Felietony

Kara jak lekarstwo?

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Dawniej przypisywano karom wychowawczym fundamentalne znaczenie. Czytamy o nich w: Księdze Przysłów: „Nie kocha syna, kto rózgi żałuje, kto kocha go – w porę go karci./Karcenia chłopcu nie żałuj, gdy rózgą uderzysz – nie umrze./Ty go uderzysz rózgą, a od Szeolu zachowasz mu duszę”. Od wieków rodzice oraz nauczyciele byli głęboko przekonani, iż bez chłosty dziecko „ nie będzie dobrze chowane”.

W XVI wieku zaczęto krytykować stosowanie kar cielesnych w szkole – być może błędnie utożsamiając jej działanie z miksturą, która nawet jeśli nie pomoże – to nie zaszkodzi. Z upływem czasu zniesiono je w wielu krajach. Cóż, gdy w XIX wieku były regularnie stosowane w wielu szkołach, zaś jeszcze w latach 20. minionego wieku w Anglii dyrekcje szkół, a za ich przykładem nauczyciele nie widzieli nic uwłaczającego w intensywnym stosowaniu kar cielesnych. Na przełomie lat 20. i 30. wielu nauczycieli opowiedziało się za bezwarunkowym wykluczeniem kary cielesnej. Larum podniosły przede wszystkim kobiety argumentując, iż kara jest rodzajem zemsty ze strony wymierzającego i nie ma ona charakteru wychowawczego, a ponadto bicie dziecka linijką oraz nakazywanie mu klęczenia na grochu w kącie sali lekcyjnej stępia „wrażliwość moralną”. W Wielkiej Brytanii kary zostały one zniesione w 1948 roku, w Kanadzie – w 1972 roku, a w Nowej Zelandii – w 1941 roku. To wszystko teoria, bo gdyby wehikuł czasu zabrałby nas do polskiej szkoły lat 70-tych minionego wieku, ujrzelibyśmy przypadki niewyobrażalnej przemocy – również nauczycieli wobec uczniów. Kobiety nie potrafią solidnie ukarać.

Do dziś kar i karania najbardziej boją się nauczycielki. Mają w szkole obiekcje, tysiące wątpliwości. Boją się – sprowokowane przez uczniów – własnych reakcji i zachowań. Boją się również, że ich reakcje będą nieadekwatne i że dadzą się łatwo ośmieszyć w oczach uczniów. Co mają więc nieszczęsne robić? Wysłać ucznia do dyrektora czy też samodzielnie poradzić sobie z sytuacją? Muszą trzymać na wodzy swe emocje (co przecież w przypadku silnie emocjonalnych nauczycielek nie jest możliwe) albo zareagować w sposób gwałtowny.

Ilu nauczycielkom na lekcji prowokator zrobił zdjęcie bez jej wiedzy i umieścił je w sieci? Starciom między uczniem-prowokatorem a nauczycielką przygląda się zazwyczaj cała szkoła, on sam świetnie zdaje sobie sprawę z wątłego spektrum kar, które EWENTUALNIE go czekają. Musi przekalkulować, czy to wszystko mu się opłaca. Najczęściej jednak nauczycielka udaje, że nie widzi i nie słyszy, bo przecież doskonale wie, że ewentualna wroga relacja tylko zaostrzy „pomysłowość” prowokatora.

Uczniom potrzebne są realne męskie wzorce – nie tylko z odniesieniem do wątków mitycznych lub historycznych. Nauczycielki częściej czują się bezradne nie tylko wobec uczniów, lecz wobec rodziców. Eteryczne wojowniczki, które w starciu z niektórymi rodzicami oraz uczniami-prowokatorami są po stronie przegranej. Jestem przeciwniczką sfeminizowania zawodu nauczycielskiego. I to w trosce o nauczycielki. Przerażona coraz większą ich nieporadnością i lękiem przed konfrontacją z silną fizycznie oraz mocną w gębie młodzieżą w swym mniemaniu jakże dorosłą. Tylko kto będzie wychowywał elity?

Marta Cywińska

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!