Złożono pięć kolejnych skarg w związku z kradzieżami popełnionymi w wiosce olimpijskiej w Paryżu. Pod nieobecność sportowców, przeszukano i okradziono ich pokoje bez żadnych śladów włamania.
Rośnie liczba kradzieży w wiosce olimpijskiej. To, co dzieje się z igrzyskami olimpijskimi w Paryżu, powoli przeradza się w tragikomedię. Przypomnijmy: zaczęło się od kilku kradzieży jeszcze przed otwarciem igrzysk. Sama ceremonia otwarcia była z kolei skrajnie lewicowym i antychrześcijańskim popisem żenady i bezguścia. Potem były kuriozalne występy kilku zboczeńców podających isę za kobiety, w celu wyłudzenia medali. Jak się okazuje, na tym nie koniec.
Z wioski olimpijskie dochodzą coraz poważniejsze głosy o szeregu niedociągnięć. Łóżka są niewygodne, brakuje jedzenia dla wszystkich, a dojazd na treningi i same zawody, jest poważnie utrudniony. Do tego dochodzi fala kradzieży. 28 lipca zawodnik rugby reprezentujący japońską drużynę złożył skargę po tym, jak podczas jego nieobecności skradziono mu z pokoju rzeczy osobiste. Żadnych śladów włamania nie było, a zginęły obrączka, naszyjnik i gotówka. Szkody oszacowano na 3000 euro.
Podobny los spotkał także innych sportowców różnych narodowości i reprezentujących różne dyscypliny. Ofiarą kradzieży padł np. trener australijskiej drużyny hokeja na trawie. Skradziono mu z pokoju kartę bankową. Następnie na jego koncie bankowym odnotowano podejrzane transakcje na kwotę 1500 dolarów australijskich.
Co ciekawe, śledczy mają trudności z prowadzeniem dochodzeń, ponieważ w wiosce olimpijskiej obowiązuje zakaz stosowania kamer wideo do monitoringu.
Ofiarami złodziei padła ostatnio słowacka drużyna kolarstwa szosowego. Tym skradziono sprzęt rowerowy na terenie wioski olimpijskiej w Saint-Denis. Łupem padło dziesięć opon, części zamienne i kilka przerzutek, a szkody oszacowano na 2300 euro.
Z czego wynika fala włamań i kradzieży? Otóż wioska mieści się w imigranckiej, a przez to w oczywisty sposób niebezpiecznej dzielnicy – Seine-Saint-Denis. Stamtąd rekrutowana jest też obsługa sportowców, w tym stewardzi i personel pomocniczy. Można domniemywać, że za kradzieżami stoją imigranci pracujący w wiosce.
Polecamy również: Znany banderowiec znów atakuje Polaków
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!