W warszawskim sądzie ruszył proces byłych funkcjonariuszy Komendy Stołecznej Policji oskarżonych o odpłatne powiadamianie „laweciarzy” o kolizjach drogowych. Domniemany organizator procederu Piotr R. przyznał, że za pieniądze przekazywał takie informacje.
Według prokuratury proceder sprzedawania informacji o wypadkach i kolizjach między policjantami KSP a firmami holującymi pojazdy trwał od 2011 r. Do zatrzymań osób, które miały być w niego zamieszane, doszło natomiast w kwietniu 2017 r. Według śledczych pomysłodawcą przekazywania informacji za pieniądze był 44-letni Piotr R., były kierownik Stołecznego Stanowiska Kierowania KSP. Dziś mężczyzna jest policyjnym emerytem, dorabia w przewozach osób.
Prokurator Izabela Dołgań-Szymańska z Prokuratury Okręgowej w Warszawie przez kilkadziesiąt minut czytała zarzuty, którymi obciąża 44-latka. Dotyczą one przekroczenia uprawnień, ujawniania „laweciarzom” informacji z policyjnej bazy „w celu osiągnięcia korzyści majątkowej”.
Raz, zamiast pieniędzy oskarżony miał przyjąć usługę malowania samochodu. W niektórych przypadkach miał „działać w krótkich odstępach czasu” i uczynić sobie z tej współpracy „stałe źródło dochodu”.
Prokurator Dołgań-Szymańska zarzuciła R. także „kierowanie wykonaniem czynu zabronionego” przez jego kolegów z SSK KSP, których – według prokuratury – wciągnął do współpracy, kontrolował i wypłacał im pieniądze.
– Rozumiem, o co jestem oskarżony, przyznaję się do zarzucanych mi czynów, ale nie do wszystkich. Nie przyznaję się do kierowania procederem – oświadczył Piotr R.
Oskarżony powiedział sądowi, że w 2011 r. współpracę z „laweciarzami” miał mu podpowiedzieć inny policjant, przechodzący na emeryturę.
– Wiedział, że mam trudną sytuację, bo byłem w trakcie rozwodu, rozpocząłem nowy związek i wynajmowałem z tą kobietą mieszkanie. On zaproponował mi zarobienie dodatkowych pieniędzy – wyjaśnił R. Nawiązał wtedy kontakt z właścicielem firmy holującej pojazdy, 27-letnim dziś Kamilem G. (również oskarżonym).
– Pan Kamil obiecał, że będzie mi płacił za informacje dotyczące kolizji drogowych na terenie Mokotowa. Podjąłem współpracę, ona trwała kilka miesięcy. Doszło między nami do jakiejś kłótni, związanej zapewne z pieniędzmi – powiedział R.
Potwierdził, że następnym „laweciarzem”, z którym podjął współpracę, był Ernest Sz. Ich układ został przerwany na jakiś czas, gdy w SSK KSP zamontowano „zagłusz arki” i zabroniono wnoszenia telefonów komórkowych.
– Po jakimś czasie wznowiliśmy współpracę. Ernest Sz. zapoznał mnie też ze swoim kolegą, który prowadził warsztat. Był to Michał K. Zaproponował, że będzie mi płacił za informacje związane z kolizjami na terenie Pragi Północ, Bielan i Żoliborza – zdradził oskarżony.
Powiedział, że Sz. płacił mu od „udanego holowania”, a Michał K. opłacał ryczałt za cały miesiąc z góry.
Piotr R. tłumaczył sądowi, że zarzut wciągania kolegów z KSP w proceder i kierowania nim jest niesłuszny, bo „w pracy nie było tajemnicą, że mam takie kontakty. Koledzy wiedzieli; kilku z nich poprosiło mnie o możliwość dorobienia w taki sposób, jak ja to robiłem. Sami do mnie przyszli, nie ja ich szukałem. To byli właśnie koledzy z aktu oskarżenia. Sukcesywnie dołączali; byli wolnymi strzelcami” – wyjaśnił R.
Oskarżony przyznał, że pożyczył od Roberta K. z Wydziału Ruchu Drogowego KSP radiostację. – On się do mnie zgłosił z tą propozycją. Mówił, że ma jedną luźną. Myślałem, że uda się zarobić – powiedział Piotr R.
Robert K. usłyszał za to zarzuty i jest oskarżonym w tej sprawie.
Piotr R. wyjaśnił także, że został ostrzeżony przez kolegę z SSK KSP Andrzeja B., że w prokuraturze prowadzone jest śledztwo, a w Komendzie Głównej Policji „drukowane są wydruki z systemu ukierunkowane na konkretne nazwiska”.
Andrzej B. wiedział to z kolei od Dariusza Ch., który był wówczas ekspertem Sekcji Administrowania Systemu Wspomagania Dowodzenia Wydziału Dyżurnych KGP i to właśnie do niego trafiło zapytanie z Biura Spraw Wewnętrznych.
– My nic z tą informacją nie zrobiliśmy, czekaliśmy na rozwój wydarzeń – powiedział R.
Piotr R. nie był w stanie określić kwot, które przyjął od „laweciarzy” przez kilka lat współpracy. Z aktu oskarżenia wynika, że on i jego koledzy z SSK KSP mogli zarobić ok. 50 tys. zł.
Przesłuchanie Piotra R. trwało około trzy godziny. Pozostałych czterech oskarżonych sędzia Urszula Gołębiewska-Budnik przesłucha dopiero pod koniec listopada.
Akt oskarżenia w tej sprawie trafił do Sądu Rejonowego Warszawa-Śródmieście na początku roku, wtedy oskarżonych osób było więcej. Zarzutami objęto czterech funkcjonariuszy i dwóch pracowników cywilnych Stołecznego Stanowiska Kierowania Komendy Stołecznej Policji. Za wręczanie funkcjonariuszom pieniędzy oskarżono także czterech „laweciarzy”.
W czerwcu trzech policjantów i pracownik firmy holującej pojazdy dobrowolnie poddali się karze. Policjant Grzegorz A. został skazany na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata oraz dozór kuratora.
Były funkcjonariusz Sylwester K. został skazany na rok więzienia w zwieszeniu na dwa lata, grzywnę w wysokości 2 tys. zł i kurację odwykową. Na rok więzienia w zwieszeniu na trzy lata próby został skazany funkcjonariusz Marcin N.
Z kolei pracownika firmy holowniczej Marcina S. skazano na rok kary zawieszonej na trzy lata i 15 tys. zł grzywny.
/TVP Info/
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!