W tyglu kastowości i niezawisłości – niczym zające w cudzej kapuście
Troska o prawa obywatelskie będące przecież wspólnym dobrem społecznym, znacznie ważniejszym niż jakiekolwiek systemowe atrybuty korporacyjne, odwołujące się do tzw. niezawisłości i niezależności instytucjonalnej, nakazuje każdemu Polakowi piętnować wszelką niegodziwość w obszarze administrowania instytucjami publicznymi państwa – szczególnie tam, gdzie odpowiedzialność służbowa za wykonywanie funkcji publicznych została sprowadzona tak naprawdę do przysłowiowego zera. Prym w tym bezhołowiu urzędniczym niewątpliwie wiodą niezawiśli sędziowie i niezależni prokuratorzy (tylko nieliczni z nich wiedzą kiedy należy stosować podstawową zasadę z ustawy karnej tzw. zasadę Ultima ratio, nawiązującą do ostatecznej racji prawnej dla dobra wymiaru sprawiedliwości), którym może wydawać się tylko że są społeczeństwu niezbędni. Nadużywana formuła o konstytucyjności tychże atrybutów korporacyjnych sprawia, że znaczna liczba przedstawicieli środowisk prawniczo-sądowniczych w ogóle zapomniała gdzie leży środek ciężkości między przywołanymi prawami obywatelskimi a obowiązkami służbowymi, z których należytym wykonywaniem urzędnicy ci mają coraz większy problem etyczny.
Rozdźwięk normatywny jaki ostatnio wydobywa się na światło dzienne ze zdwojoną siłą – ze źle pojmowanego kontekstu ustrojowego, którego nadrzędnymi normami są zawsze prawa podmiotowe człowieka (które mimowolnie stoją ością w gardle korporacyjnym sektom) a nie żadem instytucjonalny etos władzy – kładzie się równie grubym cieniem na wszystkie dotychczasowe próby ocalenia funkcyjnego uzurpatorstwa, ubranego w unijny uniform uznaniowości i ideologicznego pasożytnictwa; widać z tego, że celowo wpasowanego w iskrzący tygiel kastowości sędziowskiej. Wymownym obrazem tego stanu rzeczy mogłyby być wypielęgnowane zagony z dojrzałą kapustą dla szaraków (Lepus europaeus) z rodziny zającowatych, tudzież z innymi smakołykami wegetariańsko-kulinarnymi łapczywie pochłanianymi w dowolnej ilości o każdej porze dnia i nocy. Dowodem tego przesytu majątkowego okazały się oświadczenia majątkowe sędziów (np. sędziego W. Żurka z KRS oraz pierwszej prezes SN, M. Giersdorf), do ujawnienia których zostali zobowiązani przez polskiego ustawodawcę na podstawie obowiązujących aktów prawnych.
Korporacyjny azyl niezawisłości i niezależności sądowej sprawił to więc, że obywatel ze swoimi prawami podmiotowymi został niejako odstawiony na boczny tor – z dala od głównej linii sędziowsko-logistycznej, po której transportowane były i są nadal pełne przeróżnych fruktów cysterny, w obie strony; w postaci oczywiście wydawanych orzeczeń sądowych (zadziwiająco stronniczych?), gdzie polscy podsądni (kreatywni rolnicy i przedsiębiorcy) za każdym razem upodabniani są do wisielców dyndających na szubienicznym sznurze. Żeby nie być gołosłownym, przywołuję na tę okoliczność przypadek rolnika ze wsi Pachole, Janusza Domańskiego, którego niezależna prokuratura w Parczewie oraz miejscowy sąd rejonowy w Radzyniu Podlaskim (sąd okręgowy w Lublinie jako druga instancja) doprowadziły do stanu zupełnego bankructwa, a prawdziwych sprawców dokonanych czynów niedozwolonych (komornika, prokuratorów, sędziów i innych sprawców zniszczeń zasiewów) potraktowały w sposób co najmniej dwuznaczny.
Nie dość, że Agencja Nieruchomości Rolnych Oddział Terenowy w Lublinie wskazanemu rolnikowi bezprawnie odebrała dzierżawione grunty rolne w dziesiątym roku dzierżawy (prawo pierwokupu gruntów przysługiwało dzierżawcy), to w wyniku wszczętej egzekucji m. in. z wniosku tej Agencji komornik sądowy przy sądzie rejonowym w Radzyniu Podlaskim, Andrzej Sienkiewicz, zbył zajęte (własnościowe) grunty rolne w drugiej licytacji sądowej, w styczniu 2009 roku, bez wymaganego operatu szacunkowego (sygn. akt I Co 757/09). W wyniku tej licytacji rolnik stracił co najmniej 1,3 mln zł, nie mówiąc już o stracie związanej z utratą przedmiotu prawa pierwokupu w związku ze wspomnianą dzierżawą ok. 156 ha gruntów, które stanowiły odrębny areał ziemi będący wówczas w posiadaniu tego rolnika. Żeby zrozumieć skalę pasożytnictwa urzędniczego jakie towarzyszyło tej sprawie, postanowiłem udostępnić sygnatury akt pod którymi toczyły się sprawy (prawomocnie umorzone) w prokuraturze oraz w sądzie, w skutek zgłoszonych zawiadomień o możliwości popełnienia przestępstwa, polegającego na celowej defraudacji majątku poszkodowanego rolnika – vide: sygn. akt I Co 757/09 – SR w Radzyniu Podlaskim I Wydział Cywilny – postępowanie skargowe; Ds. 702/11/S – Prokuratura Rejonowa w Radzyniu Podlaskim – umorzenie śledztwa; Ds. 903/12/S – umorzenie śledztwa; Ko 194/12 (II Kp 199/11, II Kp 393/11, K 1303/11, II K 618/12, II K 600/12 – SR w Łukowie II Wydział Karny, umorzenie postępowania); Ds. 895/11 – Prokuratura Rejonowa w Parczewie – odmowa wszczęcia śledztwa; Ds. 1056/11; Ds. 1336/11 (II Kp 27/12, II K 993/12, II K 49/13 – SR w Łukowie II Wydział Karny, umorzenie postępowania); Ds. 548/12 – Prokuratura Rejonowa w Parczewie – odmowa wszczęcia dochodzenia (II Kp 212/12); Ds. 594/12 – Prokuratura Rejonowa w Parczewie – umorzenie dochodzenia (II Kp 283/12, II K 192/13 – SR w Radzyniu Podlaskim II Wydział Karny); Ds. 636/12/D – Prokuratura Rejonowa w Parczewie; Ds. 598/12 – Prokuratura Rejonowa w Parczewie; II K 1859/12 – SR w Radzyniu Podlaskim II Wydział Karny; Ds. 2215/12/S – Prokuratura Rejonowa w Radzyniu Podlaskim, umorzenie śledztwa; Ds. 497/13/S – Prokuratura Rejonowa w Radzyniu Podlaskim, umorzenie śledztwa.
No właśnie, tak aktualnie wygląda niezawisłość sędziowska oraz wyjątkowo niezdarna (z przyczyn zupełnie niezrozumiałych) niezależność prokuratury w praktyce, w wolnej Polsce. Szkoda tylko, że przez tyle lat (od 1992) trwała gehenna pańszczyźniana na Podlasiu – zakończona typowym łajdactwem urzędniczym, jakiego wcześniej doświadczyć mógł tylko polski lud wiejski w zaborze pruskim i rosyjskim.
Na pohybel wszystkim ciemiężcom!
Antoni Ciszewski
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!