Nie za to ojciec bił syna, że grał w karty, ale za to, że chciał się odgrywać – głosiło porzekadło popularne za moich czasów wśród hazardzistów. Najwyraźniej stary żydowski finansowy grandziarz Jerzy Soros o tym nie wie, bo chociaż podobno stracił miliard dolarów na zwycięstwie wyborczym Donalda Trumpa, to widać, że chce się odgrywać. Gdyby tak nie było, to w Stanach Zjednoczonych nie byłoby takich zaciekłych demonstracji przeciwko prezydentowi Trumpowi, niczym u nas przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu. Nie ma takiej bramy, której nie przeszedłby osioł obładowany złotem, więc nic dziwnego, że są protesty. Będąc przed Bożym Narodzeniem w Nowym Jorku widziałem oferty ze stawkami godzinowymi za uczestnictwo w demonstracjach przeciwko Donaldowi Trumpowi, a z różnych stron słyszałem plotkę, że stary grandziarz zaoferował każdemu elektorowi, który nie odda głosu na Donalda Trumpa co najmniej 5 milionów dolarów. Wprawdzie 20 elektorów uzależniło oddanie swego głosu od tego, czy CIA orzeknie, czy wybory prezydenckie zostały „zmanipulowane” przez Putina, czy nie – ale reszta głosowała zgodnie z przeznaczeniem.
Obserwowalibyśmy te podchody z ciekawością, a nawet z zainteresowaniem, bo jeśli ostentacja żydowskiego grandziarza przebierze miarkę, to może to wywołać różne, niechętne Żydom reakcje amerykańskiego społeczeństwa. Wydaje mi się, że już niewiele do tego brakuje – ale to nie nasze zmartwienie. To znaczy – nie byłoby to nasze zmartwienie, o ile w takim przypadku można by w ogóle mówić o jakimkolwiek zmartwieniu, gdyby nie to, ze pragnienie starego grandziarza, by się odegrać, przekłada się również na propagandę w naszym nieszczęśliwym kraju. Jak wiadomo, niedawno stary grandziarz kupił ponad 11 procent udziałów z spółce „Agora”, która wydaje w Polsce żydowską gazetę dla Polaków. Z tej racji nie tylko pan redaktor Michnik, ale i autorytety moralne drobniejszego płazu prześcigają się w krytykowaniu znienawidzonego prezydenta Trumpa, przypisując mu różne przywary i nieprawości. Wśród tych autorytetów drobniejszego płazu jest również pochodząca ze świętej rodziny pani red. Dominika Wielowieyska, co pokazuje, że staremu grandziarzowi wysługują się w podskokach zarówno wierzący, jak i niewierzący, partyjni, jak i bezpartyjni, żywi i umar… – no, mniejsza z tym. Pytanie, jakie należałoby w związku z tym postawić, brzmi, czy to ujadanie na prezydenta Stanów Zjednoczonych, jest zgodne z polską racją stanu, czy też nie – bo okoliczność, że stary żydowski grandziarz finansowy chciałby się odegrać, wydaje się jednak niewystarczająca.
Stanisław Michalkiewicz
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!