Wczoraj, 8 lipca br. podpisano w Warszawie zapowiadaną od dawna umowę o bezpieczeństwie pomiędzy Kijowem i rządem warszawskim Donalda Tuska. Treść aktu początkowo została opublikowana tylko przez stronę ukraińską. Teraz mamy już dostęp do polskiej wersji. To kolejny akt wiernopoddańczy, zgodnie z którym beneficjentem “porozumienia” jest tylko jedna ze stron, zupełnie jakbyśmy przegrali z Ukrainą wojnę.
Znamy pełną treść umowy z Ukrainą. Z okazji jej podpisania zorganizowano specjalną konferencję prasową. Odnosząc się do podpisanego dokumentu premier Tusk zadeklarował, że to nie puste obietnice, a wzajemne zobowiązanie, jakie Polska zamierza wypełnić. — Byliśmy realistami, kiedy pracowaliśmy nad tym dokumentem — podkreślił premier, doskonale wiedząc, że jest wyrazem myślenia życzeniowego, zwłaszcza we fragmencie dotyczącym tworzenia w Polsce legionu ukraińskiego.
W zawartym porozumieniu Polska zobowiązała się do podejmowania “zdecydowanych działań” w celu “podtrzymania presji sankcyjnej na Rosję i zwalczania wszelkich form obchodzenia sankcji” – “tak długo jak trwa rosyjska agresja i dopóki integralność terytorialna Ukrainy nie zostanie przywrócona”.
24-stronicowe “Porozumienie o współpracy w dziedzinie bezpieczeństwie pomiędzy RP a Ukrainą”, oprócz współpracy militarnej dotyczy też m.in. kwestii politycznych i społecznych.
Polska potwierdziła w tym dokumencie, że Ukraina “przynależy do rodziny europejskiej oraz że jej przyszłość leży w UE”. Jak stwierdzono, nasz kraj jest gotów wspierać Ukrainę na drodze do członkostwa we Wspólnocie. Ma też “dzielić się z nią doświadczeniami i know-how, z naciskiem na praktyczny wymiar procesu”. “Polska będzie aktywnie wspierać szybką integrację Ukrainy, stosownie do postępów ukraińskich w spełnianiu norm unijnych” – czytamy.
W podobnym tonie odniesiono się do przyszłego uczestnictwa Ukrainy w NATO. Przy czym zaznaczono, że “wszelkie formy dwustronnych zobowiązań lub gwarancji bezpieczeństwa udzielanych Ukrainie przez jej partnerów nie mogą stanowić alternatywy dla jej pełnego członkostwa”.
“Polska i Ukraina mają też podjąć działania w celu pociągnięcia do odpowiedzialności osób odpowiedzialnych za zbrodnie wojenne i inne zbrodnie międzynarodowe popełnione w trakcie agresji przeciwko Ukrainie” – czytamy. Nasz kraj ma m.in. wspierać Ukrainę w staraniach o natychmiastowe uwolnienie i powrót wszystkich “bezprawnie zatrzymanych, przymusowo wysiedlonych i nielegalnie deportowanych” osób, oraz włączyć się w międzynarodowe działania w celu pociągnięcia do odpowiedzialności osób odpowiedzialnych za ten proceder.
Jeden z ciekawszych fragmentów dotyczy idei tworzenia w Polsce, na koszt Polaków, Legionu Ukraińskiego, złożonego z ukraińskich ochotników. Pomysł jest absurdalny, zważywszy na to, że kto z Ukraińców w Polsce chciał to robić, już walczy na froncie. Są też obszerne fragmenty o oddawaniu kolejnego polskiego uzbrojenia, w tym ostatnich posiadanych samolotów MiG-29, oczywiście również za darmo.
“Polska będzie kontynuować pomoc wojskową dla Ukrainy tak długo, jak będzie to konieczne, priorytetowo traktując wysiłki mające na celu wzmocnienie zdolności bojowych Ukrainy we wszystkich domenach” – czytamy w innym fragmencie umowy.
W dokumencie nie ma dosłownie ani jednego fragmentu, z którego można byłoby wyciągnąć wniosek, że Polska coś zyskuje, nawet w wymiarze symbolicznym. Pojawiają się jedynie mgliste zapowiedzi współpracy historycznej, z których nic konkretnego nie wynika. Co więcej – równie dobrze mogą przynieść kolejne uderzenia w prawdę historyczną np. w kwestii Rzezi Wołyńskiej. Co do konkretów – jest w nim pełno wyłącznie nowych zobowiązań finansowych i materiałowych po polskiej stronie.
W praktyce, dokument ten dowodzi, że rząd Tuska jest takim samym sługą narodu ukraińskiego, jak rząd Morawieckiego. To dowód naiwności politycznej, głupoty i – nie bójmy się tych słów – zdrady narodowej.
Pełna treść dokumentu znajduje się tutaj.
Polecamy również: Ukraina z Rosją przeciwko Polsce? Ekspert nie ma złudzeń
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!