O tej książce zamierzałem napisać już od dłuższego czasu, jednak przez jej niski nakład skłaniał do intensywnych poszukiwań, co nie było to wcale takie proste. Dziś jednak razem z Państwem zamierzam przyjrzeć się powieści Konrada T. Lewandowskiego pod tytułem „Orzeł bielszy niż gołębica”. To steampunkowa historia alternatywna odpowiadająca na pytanie: „co by było, gdyby w Powstaniu Styczniowym Polacy mieli czołgi”? Choć nie jest to historia alternatywna prawdopodobna, to sam pomysł jest bardzo ciekawy.
***
Wydanie i zamieszanie
Zanim przejdę do opisu fabuły i recenzji pozwolę sobie napisać o okolicznościach towarzyszących wydaniu książki i zamieszaniu z nią związanym. Ilustracje wykonał do niej Tomasz Piorunowski (autor okładek do m.in. książek o wiedźminie).
Książka zawiera schematy twardochodów (niedługo wyjaśnię co to), zamiast pierwszego rozdziału mamy relację francuskiego korespondenta wojennego opublikowaną w „Le Monde Illustré”. Prócz tego uwagę odbiorcy przykuwają prawdziwe biogramy osób, które pojawiły się w tej historii alternatywnej oraz artykuł o rozwoju techniki militarnej w XIX wieku. Najciekawszym jednak pomysłem wydawniczym jest dołączenie do książki fikcyjnego numeru „Tygodnika Ilustrowanego” zawierającego również „prawdziwe” kalendarium wydarzeń.
Autor książki bardzo źle wspominał współpracę z wydawcą, czyli Narodowym Centrum Kultury. Podobno projekt miał być na znacznie większą skalę niż tylko książka i reklamujący ją film, Lewandowski chciał też, by powstał model twardochodu do złożenia i gra strategiczna. Całą historię o powstawaniu książki i sporach z wydawcą opisał na swoim profilu na Facebooku.
Polak potrafi, czyli o czym jest ta książka
Jeszcze przed wybuchem powstania Ignacy Łukasiewicz w tajemnicy projektuje pojazdy zwane twardochodami. Są to ciężko opancerzone pojazdy parowe z wyglądu będące połączeniem czołgu i lokomotywy pełniące funkcję tych pierwszych. Gdy rozpoczyna się powstanie trzy twardochody nazwane na cześć polskich wieszczy „Adam”, „Juliusz” i „Zygmunt” zupełnie zaskakują Rosjan. Plujące pociskami i znaczące swą drogę ogniem umożliwiają Polakom stworzenie Królestwa Polskiego z Romualdem Trauguttem jako namiestnikiem (do czasu objęcia tronu przez dynastię Wettynów). Oczywiście nie oznacza to końca wojny, ofensywa polskich twardochodów, które doczekały się drugiego, większego i potężniejszego modelu ugrzęzła na Podlasiu, Białystok wciąż jest w rękach dynastii Romanowów.W roku 1865 Polacy kończą trzeci model twardochodu będący istnym kolosem, ze względu na ograniczoną mobilność przeznaczony do celów obronnych.
Wkrótce okazuje się jednak, że ,,Zawisza Czarny”, bo tak nazywa się pierwszy pojazd z modelu III będzie jednak musiał ruszyć naprzód. Rosja wykradła plany i teraz buduje własne nad-twardochody, o wiele większe od polskiego giganta. „Imperatrica Jekaterina” i „Wielikij Piotr” mają raz na zawsze pokazać Polakom, gdzie ich miejsce.
Tymczasem w tej całej zawierusze poznaje się dwoje młodych ludzi służących ojczyźnie. Czy współpracownik Traugutta i podwładna generał Emilii Plater (która w tej rzeczywistości żyje i ma się dobrze) przetrwają dziejową zawieruchę? Czy Królestwo Polskie obroni swoją niepodległość?
Recenzja
Zacznijmy nietypowo: ta książka to świetny materiał na film. Choć NCK przygotowało kilkuminutowy film promocyjny to jednak proszę sobie wyobrazić twardochody na wielkim ekranie. Cóż to byłby za widok!
Właśnie, twardochody. Autorowi należy się pochwała za uczynienie tych maszyn wiarygodnymi, w powieści objaśniona jest zasada ich działania oraz ich wykorzystanie w walce. Obserwujemy reakcje ludności cywilnej i wojskowych, niebezpieczeństwa związane z użytkowaniem tych pojazdów a nawet husarię ogniową. Autorzy wszelkiego rodzaju opowieści steampunkowych powinni pod tym względem brać z Lewandowskiego przykład: nadawać fantastycznym maszynom i zjawiskom pozory realności.
Najciekawiej w powieści wypadają postacie Romualda Traugutta i Emilii Plater. Traugutt jest szlachetny, dalekowzroczny, przekłada dobro narodu ponad własne, w pewnym momencie jego decyzje wpływają nie tylko na losy Polski ale i świata. Emilia Plater zaś, choć w pewnym momencie przyznaje głównemu bohaterowi, że jest lesbijką, to wciąż jest dziewicą podkreślając, że „jej jedyną kochanką jest Polska”. Generał Plater wyznaje też zasadę, że cel uświęca środki, nie waha się skorzystać z usług skrytobójców, zrobi wszystko dla dobra kraju, jednocześnie potrafi być ciepła i serdeczna. Na tle Traugutta i Plater główni bohaterowie czyli Edward oraz Jadwiga wypadają nijako. Spotykają się, zakochują, przeżywają rozłąkę, znów są razem. Niby trochę jak u Sienkiewicza ale jakoś mniej wyraziście. Byli mi praktycznie obojętni i uważam ich wątek za zmarnowany potencjał, bynajmniej nie nudny, ale odstający pomysłowością od reszty powieści. W końcu nie w każdej książce na skutek szykan ze strony papieża i jego potępienia używania twardochodów oraz walki z carem polscy księża tworzą państwowy Kościół!
W kwestii zakończenia mam mieszane uczucia. Nie lukruje ono sytuacji, w założeniu ma sens i skłania do refleksji nad szansami powstania. Jednocześnie niejasne jest jaką sytuację tworzy. Czy chodzi tu o zastąpienie, połączenie czy do pewnego stopnia coś zupełnie nowego? Szkoda, że autor trochę nie doprecyzował jak przedstawia się sytuacja po ostatniej bitwie.
Finał
Książkę polecam. To wzorowo zrobiony steampunk i wariacja na temat naszej historii. Poza niewykorzystaniem wątku głównych bohaterów i niewytłumaczonymi nowymi zasadami świata w którym przyjdzie im żyć nie mam zastrzeżeń. Warto też obejrzeć promujący książkę film. Szkoda, że pewnie nigdy nie zostanie rozwinięty.
Stefan Aleksander Dziekoński
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!