Lea Membrey jeszcze dwa lata temu był/a zwykłym homoseksualistą. W 2015 roku oświadczył/a, że czuje się oderwany/oderwana od własnego ciała i postanowił/a zmienić płeć, a przynajmniej doprawić sobie niektóre aspekty kobiecości.
Lea poddał/a się „kuracji” hormonalnej. Zanim jednak to zrobił/a, kilkakrotnie odwiedził/a bank spermy, gdzie złożył/a i zamroził/a swe jakże cenne nasienie.
W ciągu dwóch lat brania hormonów, po operacji twarzy i zainstalowaniu sobie sztucznych piersi, Lea powoli dojrzewa do tego by zmierzyć się z macierzyństwem.
– W ciągu najbliższych dziesięciu lat chcę mieć dziecko – oświadczył/a Lea. – Bardzo ważne, żeby to było moje biologiczne dziecko. To niewiarygodne, że wciąż jeszcze mogę mieć dziecko z połową mojego DNA.
Ta wypowiedź Lei może świadczyć, iż jednak nie myśli, by mieć dziecko sam/a ze sobą, tylko z kimś innym, kto byłby matką rodzicielką.
Jak na razie sam/a nie może się zapłodnić, bo choć Lea twierdzi, że na „poziomie biologicznym” jest już kobietą, to jednak nadal ma męskie klejnoty.
Nie wie jeszcze, czy przejdzie pełną operację. Postęp nie zna granic, więc niewykluczone, że zdecyduje się i wtedy być może będzie mógł/mogła mieć dziecko sam/a ze sobą.
Na taką ewentualność etycy, może np. doktor Środa, która niesłusznie podejrzewana jest o bycie panią profesor mogliby zająć się rozważaniami, czy takie dziecko byłoby owocem kazirodczego związku, czy też nie.
Tak, czy owak na dziś stan jest taki: Lea, jako matka zamierza zaadoptować dziecko, którego będzie biologicznym ojcem. Jeśli zachowa atrybuty męskie to najprawdopodobniej będzie kimś na kształt ojco-matko-ojca.
Źródło: wolnosc24.pl
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!