Jak informuje portal dziennikwschodnie.pl, kryminalni z Lubartowa zatrzymali 68-letniego Roma, który wraz z trzema kobietami okradał mieszkańców naszego regionu. Podczas ostatniej akcji złodzieje przejechali ofiarę samochodem. Do aresztu jednak nie trafią
Poszkodowana kobieta trafiła do szpitala z obrażeniami ręki i nogi, zdiagnozowano u niej również pęknięcie kości czaszki. Mieszkanka Lubartowa została ranna, kiedy ścigała złodziei. Do zdarzenia doszło w piątek po południu.
Do jej mieszkania przyszły wtedy cztery osoby – mężczyzna i trzy panie.
– Zaczęli zagadywać właścicielkę, proponując jej do sprzedaży koce – relacjonuje Andrzej Fijołek z zespołu prasowego lubelskiej policji. – Kobieta szybko zorientowała się, że w trakcie tej niezapowiedzianej wizyty zginął jej warty 600 zł telefon komórkowy.
Gospodyni wybiegła na ulicę za złodziejami. Doszło tam do szarpaniny. Sprawcy uciekali do zaparkowanego w pobliżu peugeota. Kiedy wsiedli, okradziona kobieta zdołała jeszcze chwycić jedną z uciekających osób.
– Przytrzaśnięto jej wtedy rękę drzwiami samochodu. Została przeciągnięta po jezdni oraz przejechana jednym kołem samochodu – dodaje Fijołek.
Policja natychmiast rozpoczęła poszukiwania złodziei. W Lubartowie, na jednej z ulic mundurowi zauważyli ich samochód. Poszukiwany mężczyzna chował się w pobliskich zaroślach. Okazało się, że to 68-letni Edward W. z Opola. Na widok policjantów wyrzucił skradziony telefon.
Okazało się, że zatrzymany ma na koncie więcej kradzieży. W połowie marca ukradł mieszkańcowi Lubartowa 45 tys. zł. W czerwcu, w Bychawie – 3 tys. zł. Z kolei w lipcu w Dęblinie łupem złodzieja padło 30 tys. zł., złota biżuteria i pamiątkowe odznaczenia.
Według policjantów Edward W. za każdym razem działał w grupie. Mechanizm zawsze był podobny. Ktoś zagadywał gospodarza i zasłaniał wejście kocem, a inni złodzieje wchodzili do mieszkania w poszukiwaniu cennych rzeczy.
Zarzuty w sprawie ostatniej kradzieży usłyszały również trzy wspólniczki Edwarda W. – Wiesława R., Ryszarda B. i Teresa S. Grozi im do 10 lat więzienia.
Mimo tak poważnych zarzutów wszyscy na proces poczekają na wolności. Prokuratura uznała, że wystarczy dozór policji. – Wątpliwe, by teraz stawiali się na komisariacie – ocenia jeden z mundurowych. – Udowodniliśmy im cały szereg przestępstw. Wszyscy są z drugiego końca Polski, w naszym regionie nikt ich nie zna. Jeśli trzeba ich będzie znowu zatrzymać, może to być trudne.
Podejrzani wyszli na wolność, bo osobiście poręczył za nich przewodniczący Towarzystwa Społeczno Kulturalnego Romów w Rzeczypospolitej Polskiej.
– Trzy kobiety podejrzane w sprawie zgłosiły się dobrowolnie – podkreśla Katarzyna Świerszcz-Dobosz, prokurator rejonowy w Lubartowie. – Wszyscy przyznali się do zarzucanych im czynów. Osoba, która za nich poręczyła zapewniła, że będą dwa razy w tygodni stawiali się w jednostce policji.
Cała czwórka ma również zakaz opuszczania kraju. Musieli również zapłacić po 5 tys. zł poręczenia majątkowego. Dwoje podejrzanych chce dobrowolnie poddać się karze roku więzienia w zawieszeniu na 4 lata. Proponują dla siebie również po ok. 7 tys. zł grzywny oraz po 5 tys. zł zadośćuczynienia dla poszkodowanej kobiety. Zatrzymani w sprawie Romowie nie mieli wcześniej konfliktów z prawem.
I co wy na to?
Autor: Jacek Szydłowski
Źródło: dziennikwchodni.pl