Z obfitości serca usta mówią – powiada Pismo Święte i słusznie, bo życie nieustannie dostarcza przykładów potwierdzających trafność tego spostrzeżenia. Niekiedy daje to niezamierzony efekt komiczny, jak w przypadku pana prof. Andrzeja Rzeplińskiego, który, razem ze swoją żoną, zamieścił w żydowskiej gazecie dla Polaków, kierowanej przez red. Michnika rodzaj nekrologu adresowanego do Piotra Szczęsnego z Niepołomic, który podpalił się pod Pałacem Kultury i Nauki im. Józefa Stalina, a w kilka dni później zmarł od poparzeń. „Panie Piotrze, chylimy czoła przed Pańskim aktem na rzecz wolności” – napisał pan prof. Rzepliński ze swoją żoną. Pikanterii dodaje nie tylko okoliczność, że pan prof. Rzepliński, pozujący dzisiaj na szermierza wolności, za komuny był działaczem PZPR, a więc totalniackiej partii, dławiącej każdy przejaw sprzeciwu wobec zniewolenia. Mamy dwie możliwości: albo wierzył w komunę, a więc jest durniem, albo nie wierzył, a do PZPR zapisał się dla kariery – a więc jest szubrawcem. Ta druga możliwość wydaje mi się nawet bardziej prawdopodobna, bo pan prof. Rzepliński, jako prezes Trybunału Konstytucyjnego, nie zaprotestował przeciwko mianowaniu przez sejmowa większość PO-PSL tak zwanych „nadliczbowych sędziów” TK. Pan prof. Rzepliński we własnych oczach i w oczach rozmaitych klakierów uchodzi za wybitnego prawnika. Jeśli byłoby tak naprawdę, to nie ma możliwości, by taki wybitny prawnik nie zauważył, w jakim trybie i w jakim celu wybrani zostali ci „nadliczbowi” sędziowie. Zatem znowu mamy dwie możliwości: albo pan prof. Rzepliński tylko „uchodzi” za wybitnego prawnika, a tak naprawdę jest durniem, który nie potrafi zauważyć rzeczy oczywistych (w starożytnym Rzymie „rażące niedbalstwo” było definiowane jako „nierozumienie tego, co wszyscy rozumieją” – „nimia negligentia id est non intellegere quod omnes intellegunt” – a więc rodzaj głupoty), albo, jeśli potrafi to zauważyć i nie protestuje jako prezes TK , to jest szubrawcem. Tak czy owak – taki z niego szermierz wolności, jak z koziej dupy trąbka – no a żona pewnie też nielepsza. Gdyby tedy, zamiast „chylić czoła” przed panem Piotrem Szczęsnym z powodu jego desperackiego kroku, sam się podpalił, najlepiej w towarzystwie żony, to przynajmniej nasz nieszczęśliwy kraj miałby z tego jakąś korzyść, że oto jednego durnia, albo szubrawca mniej – ale – jak mawiał subiekt Ignacy Rzecki z „Lalki” – gdzie tam marzyć o tem! Tylko „chyli czoła” w nadziei, że w tym ogniu sam się też trochę oczyści.
Mniejsza zresztą o pana prof. Rzeplińskiego, bo znacznie ważniejsza była wypowiedź pani Urszuli von der Leyen, niemieckiej minister obrony, która w telewizyjnej audycji powiedziała między innymi, że „należy wesprzeć zdrowy, demokratyczny opór młodego pokolenia w Polsce”. Gdyby to powiedział jakiś dziennikarz, to nie miałoby to takiego ciężaru gatunkowego, jak w ustach ministra obrony, który dysponuje rozmaitymi narzędziami wspierania „zdrowego, demokratycznego oporu” w Polsce, nie mówiąc już o oporze niedemokratycznym”. Ponieważ z obfitości serca usta mówią, to ta deklaracja pani Urszuli pokazuje, co tam sobie Niemcy kombinują w ścisłym gronie. Myślę, że w ścisłym gronie przechodzą już do konkretów, przed przedstawieniem których pani minister przytomnie się już powstrzymała. Ale chociaż się powstrzymała, to tego i owego możemy przecież domyślić się na własną rękę.
Nie przypuszczam, by pani Urszula chciała w ten sposób dać do zrozumienia, do gwoli wsparcia w Polsce demokratycznych przemian, powoła tutaj jakiś Wehrwolf, który prowadząc w Polsce szeroko zakrojoną dywersję, stworzy przesłanki do zastosowania ustawy numer 1066, przewidującej możliwość uczestniczenia obcych formacji zbrojnych w tłumieniu takich zamieszek. Znacznie bardziej prawdopodobne wydaje się wykorzystanie przez Niemcy obecności w Polsce ponad 1,5 miliona obywateli Ukrainy. Przypuszczam, że większość z nich nie ma wobec Polski złych zamiarów, ale trzeba z gry zakładać, że pół procenta z tej liczby, albo nawet i jeden procent, może być zadaniowany wywiadowczo, albo nawet dywersyjnie i to niekoniecznie przez Służbę Bezpieki Ukrainy – chociaż i tego wykluczyć przecież nie można – tylko przez niemiecką BND. Zadanie to może polegać na uzbrojeniu bojówek w przemycaną z Ukrainy broń, a następnie – na wywołaniu czegoś w rodzaju „wołynki”, to znaczy – fali skrytobójczych mordów na polskich obywatelach i niszczenia urządzeń infrastruktury na terenie Polski – co też stworzyłoby warunki do zastosowania ustawy nr 1066. Dotychczas tajne służby w Polsce najwyraźniej nie potrafiły poradzić sobie ani z przemytem broni przez polsko-ukraińską granicę, ani nawet ze zrobieniem porządku z fundacją niejakiego pana Kramka, co to otwartym tekstem nawoływał do „wyłączenia” polskiego rządu. W normalnym państwie już dawno zostałby z Polski wydalony razem ze swoja babą jako uciążliwy cudzoziemiec, no ale nie żyjemy w normalnym państwie, tylko w atrapie, na której pasożytują tajne służby, które poza wykonywaniem zadań zleconych przez państwa obce, kręcą lody na własną rękę, od czasu do czasu dla rozmaitości urządzając operacje, jak na przykład „Menora”. Nic zatem dziwnego, że i pani Urszuli spod serca gorejącego wyrywają się skrzydlate słowa, bo im bliżej do rozpoczęcia kolejnej kombinacji operacyjnej w naszym nieszczęśliwym kraju, tym szybciej wzrasta poziom adrenaliny, powodujący różne niedyskrecje.
Stanisław Michalkiewicz
Autor jest stałym publicystą czasopisma Magna Polonia. Zachęcamy do zapoznania się ze spisem treści i zakupu! https://www.magnapolonia.org/sklep/
Kupując pomagacie odbudować rodzime media.
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!