Nadchodzą ciężkie czasy. Dzisiaj jeszcze tego nie widać, bo rządowa telewizja codziennie odkrywa jakiś nowy sukces, podczas gdy telewizje nierządne, w większości założone przy udziale starych kiejkutów i pieniędzy ukradzionych z FOZZ, zaabsorbowane są walką o „wolne sądy” – z czego wielu pożytecznych, a także szkodliwych idiotów (bo skoro są idioci pożyteczni, to a contrario, muszą być również i szkodliwi) wyciąga wniosek, że byle tylko pani Małgorzata Gersdorf jakoś dotrwała na stanowisku I Prezesa Sądu Najwyższego do kwietnia 2020 roku i dozbierała sobie jeszcze trochę do alimentów uciułanych na sławnej niezawisłości – a Polska znowu będzie rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej, czyli – jak za Gierka – zwłaszcza gdyby jeszcze do władzy powrócił Donald Tusk. Pan profesor Zajadło, który z racji swego zacietrzewienia powinien nazywać się „Zajadły”, nawołuje do pisania donosów do niemieckiego owczarka Franciszka Timmermansa, co jest bardzo podobne do obyczaju dość powszechnego w Związku Sowieckim za czasów Józefa Stalina. Obyczaj pisania listów do Stalina został nawet uwieczniony w słynnych „czastuszkach”, kiedy to panienka przechwala się: „ja w kołchozie urodiłas` i w kołchozie moja mat`, ja w kołchozie nauczyłaś pisma k`Stalinu pisat`; hej hej Dunia ma, Dunia diewuszka maja!” Kto wie, czy za sprawą pana prof. Zajadły obyczaj ten nie odżyje, a jakiś poeta nie uwieczni go na przykład w utworze disco-polo? Na przykład: „Po Warszawie reżym hula, pije i zakansza. Nie ma rady, trzeba wysłać list do Timmermansa. Hej, hej Dunia ma, Dunia diewuszka maja!” W ten sposób nowoczesność łączyłaby się z tradycją, co mogłoby przypomnieć panu prof. Zajadle młode lata, aż łzami wzruszenia skropiłby własne kalesony. W ogóle te czastuszki byłyby dobre na każdą okazję i kiedy dzisiaj na przykład znowu odżywa sprawa Krymu, warto by przypomnieć stosowną czastuszkę: „W Kawkazie balsza gora, Siewastopol widno. Tak Kazak j…ł kazła, kak jemu nie stydno!” Taka czastuszka nie tylko ukazywałaby wspólnotę losów narodów kaukaskich z udręczonym Krymem, ale i przypominała o ukraińskiej suwerenności nad tym półwyspem, skoro kozłem zajmuje się tam nie jakiś kacap, tylko przecież „Kozak”. Podobnie czastuszkami można by ożywić i wzbogacić różne wspomnienia kombatanckie, zwłaszcza gdy chodzi o starszych i mądrzejszych. Na przykład: A mój diadia był matros, razbił ch… parowoz, a mój toże nie kalieka, ubił ch… czeławieka”. W ten sposób, językiem wprawdzie cokolwiek dosadnym, wyeksponowane byłyby jednak słuszne treści w postaci ciosów zadawanych złym nazistom, a jednocześnie podkreślona zostałaby tężyzna fizyczna i wigor kombatanów. Gdyby więc płomienni szermierze w większym niż dotąd stopniu wykorzystali czastuszki, to walka o praworządność nabrałaby nieoczekiwanych rumieńców.
Rozgadałem się o tych czastuszkach, a tymczasem chodzi przecież o to, że idą ciężkie czasy. Jeśli nawet jeszcze tego nie widać, to przecież zapowiadane są one przez wymowne zwiastuny. Oto prezydent Nowego Sącza wystąpił z PiS-u na wieść, że Biuro Politycznej tej partii poparło na to stanowisko kandydaturę pani Mularczykowej. Najwyraźniej państwo Mularczykowie uważają, że diety poselskie już wkrótce nie wystarczą, a w tej sytuacji trzeba przyssać się do Rzeczypospolitej jeszcze w jednym miejscu. Skoro na nadejście ciężkich czasów przygotowują się politycy, którzy przecież coś tam muszą wiedzieć, to cóż dopiero mają myśleć zwykli obywatele? Oni przecież na żadne poselskie diety liczyć nie mogą, a w dodatku, niczym miecz Damoklesa, wiszą im nad głowami Żydzi ze swoimi „roszczeniami”. Co tu ukrywać, dobrze to nie wygląda, zwłaszcza, ze nieubłaganie zbliża się termin wyborów – najpierw samorządowych, a potem – parlamentarnych i prezydenckich. Euforia z powodu „500 plus” na długo może nie wystarczyć, katastrofa smoleńska już się wypaliła, w czym pan prezes Kaczyński chwalebnie się spostrzegł i po postawieniu na Placu Piłsudskiego pomnika w postaci schodów donikąd ogłosił ostateczne zwycięstwo – no a czym w takim razie rozhuśtywać emocjonalnie szerokie masy, żeby nie tylko głosowały, ale w dodatku – żeby głosowały prawidłowo?
Jak pamiętamy, jeszcze w połowie roku 2017 prezes Kaczyński wpadł na pomysł, by zażądać od Niemiec reparacji wojennych. To znaczy – nie tyle może „zażądać” – bo aż do tej pory żaden przedstawiciel rządu tego głupstwa nie zrobił – co ogłosić, że będziemy „dążyć” do uzyskania tych reparacji, podobnie jak wcześniej „dążyliśmy” do „prawdy” o Smoleńsku. Nie bardzo jednak było wiadomo, jak tu „dążyć” – „a tymczasem na Newie cumował już krażownik Aurora” – jak śpiewał Maciej Zembaty w piosence o Anastazji Pietrownie („Anastazja Pietrowna, Anastazja, kto ty jesteś: Europa, czy Azja? Eti biełyje ruki, eti czornyje głaza, taki czorny, czto łutsze nie lzia” – a potem następował recitatiw: „na twarz Anastazji Pietrowny padały płatki śniegu wielkości złotych pięciorublówek – a tymczasem na Newie cumował już krążownik Aurora. A potem krążownik Aurora wystrzelił – i od tej pory śpiewamy inne piosenki!”). Więc i teraz na Newie zacumował krążownik Aurora w postaci pana Jana Zbigniewa Potockiego, który uważa się za prezydenta Polski. Pan Jan Zbigniew Potocki, w dodatku używający hrabiowskiego tytułu, właśnie wygrał 850 mld dolarów tytułem reparacji wojennych od Niemiec przed Europejskim Sądem Polubownym, Sądem Arbitrażowym w Ciechanowie, działającym przy Regionalnym Klubie Biznesu w Opinogórze. Ponieważ „na tym świecie pełnym złości nigdy nie dość jest przezorności”, prezes Jarosław Kaczyński najwyraźniej uznał, że trzeba wykonać jakiś gest („Smoła czarna jest i lepka. Kreda zasię – biała jest. Komu pęknie w głowie klepka, niech uczyni czarny gest” – zaleca w takich sytuacjach poeta), żeby pokazać, że PiS też „dąży”. Tedy Wielce Czcigodny pan Arkadiusz Mularczyk ogłosił, że wystąpi z wnioskiem do Trybunału Konstytucyjnego, żeby pozbawił Niemcy immunitetu państwa suwerennego. Jak trybunał Konstytucyjny tego immunitetu Niemcy pozbawi, to każdy obywatel będzie mógł wystąpić przeciwko Niemcom do niezawisłego sądu i ten zasądzi mu stosowną rekompensatę, dzięki której będzie żył dostatniej, a w każdym razie podobnie, jak za Gierka. Jestem pewien, że Trybunał Konstytucyjny pod dyrekcją pani Julii Przyłębskiej orzekłby zgodnie z wnioskiem, kto wie, czy nie w podskokach. Wtedy każdy obywatel mógłby poprosić Wielce Czcigodnego pana Arkadiusza Mularczyka, który zdążył już zyskać reputację eksperta od reparacji, żeby przed niezawisłym sądem poprowadził również jego sprawę. Wielce Czcigodny w cywilu jest adwokatem, więc chyba nawet by nie mógł nie zainkasować stosownego honorarium. Ponieważ tylko patrzeć, jak rządowa telewizja roztoczy przed nami perspektywę tych 850 miliardów dolarów, to nie ulega wątpliwości, że kancelaria Wielce Czcigodnego zostanie zawalona sprawami reparacji, z czego będzie można żyć aż do śmierci, a nawet i dłużej.
Niestety na tym świecie nie ma rzeczy doskonałych, więc i tutaj jest pewien point faible. Rzecz w tym, że immunitet państwa suwerennego wynika z prawa międzynarodowego, opierając się na spostrzeżeniu starożytnych Rzymian, co to każde spostrzeżenie zaraz ubierali w postać pełnej mądrości sentencji. Na tę okoliczność też sprokurowali sentencję w następującym brzmieniu: „par in parem non habet imperium”, co się wykłada, że równy nie ma władzy nad równym. Ta równość w stosunkach międzynarodowych wynika z zasady suwerenności państwowej, która sprowadza się do tego, że państwo robi tylko to, co samo chce. Tedy pomysł uchylenia Republice Federalnej Niemiec immunitetu przez Trybunał Konstytucyjny w Warszawie wydaje się, najdelikatniej mówiąc, oryginalny, a nawet osobliwy, zwłaszcza gdy pamiętamy, że po grecku „osobliwy” znaczy: idiotropos. Warto przy tej okazji dodać, że Polska też skorzystała z immunitetu państwa suwerennego przez sądem w USA, do którego wystąpili Żydzi w ramach „roszczeń”. Gdyby zatem Trybunał Konstytucyjny w Warszawie na polecenie prezesa Kaczyńskiego wydałby orzeczenie o uchyleniu Niemcom immunitetu, to na Niemczech może nie zrobiłoby to specjalnego wrażenia, natomiast dla Żydów mógłby to być prawdziwy dar Niebios. Czyż w takim razie nie nadchodzą ciężkie czasy?
Stanisław Michalkiewicz
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!