Najnowszej książki Piotra Zychowicza nie czytałem, natomiast obejrzałem dyskusję z udziałem między innymi jego oraz Leszka Żebrowskiego i do jednej sprawy, jaka tam się pojawiła, postanowiłem się odnieść.
W sumie wszystkie te zarzuty, które padły ze strony Leszka Żebrowskiego w stosunku do najnowszej książki Zychowicza, tak naprawdę odnoszą się do wszystkich jego wcześniejszych pozycji. Piotra Zychowicza postrzegam więc jako skandalistę, nie zaś badacza zainteresowanego wyświetlaniem prawdy historycznej.
Raziła mnie u niego zawsze łatwość formułowania wniosków w oparciu o wątpliwy materiał źródłowy i taki jego dobór, by na tej podstawie udowodnić najbardziej nawet karkołomną tezę. Raziło mnie przedstawianie wydarzeń w oderwaniu od tła i pomijanie wszystkiego, co mogłoby zaburzyć budowaną narrację. W szczególności raził mnie jednak sposób cytowania źródeł, gdzie autor wyrywał pojedyncze zdania, czy nawet fragmenty zdań z kontekstu i wstawiał w zupełnie inny kontekst, wypaczając w ten sposób sens całości. Niczego innego nie spodziewałem się więc i nie spodziewam po „Skazach na pancerzach”.
Tak jak wspomniałem, najnowszej książki Zychowicza nie czytałem, nie zamierzam się więc odnosić do jej zawartości, natomiast odniosę się do jednej kwestii, którą poruszył w czasie wspomnianej przeze mnie debaty Leszek Żebrowski, który to zarzucił Zychowiczowi sięganie po argumenty goebbelsowskiej propagandy. Chodziło o masowe mordowanie przez polskich żołnierzy we wrześniu 1939 roku mieszkających w Polsce Niemców. W szczególności rzecz dotyczyła Bydgoszczy, gdzie rzekomo Polacy mieli zamordować 5 tysięcy miejscowych Niemców.
Żebrowski zarzucił Zychowiczowi, iż odwołuje się do danych propagandowych, które nie miały żadnego pokrycia w rzeczywistości i które dawno i skutecznie zostały zakwestionowane. Podkreślił on, że dochodziło do pojedynczych aktów samosądów, ale żadnego masowego mordowania nie było. Zychowicz argumentów tych nie przyjmował do wiadomości, a tymczasem…
Otóż bezpośrednio po zakończeniu walk wrześniowych Niemcy przystąpili do zbierania informacji o poległych i zaginionych członkach mniejszości niemieckiej w Polsce.
W ten sposób powstała obszerna dokumentacja, z której wynika, iż straty niemieckiej mniejszości w wyniku kampanii wrześniowej zamknęły się liczbą 3.315 zabitych (3178 osób cywilnych i 137 żołnierzy WP) oraz 1.796 zaginionych (996 osób cywilnych i 800 żołnierzy WP). Przyjrzyjmy się, jak to wyglądało w podziale na regiony:
A. Zabici:
Region |
cywile |
żołnierze WP |
razem |
Pomorze (Danzig – Westrpreussen)
Ciechanowskie i Suwałki (Südostpreussen) Poznańskie i Łódzkie (Warthengau) Górny Śląsk (Oberschlesien) Generalna Gubernia (Generalgouvernement) Wschodnia Polska Rzesza |
1.174 129 1.723 97 47 7 1 |
21 2 58 54 1 0 1 |
1.195 131 1.781 151 48 7 2 |
Ogółem |
3.178 |
137 |
3.315 |
B. Zaginieni:
Region |
cywile |
żołnierze WP |
razem |
Pomorze (Danzig – Westrpreussen)
Ciechanowskie i Suwałki (Südostpreussen) Poznańskie i Łódzkie (Warthengau) Górny Śląsk (Oberschlesien) Generalna Gubernia (Generalgouvernement) Wschodnia Polska Rzesza Nieznane |
284 51 401 166 43 32 3 16 |
108 10 254 405 15 8 0 0 |
392 61 655 571 58 40 3 16 |
Ogółem |
996 |
800 |
1.796 |
Tyle kartotek zmarłych oraz zaginionych obywateli polskich narodowości niemieckiej zgromadzono w Centrali Grobów (Graberzentrale fur die ermordeten Volksdeutschen). Przedstawione tu zestawienie – co należy zaznaczyć – odnosi się do ich miejsca zamieszkania w chwili wybuchu wojny, nie zaś do miejsca ich śmierci.
Aczkolwiek w kartotekach starano się zebrać informacje o okolicznościach śmierci, to jednak są one dalece niekompletne (wręcz wyrywkowe), stąd trudno o jakieś wiążące wnioski.
Niemcy / obywatele polscy dzielili losy ogółu ludności II Rzeczypospolitej, a więc ginęli pod bombami i w ostrzale artyleryjskim, ginęli też jako polscy żołnierze, jako że również podlegali obowiązkowej służbie wojskowej. Ale były też – i to dość liczne – przypadki, gdy występowali oni zbrojnie przeciwko Polsce i wówczas ginęli z rąk Polaków (policjantów, żołnierzy, członków formacji paramilitarnych). Udokumentowane są też przypadki rozstrzeliwania (z wyroku sądowego, ale i bez wyroku sądowego).
Ilu Niemców / obywateli polskich zginęło z rąk Polaków? Ilu zginęło w walce, a ilu zostało rozstrzelanych? To są pytania, na które zapewne nigdy nie uda się udzielić odpowiedzi. Jedno jest pewne – pisanie o tysiącach zamordowanych, a zwłaszcza o tysiącach zamordowanych w jednym miejscu, to istotnie jedynie goebbelsowska propaganda…
Wojciech Kempa
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!