Do prawdziwego skandalu doszło podczas tzw. debaty w Muzeum POLIN. Debatą tego nie można jednak nazwać, bo zaproszeni zostali jedynie przedstawiciele jednej strony. Na pytanie dlaczego tak się stało, gospodarze nie umieli odpowiedzieć.
Przejaw tego jak wygląda ograniczanie wolności słowa można było zaobserwować podczas debaty w Muzeum POLIN. O ile się na nią dotarło, bo najpierw trzeba było postać w długiej kolejce, po której przyszedł czas na kontrolę. To dotyczyło tylko Polaków, bo wycieczka z Izraela przeszła bez kontroli.
Przed wejściem na teren Muzeum POLIN obywatele wszystkich krajów są kontrolowani w oparciu o jednolite procedury. Niektóre zorganizowane grupy z Polski i innych krajów są sprawdzane wcześniej niż przy samej bramce wejściowej na podstawie ustaleń z ochraniającymi je krajowymi licencjonowanymi firmami ochrony – próbują tłumaczyć się przedstawiciele muzeum.
Chciałbym poprosić o poważną odpowiedź o formułę tej debaty. Odpowiedź, że osoby o innych poglądach, by nie przyszły to jest odpowiedź niepoważna. Odpowiedź, że Ziemkiewicz wisi na jakiejś tam wystawie nie jest odpowiedzią poważną. Kto odpowiadał za organizację tego panelu i podjął decyzję, że uczestniczyć będą w niej osoby o właściwie takich samych poglądach? – pytał Bosak.
Dlaczego muzeum POLIN zaognia nastroje antyżydowskie w Polsce? – dodawał.
Odpowiedzi na to pytanie nie udzielono, bo…”to nie wygląda na pytanie, ale na insynuacje”. Z kolei dyrektor muzeum dopowiadał, że goście mają bardzo różne poglądy i oczywiście nie zapraszano „faszystów”, a stary kolega dyrektora z prawicowej prasy nie chciał przyjść.
Wśród pluralistycznych gości zaproszonych do debaty należy wymienić: Jacka Żakowskiego, Sławomira Sierakowskiego czy Andrzeja Stankiewicza.
Źródło: nczas.pl
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!