Felietony

Tomasz Grzegorz Stala – Oko Moskwy

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Nieprzypadkowo tytuł nawiązuje do potocznej nazwy Dugi – pozahoryzontalnego radaru rosyjskiego znajdującego się w okolicach Czarnobyla. Rosja patrzy na nas, a my patrzymy na nią.

Czy tego chcemy, czy nie, nasze położenie i granice na mapie Europy zostały przesądzone przez jałtańskich zbrodniarzy i nic nie zanosi się na zmianę, przynajmniej z korzyścią dla Rzeczpospolitej. W związku z tym państwo polskie czeka ogromne wyzwanie (starannie nierealizowane od lat) – poukładania relacji z sąsiadami. O ile nie powinno stanowić większego wyzwania dla kierujących się polską racją stanu uregulowanie i unormowanie sytuacji z Białorusinami, z którymi nie łączą nas żadne dramatyczne akty w przeszłości, o tyle gorzej sytuacja wygląda patrząc w kierunku Berlina, Kijowa czy też Moskwy.

Poniższy artykuł chciałbym poświęcić sytuacji z tymi ostatnimi.

W związku z uprzejmym zaproszeniem mojej osoby ze strony Fundacji Wsparcia Dyplomacji Publicznej im. Gorczakowa na Press Tour do Rosji, mogłem naocznie i z bliska przekonać się o sytuacji tam panującej, na żywo zobaczyć relacje polsko-rosyjskie oraz wyciągnąć wnioski, którymi chciałbym się podzielić.

Mój okres pobytu w Rosji przypadł na czas przedmundialowy, organizatorzy zapewnili nam zwiedzanie Moskwy i Sankt Petersburga, spotkania z politykami, dziennikarzami oraz władzami samorządowymi. Było mi dane zobaczyć również Marsz Nieśmiertelnego Pułku, który zgromadził w stolicy Federacji Rosyjskiej kilka milionów osób.

Pomijając powyższą dygresję, rzecz najważniejsza. Polska propaganda wypływająca ze źródeł rządowych i ukazująca Rosję jako potwora czyhającego na najlepszy moment, aby wjechać do naszego kraju czołgami, jest grubo przesadzona. Ze strony mieszkańców Rosji możemy spodziewać się sympatii, wsparcia i chęci pomocy (o czym zaświadczyć mogą uczestnicy m.in. Rajdu Katyńskiego czy też przebywający obecnie – a w zasadzie już wracający (trwa mundial) kibice. Nie ma tu agresji, nienawiści – skąd inąd Moskwa jest ogromnym kotłem multi-kulti, gdzie nikt nie pyta skąd dana osoba pochodzi (bo w skład Federacji Rosyjskiej wchodzi ponad sto narodowości). Jak powiedzieli nam miejscowi dziennikarze, Rosja nie traktuje jakoś szczególnie Polski – dla rządzących jesteśmy „Zachodnią Europą” (nie wiadomo czy cieszyć się z tego, czy też uznawać to jako epitet ;-)). Dla nich jesteśmy tacy sami jak Czesi, Słowacy czy Niemcy. Stąd też wszystkie te banialuki i narodowe regulowanie uczuć czynione przez kolejne rządy, traktujące Rosję i Rosjan jako śmiertelnego wroga są nie do końca trafione.

W tym miejscu należy wsadzić łyżkę dziegciu i wspomnieć o polityce historycznej obu państw. Chcąc próbować uregulować stosunki między nami, musi dojść do realnych, a nie papierowych spotkań mających na celu ostateczne uznanie wszystkich zbrodni dokonanych przez Związek Radziecki na Polakach, abyśmy za kilka lat nie musieli prostować informacji, że Katyń był zbiorowym samobójstwem polskich oficerów. Prawda historyczna jest jedna i powinna być zapisana w oficjalnym dokumencie, który stanowić będzie nowe otwarcie w stosunkach polsko-rosyjskich. Bo nie możemy mieszkać koło siebie i patrzyć wilkiem – wtedy nawet mała iskra, podpalenie z zewnątrz czy wewnątrz doprowadzić może do tragedii.

Ale jak mamy rozmawiać z Rosjanami, gdy w Marszu Nieśmiertelnego Pułku idą miliony osób z flagami z sierpem i młotem (nazywanych dla zmylenia przeciwnika flagami pułkowymi?). Obok nich łopoczą sztandary z cerkiewną ikoną Jezusa Chrystusa… Nasi sąsiedzi nie widzą w tym żadnych rozbieżności, nie pamiętają, że jeden symbol próbował rugować drugi. Taka sytuacja jest groźna, gdyż może spowodować, że w jednym momencie odżyją imperialne roszczenia wschodniego sąsiada.

Tu już nie pomoże edukacja. Zresztą kim my jesteśmy, żeby pouczać kogoś jak ma żyć w swoim kraju? Sami przecież oburzamy się na wspólne polsko-żydowskie posiedzenia rządu czy pobieranie instrukcji dotyczących ustaw z Niemiec czy Brukseli. Musimy zaakceptować to, co dzieje się w Rosji (pod warunkiem uwzględnienia dokumentu ramowego o polityce historycznej), i w przypadku zaproszeń do takiego wydarzenia grzecznie odmawiać – gdyż przez symbol sierpa i młota zginęło zbyt wielu naszych rodaków, tym samym niezgodne byłoby to z polską racją stanu i prawdą historyczną, którą chcemy zachować. Na szczęście to już sprawa dla mądrzejszych od nas, którzy (tak bardzo bym tego chciał!) będą współdecydować o losie naszego państwa.

Kolejnym akapitem godnym uwagi jest wykluczenie relacji handlowych pomiędzy Polską a Rosją. Jakim prawem obce podmioty zabraniają mi robić interesy z kim mam ochotę? Uważam, że rynek rosyjski jest ogromny i przez embargo zatraciliśmy dziejową szansę rozwoju polskiej gospodarki (polskiej, czyli takiej, która nie jest firmowana polskojęzycznymi nazwami Biedronka, itp.). Za takie stanowisko związane z wepchnięciem nas w struktury gospodarcze Unii Europejskiej należy się co najmniej Trybunał Stanu.

Moja podróż do Rosji okraszona została dużą ilością materiału filmowego (wszak zajmuje się głównie filmem, a nie pisaniem), z którego powstają dwie relacje.

Jedna traktuje o antyludzkim, bezwzględnym i bezprawnym działaniu ABW i państwa polskiego w stosunku do rosyjskiego dziennikarza Leonida Swiridowa, druga natomiast, tworzona wspólnie z wydawcą Magna Polonia, jako większy projekt, dotyczy problemu relacji polsko-rosyjskich.

Tytułem zakończenia przypomnę, że w polityce zagranicznej nie ma przyjaciół, są tylko interesy. I patrząc z tej perspektywy powinno zależeć nam na wzmocnieniu roli Polski na arenie międzynarodowej poprzez prowadzenie polityki alternatywnej, a nie wiszenie u klamki, cytując klasyka, Waszyngtonu, Berlina, Moskwy czy Tel-Awiwu.

Tomasz Stala

Artykuł został opublikowany w 10 numerze czasopisma Magna Polonia – www.magnapolonia.org/sklep

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!