Wojna na Donbasie ciągnie się i ciągnie… i nic nie wskazuje na to, by w najbliższym czasie miała się skończyć. Ale w tym samym czasie, kiedy żołnierze walczących ze sobą stron do siebie strzelają, handel między Ukrainą a Doniecką Republiką Ludową i Ługańską Republiką Ludową kwitnie w najlepsze…
A w zasadzie kwitł do 25 stycznia, kiedy to grupy paramilitarne złożone z „weteranów ATO” zablokowały tory kolejowe, którymi transportowany jest węgiel z terenów opanowanych przez separatystów na Ukrainę. Uczestnicy blokady tłumaczą swoje działania tym, iż chcą położyć kres prowadzeniu interesów „na krwi i cierpieniu”.
I oto w krótkim stosunkowo czasie ukraińska energetyka stanęła w obliczu głębokiego kryzysu, jako że bez regularnych dostaw węgla z Donbasu nie jest ona w stanie sobie poradzić. Przy tym nie ma możliwości sprowadzenia takiego węgla znikąd, chyba że z Rosji, bowiem tylko stamtąd możliwe jest sprowadzenie antracytu, podczas gdy ukraińskie elektrownie potrzebują właśnie antracytu.
Polskiego węgla, na którego eksport na Ukrainę tak bardzo ongiś liczyli dwaj byli polscy ministrowie gospodarki – Janusz Steinhoff i Janusz Piechociński, ukraińskie elektrownie z pewnością nie kupią, bowiem nie są one przystosowane do spalania tego rodzaju węgla, jaki występuje u nas. Tak więc Ukraina jest skazana na współpracę albo z Rosją, albo ze zbuntowanymi republikami. Teoretycznie możliwe jest jeszcze sprowadzenie antracytu z RPA, ale jest to operacja skomplikowana, a do tego RPA nie posiada obecnie na składach jego zapasów.
– Alternatywą dla węgla z Donbasu mogą być dla Ukrainy tylko dostawy węgla lub gazu z Rosji, nie ma obecnie możliwości importowania węgla z RPA – powiedział dziś w telewizji 112.ua minister energetyki Ukrainy Igor Nasalik.
Nasalik mówił dziś także, iż poinformował rząd, że podległy mu resort zaproponował wprowadzenie stanu wyjątkowego w energetyce w związku brakami węgla, który jest wykorzystywany przez ukraiński sektor energetyczny. Dokument w tej sprawie w najbliższym czasie zostanie wniesiony pod obrady rządu.
– Nie możemy wziąć węgla z RPA, bowiem został on zakontraktowany aż po miesiąc kwiecień. Pozostaje nam jako alternatywa tylko import z Rosji, albo rosyjski gaz na bloki gazowo-mazutowe – to są jedyne dwie alternatywy – powiedział Nasalik.
Jak poinformował z kolei premier Ukrainy Wołodimir Grojsman, w sumie Ukraina zużywa rocznie 24 miliony ton węgla, z czego 9 milionów ton to antracyt, który występuje na Donbasie – na terenach opanowanych przez separatystów i który wydobywają kopalnie należące do Rinata Achmetowa. Elektrociepłownie zużywające antracyt dają ciepło takim miastom jak Kijów, Charków, Czerkasy, Czernichów…
W tym kontekście rodzi się szereg pytań:
Dlaczego władze zbuntowanych republik nie zagrały wcześniej tą kartą? Dlaczego nie próbowały tą drogą zmusić władz w Kijowie do uznania ich niezależności? Wszak wystarczyło wstrzymać dostawy węgla, by w ciągu kilkudziesięciu dni doprowadzić gospodarkę Ukrainy do całkowitego załamania się – o ile oczywiście nie wyciągnęłaby do niej pomocnej dłoni Rosja. Dlaczego potrzebna była akcja owych „weteranów ATO”, by wywołać tego rodzaju kryzysową sytuację? I dlaczego wreszcie rząd Ukrainy nie przedsięwziął środków zaradczych z odpowiednim wyprzedzeniem, aby być przygotowanym na ewentualne wstrzymanie dostaw węgla z Donbasu.
Czy nie jest więc tak, że wielu wpływowym osobom – tak na Ukrainie, jak i we władzach DNR i ŁNR – zależy na tym, by konflikt ów nieustannie się tlił? I jaką w tym wszystkim rolę odgrywa Rinat Achmetow?
Wojciech Kempa
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!