Stanisław Michalkiewicz: Wrażliwe sumienia politykują
Od polityki uciec niepodobna – mawiała moja starsza o rok koleżanka na podyplomowym Studium Dziennikarskim Uniwersytetu Warszawskiego, Anna Bojarska. Ta sama, której mąż jechał kiedyś autem przez Bawarię i wziął autostopowicza, Niemca. Jadą, jadą – aż tu nagle ukazał się drogowskaz z napisem: “Dachau”. – Aaa – powiedział mąż pani Bojarskiej. – To ten obóz koncentracyjny, chwilowo nieczynny? Niemiec popatrzył na niego przeciągle i uważnie i zapytał: dlaczego powiedział pan: “chwilowo”?
Jak pamiętamy, kiedy powtórzyłem to sformułowanie, przewidując, że wkrótce, gdy tylko na dobre z etapu umizgów przejdziemy w etap surowości, trzeba będzie te chwilowo nieczynne obozy koncentracyjne ponownie uruchomić, pan red. Terlikowski z tej zgrozy aż pobiegł się wypłakać przed Judenratem “Gazety Wyborczej” – pewnie z obawy, że w przeciwnym razie Judenrat zablokuje mu intratne kontakty medialne.
Teraz już nikt się tej perspektywie nie dziwuje, bo jakże tu się dziwować, gdy vaginet Donalda Tuska zaplanował penalizację “mowy nienawiści” – że na przykład każdym, kto nieopatrznie powie, że są tylko dwie płcie, zaraz zainteresuje się prokurator, a potem niezawisłe sądy, co to będą sypać piękne wyroki? Nikt nie będzie znał ani dnia, ani godziny, więc zwykłe kryminały z pewnością wszystkich nie pomieszczą, więc po niezbędnych remontach trzeba będzie ponownie uruchomić wspomniane, chwilowo nieczynne obozy.
Personel wartowniczy i porządkowy – oczywiście po stosownym przeszkoleniu w Trawnikach koło Lublina – zapewni 20 tys. kryminalistów, których pan minister Bodnar zamierza wypuścić na wolność. Słowem – wszystko powróci do stanu, jaki panował w Generalnym Gubernatorstwie, z tą różnicą, że obecnie z Niemcami będą kolaborowali Żydowie, a nie żadni szmalcownicy sposród głupich gojów.
Zarówno za Stalina, jak i teraz, Żydowie udowadniają wszak światu, że z rozmaitymi ostatecznymi rozwiązaniami różnych kwestii świetnie sobie radzą, więc wszystko – jak mówią gitowcy – gra i koliduje.
Wróćmy jednak do polityki, od której uciec niepodobna. Jak pisze w swojej znakomitej powieści o władzy pod tytułem “Gubernator”, amerykański autor Robert Penn Warren, jeśli człowiek politykuje, to jego sumienie także politykuje. Człowiek jest bowiem jednością duszy i ciała – może z wyjątkiem byłego prezydenta naszego nieszczęśliwego kraju, pana Aleksandra Kwaśniewskiego, który twierdzi, że nie ma duszy. I ja mu wierzę, bo któż takie rzeczy może wiedzieć lepiej od niego?
Ale skoro nie ma duszy, to chyba nie ma też sumienia, więc świetnie nadawałby się na lekarza w klinice imienia króla Heroda. Jak bowiem ogłosiła feministra w vaginecie Donalda Tuska, Wielce Czcigodna Izabela Leszczyna, lekarze będą musieli pozostawiać swoje sumienia przez bramami wspomnianych klinik, więc pan Aleksander Kwaśniewski, gdyby został tam lekarzem, w odróznieniu od wszystkich innych, nie musiałby się obawiać, że ktoś mu to sumienie ukradnie, czy zdeprawuje.
Trafność spostrzeżenia Roberta Penn Warrena pożemy śmiało potwierdzić, obserwując rozwój sytuacji na granicy polsko-białoruskiej. Właśnie media doniosły, że w dniach ostatnich nasiliły się szturmy nieszczęśliwych migrantów na tę granicę. 9 kwietnia funkcjonariuszy polskiej Straży Granicznej zaatakowała wataha ponad 100 migrantów, którzy po obrzuceniu Polaków konarami i kamieniami zostali wyparci na terytorium Białorusi, skąd się wcześniej wyłonili.
Wszystko zatem przebiegło podobnie, jak przebiegało wcześniej, z tą różnicą, że tym razem na granicy nie było żadnych moralnych wrażliwców, którzy – jak wcześniej pan Kramek i pani Kozłowska z fundacji “Otwarty Dialog” – próbowaliby rozrywać koncertinę lub dostarczać migrantom pieczone i smażone, a na popitkę – rozmaite “napoje energetyzujące” – ani nawet moralnych wrażliwców w głębi kraju, którzy – jak wcześniej pani Maja Ostaszewska, czy pani “Basia” Kurdej-Szatan – wymyślałyby Straży Granicznej od “zbrodniarzy“ – i tak dalej.
Ogon pod siebie podkuliła nawet pani reżyserowa Agnieszka Holland, najwyraźniej nawet nie próbując kręcić nie tylko kolejnej wersji “Zielonej granicy”, ale nawet żadnych innych lodów. Milczy również Judenrat Gazety Wyborczej”, który za ancien regime`u złowrogiego Jarosława Kaczyńskiego niemal w każdym numerze rozdzierał szaty, niczym arcykapłan Kajfasz, kiedy udało mu się sprowokować Pana Jezusa do wyznania, że jest Synem Bożym. Co się stało, “gdzie tu Wylizuch, Felczak gdzie tu?” – pytał poeta w nieśmiertelnym poemacie “Towarzysz Szmaciak”.
Najwyraźniej te wszystkie zmiany są następstwem podmianki na pozycji lidera tubylczej sceny politycznej, dokonanej przez BND wespół ze starymi kiejkuty, przy aprobacie Naszego Najważniejszego Sojusznika. Ponieważ rządy objęła Volksdeutsche Partei z satelitami, to wszyscy moralni wrażliwcy zrozumieli, że etap się zmienił.
Polskie Babcie już nie okładają policjantów kijami od parasolek, bo pan minister Kierwiński pokazał, że zamiast Polskich Babć, woli fachowych prowokatorów z ABW, którzy swoje umiejętności zademonstrowali nie tylko podczas pojmania panów Kamińskiego i Wąsika w Pałacu Prezydenckim, ale i podczas ostatniej demonstracji rolników pod Sejmem. Żeby jednak Polskie Babcie, z Babcią Kasią na czele, nie miały żalu, Donald Tusk poskromił węża w kieszeni i sypnął złotem na “babciowe”.
Dopieroż Babcia Kasia zacznie teraz używać życia całą paszczą – bo wiadomo, że prawdziwe życie zaczyna się dopiero na “babciowym”. Na tym odcinku sprawa wydaje sie więc załatwiona – ale nie wyjaśnia to sytuacji na odcinkach humanitarnych, gdzie rej wodziła pani Maja Ostaszewska, czy pani “Basia” Kurdej-Szatan, które pochowały się w mysie dziury. Żadnych informacji co do przyczyn takiej zmiany zachowania i całkowitego wygaszenia wrażliwości na dolę nieszczęśliwych migrantów do wiadomości opinii publicznej nie podano, toteż jesteśmy skazani na domysły.
Skoro jednak już jesteśmy skazani, to domyślajmy się! Ja na przykład się domyślam, że do pani Mai Ostaszewskiej przyszedł ktoś starszy i mądrzejszy i powiedział jej tak: wiecie, rozumiecie Ostaszewska, teraz mamy nowy etap, więc przestańcie już dokazywać z tymi migrantami, bo inaczej ściągniemy wam majtadały na oczach całej Polski i będzie brzydka sprawa. Być może pani Maja po tej rozmowie kontrolnie zadzwoniła jeszcze do Judenratu, a tam zmianę mądrości etapu jej potwierdzono.
W tej sytuacji pozostawało tylko obdzwonić pozostałych wrażliwców-aktywistów i cały humanitaryzm jakby ręką odjął – nawet w sytuacji gdy Straż Graniczna nadal bez ceregieli wypycha migrantów z powrotem ba Białoruś.
Polecamy również: Żydowscy naziści nie chcą zapłacić odszkodowania rodzinie polskiego wolontariusza
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!