Rachel McKinnon (urodził się mężczyzną, lecz pewnego dnia doszedł do wniosku, że czuje się kobietą) wygrał kobiece mistrzostwa świata w kolarstwie. Oto do czego może doprowadzić usilnie wtłaczana ideologia…
– Tu chodzi o coś więcej niż o sport. Tu chodzi o prawa człowieka. Przyjmując punkt widzenia osób cis-płciowych, godzimy się na dyskryminację zmienno-płciowych – mówił zwycięzca żeńskich mistrzostw.
Wyjaśnijmy, że w genderowej nowomowie osoba cis-płciowa to mężczyzna, który wie, że jest mężczyzną, i kobieta, która nie kwestionuje faktu, że jest kobietą.
– Dlaczego mielibyśmy pytać większości w sprawie przyznania praw człowieka jakiejś mniejszości? Założę się, że biali ludzie byli wkurzeni, kiedy w sporcie znieśliśmy podziały rasowe i dopuściliśmy murzynów – tłumaczył facet, który wyszedł zwycięsko z rywalizacji z kobietami.
First transgender woman world champion…ever.*
UCI Masters Track Cycling Women 35-44 Sprint@outsports @TheAdvocateMag @CofC @PinkNews @TheChrisMosier @BicyclingMag @velonews @gcntweet @glaad @TransMediaWatch @TransEquality @TransgenderNews @equalitynetwork pic.twitter.com/SD0HuS1Crv
— Dr. Rachel McKinnon (@rachelvmckinnon) 14 października 2018
Ciekawe, czy feministki, które popierają, a wręcz promują tego typu rozwiązania, zdają sobie sprawę z tego, że na końcu tej drogi jest po prostu likwidacja sportu w wydaniu żeńskim? Konsekwentne kierowanie się ideologią gender nieuchronnie musi prowadzić do zniesienia podziału na konkurencje żeńskie i męskie, bo przecież „takie dzielenie ludzi to relikt reżimu patriarchalnego”.
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!