– Organizacja konferencji bliskowschodniej w Warszawie to nie żaden prestiż. To jest pokazanie naszej – powiedziałbym brutalnie – lokajskości. W tym momencie działamy jak państwo lokajskie wobec Stanów Zjednoczonych – powiedział na antenie Radia Maryja w środowych „Aktualnościach dnia” politolog prof. Andrzej Gil.
– Mieliśmy naprawdę dobre relacje z Iranem. Nie ma jakichś zasadniczych sprzeczności między tym państwem rządzonym przez ajatollahów a Rzeczpospolitą. Kilka lat temu mieliśmy nawet dobre pomysły na robienie biznesu z Iranem. Chodziło przede wszystkim o ich ropę, ale nie tylko. Zapominamy, że to jest naprawdę duży kraj, gdzie żyje ponad 80 mln ludzi, i z którym można robić naprawdę dobre interesy. To wszystko, niestety, zostało złożone na ołtarzu wierności Stanom Zjednoczonym i w tym momencie działamy – jako państwo – przeciwko sobie – wskazał prof. Andrzej Gil.
– Druga rzecz, przypomina mi się przykład Viktora Orbana, który niedawno miał być zmuszany do kupienia amerykańskiego gazu skroplonego. On powiedział, że go nie kupi, ponieważ jest on o 20 proc. droższy od gazu kupowanego przez Rosjan. W tym momencie wybuchła wielka afera. Oczywiście Orban został oskarżony o podejście antyamerykańskie – mówił dalej prof. Gil.
– Wydaje mi się, że mylimy politykę z biznesem. Dla USA jest to biznes. Za to, że Arabia Saudyjska zostanie regionalnym mocarstwem, będzie musiała zapłacić, bo będzie musiała kupować amerykańską broń. Zdaje się, że my idziemy tym śladem. Ostatnia decyzja resortu spraw obrony pokazuje, że chyba wpadliśmy w pułapkę samozadowolenia z obecności amerykańskiej, a jednocześnie ponoszenia ogromnych kosztów. A efekt jest naprawdę mierny. Przypomnę 1975 r. i to, co się działo, kiedy południowi Wietnamczycy uwierzyli w obecność amerykańską w ich kraju i jak to się skończyło. Warto pamiętać o tej strasznej lekcji historii – zwrócił uwagę.
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!