Przedłużający się konflikt na linii Moskwa – Mińsk boleśnie uderza w białoruską gospodarkę. Prezydent Łukaszenka intensywnie szuka wyjścia z patowej sytuacji, przy czym nie zamierza ustępować Rosjanom.
Przypomnijmy, że prezydent Łukaszenka nie podpisał Kodeksu Celnego, który podpisały na szczycie w Sankt Petersburgu pozostałe państwa tworzące Euroazjatycką Unię Celną. Przywódca Białorusi wyraźnie zaznaczył wcześniej, że nie podpisze go, jeżeli w dokumencie nie zostaną zabezpieczone żywotne interesy jego kraju. A integracja w obszarze poradzieckim to oczko w głowie Władimira Putina.
Między Łukaszenką i Putinem mocno iskrzy już od dawna… Odbiło się to także na współpracy wojskowej między obydwoma krajami, czego symbolem stało się cofnięcie zgody na rozmieszczenie na terytorium Białorusi rosyjskiej bazy lotniczej.
Konflikt ciągnie się już długo i z każdym miesiącem zdaje się nasilać. Przy tym główną bronią, jaką używają w nim Rosjanie, pozostaje ropa naftowej, której dostawy raz za razem są przez nich ograniczane.
Jeszcze w pierwszym półroczu ubiegłego roku Białoruś sprowadzała z Rosji kwartalnie 5,7 mln ton ropy. Później jednak Rosja zaczęła ograniczać dostawy – w trzecim kwartale Białoruś otrzymała jedynie 3,5 mln ton. W ten sposób Rosja pragnęła zmusić swojego mniejszego partnera do uległości.
Efekt był taki, że białoruskie rafinerie pracowały na pół gwizdka. Łukaszenka próbował ratować się dostawami ropy z Azerbejdżanu, skąd do rafinerii w Mozyrzu sprowadzono 85 tys. ton ropy. Stanowiło to kroplę w morzu potrzeb, ale wystarczyło, by Moskwa nieco złagodziła ton, tym bardziej że trwały przygotowania do wspomnianego szczytu i Rosji zależało na załagodzeniu sporu. W rezultacie w czwartym kwartale Białoruś otrzymała 5 mln ton ropy.
Ale Łukaszenka, jak wiemy, na szczyt nie pojechał, a kilka dni temu pojawiła się informacja, iż w pierwszym kwartale bieżącego roku Białoruś może liczyć jednie na 4 mln ton ropy.
A to tylko wierzchołek góry lodowej. Rosjanie w ostatnim czasie wycofują się z szeregu wspólnych przedsięwzięć, blokują wypłaty kolejnych transz kredytu…
Tymczasem – jak donosi moskiewski Kommiersant – Rosja nosi się z zamiarem zniesienia już od przyszłego roku ceł eksportowych na ropę oraz jej produkty i zastąpienia ich podatkiem od wydobycia surowców naturalnych. Oznaczałoby to uszczuplenie dochodów białoruskiego budżetu o ok. 1,6 mld dolarów rocznie.
Prezydent Łukaszenka nie zamierza jednak ustępować. Wzmaga natomiast aktywność na innych kierunkach, szukając alternatywy dla kierunku rosyjskiego. Temu służyły jego niedawne wizyty w krajach azjatyckich, teraz z kolei wybiera się on do Afryki.
Jak zauważa białoruski portal naviny.by, eksperci zaznaczają, że do złagodzenia napięcia w relacjach dwustronnych mogłoby przyczynić się osobiste spotkanie Łukaszenki i Putina, ale na razie nic nie wskazuje na to, by w najbliższym czasie miało do takiego spotkania dojść. Portal naviny.by dodaje następnie:
Za to białoruski prezydent w dniach 15 – 17 stycznia odbędzie oficjalne wizyty w Egipcie i Sudanie. Do tego podróż tę wyraźnie powiązana czasowo z otwarciem zmodernizowanego przedsiębiorstwa montującego traktory MTZ w egipskiej Aleksandrii. Teraz zakład ten może wypuszczać nie 200, a 2000 maszyn rocznie.
W Sudanie, być może, również rozmowy dotyczyć będą traktorów, ale ten kraj godzien jest uwagi także z uwagi na wydobycie ropy. Możliwe, że białoruskie kierownictwo, świadome tego, że nasze rafinerie pracują na głodowych dostawach, podejmie temat dostaw ropy naftowej z tego afrykańskiego kraju?
Dodajmy, że produkcja traktorów stanowi ważną gałąź białoruskiej gospodarki. Według danych za styczeń – sierpień 2016 roku – w okresie tym Białoruś sprzedała na rynkach zagranicznych 18.808 traktorów za łączną kwotę 272,3 mln dolarów.
Wojciech Kempa
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!