Większością głosów, przy sprzeciwie m. in. Polski, unijne kraje uzgodniły limity połowowe na Bałtyku w przyszłym roku. Decyzję podjęli unijni ministrowie do spraw rybołówstwa po ponad 20-godzinnych, całonocnych negocjacjach w Luksemburgu.
Polska krytykuje ustalenia, bo uważa, że nie pomogą one w odbudowie populacji dorszy w Bałtyku, która jest w katastrofalnym stanie.
– Propozycja, która została przyjęta, absolutnie nas nie satysfakcjonuje. Przede wszystkim nie zabezpiecza przyszłości i rozwoju gatunków na Morzu Bałtyckim. Dziwię się tym decyzjom, przy tak fatalnej kondycji Bałtyku, przy złym stanie zasobów, przy tak chudym i niedożywionym dorszu. W ten sposób realizowanie polityki nie będzie służyło odbudowie Bałtyku – powiedział Polskiemu Radiu minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej Marek Gróbarczyk.
Uzgodniono, że połowy dorszy na wschodnim Bałtyku, gdzie łowią głównie polscy rybacy, w przyszłym roku zostaną ograniczone tylko o 8 proc. w porównaniu z obecnymi limitami. Komisja proponowała redukcję o 28 proc., co popierała Polska. Domagała się też wprowadzenia dwumiesięcznego okresu ochronnego tarlisk, ale nie było na to zgody większości krajów. Ponadto ustalono, że połowy śledzi zostaną zwiększone o 20 proc. Polska uważała, że też powinny być one ograniczone.
– Skoro mamy spadek połowów dorszy, które muszą mieć pożywienie, nie może za tym iść wzrost połowów śledzi – dodał minister.
Z ustaleń Polskiego Radia wynika, że oprócz naszego kraju ustaleniom sprzeciwiły się Litwa, Łotwa i Dania, a poważne zastrzeżenia zgłosiły także Niemcy.
/IAR/
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!