasoby ma na co dzień pokazane granice konsumpcji racjonowanej stanem konta w bliku?

A może typowy metal walący gęsto wódę, gdzieś w ruinach PRL-owskiego dworca autobusowego, którego własna rodzina nazywa nie przystającym do ery taniego disco i z tego powodu wysyłająca go do technikum hotelarskiego z internatem na drugi koniec Polski? Ale co ma do tego wszelka wojna, która jakby pokazana nie była, to zawsze towarzyszy jej głos lektora z monitora, czy też głośnika, a nawet słuchawki, mówiący niczym Winston Churchill, żeście jej nie chcieli, jak prażonej w kinie kukurydzy, a sama przyszła? I właśnie na to odpowiedź z pewnością ma dzisiejszy mainstream, co chwila zarzucający nas informacjami o klanach, konfliktach, religiach a także o modzie, która niczym w najgorszym z odłamów mujahideenskiej doktryny, jest modą na samobójstwo. Samobójstwo różniące się od pozostałych tym, że prowadzi do niego kult karty płatniczej i wysokich wrażeń, gdy adrenalina uzależnia niczym afgańskie opium dobrze prowadzących się ku końcu świata, dajmy na to już dziś fikcyjnych chrześcijan, o których być może kiedyś będą śpiewać roboty, że byli jak półprzewodnik, nad nieuchronną XXI wieczną przepaścią. Po której już tylko ruchome chodniki i boskie światła wśród harmonijnej ciszy przyszłych miast, będą przypominać przyszłym pokoleniom, że wśród jazgotu wojen i tyrad tyranów, wyhodowano ich przodków dla wojny, która jak mówią szkolne tablety, nigdy jednak nie wybuchła.

Tomasz Zwierz

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!