Nie tak, jak „Oni” to teraz robią. „Im” nie zależy na szybkim zmniejszeniu liczby roczników dziatwy polskiej dotkniętych paroksyzmem ustroju szkolnego 6+3+3 – najgorszego, jaki Polska miała w swojej historii. Niech jeszcze kilka roczników przez to przejdzie – „Im” jest bez różnicy. „Oni” po prostu „wygaszają” szkoły dotychczasowego typu, włącznie z trzyletnim tzw. gimnazjum, nakazując uczniom „wychodzić swoje do końca” wedle dotychczasowych programów, czyli włącznie do ostatniej klasy.
W lutym bieżącego 2019 roku Ministerstwo wystąpiło z listem do „samorządowców”, zwracając uwagę m.in. na to, że (wszystkie cytaty ze strony: reformaedukacji.men.gov.pl):
„W bieżącym roku zakończy się kolejny etap zmian w polskim systemie edukacji. Sfinalizowany zostanie (dopiero teraz – M.D) proces wygaszania kształcenia na poziomie gimnazjalnym. Pierwsi absolwenci ośmioletnich szkół podstawowych opuszczą mury swoich szkół, a dalsze kształcenie będą kontynuować w 4-letnich liceach ogólnokształcących i w 5-letnich technikach lub branżowych szkołach I stopnia (bo na szkoły II stopnia ma przyjść czas później – M.D.)”.
Mamy więc w Polsce i jeszcze przez kilka lat będziemy mieli – o czym też dalej – dwa równolegle funkcjonujące ustroje szkolne, i to nawet w jednym i tym samym budynku: do reszty „wygaszane” w bieżącym 2019 roku trzyletnie tzw. gimnazjum wraz z wypuszczającą swoich pierwszych absolwentów nową Ośmioletnią Podstawówką. „Dobra zmiana” nastała w roku 2015, ostatni uczniowie pobierający nauki w ustroju 6+3+3 zakończą je w roku 2023. O bite osiem lat przedłuża się tę edukacyjną patologię!
Gdzie tu sens? Owszem, na świecie bywają równoległe ustroje szkolne, lecz tam tylko, gdzie każdy z nich ma swoich zwolenników. W Polce zaś podtrzymuje się wciąż ustrój (uznany za) gorszy – zamiast go za jednym zamachem zlikwidować – i na ten gorszy nakłada się ustrój w rzeczy samej niewiele lepszy. Kolejnym zaś rocznikom naszej dziatwy każe się wciąż tkwić w tym gorszym, i to tylko z powodów metrykalnych – bo one biedne w nim już były, gdy zaczynano reformę. Tak więc z dniem 1 września bieżącego 2019 roku:
„W klasach I liceów ogólnokształcących, techników i branżowych szkół pierwszego stopnia edukację rozpoczną uczniowie kończący klasę III gimnazjum (trzyletniego – M.D.) i dzieci kończące klasę VIII szkoły podstawowej”.
Jednakże ani „liceum” wobec „liceum” nie równe, ani „technikum”… Oto część naszej młodzieży, ta nieco młodsza, będzie uczyć się już wedle Ramowych Planów Nauczania dla nowego ustroju szkolnego, ale część nieco starsza, przez kilka nadchodzących lat i pod tym samym dachem (sic!) będzie przetrzymywana wciąż w ustroju szkolnym 6+3+3, tym gorszym, aż do roku 2022, niektórzy nawet do roku 2023, skoro:
„Uczniowie kończący gimnazjum będą kształcili się w 3-letnich liceach ogólnokształcących i 4-letnich technikach (właśnie ci do 2023 roku – M.D.), natomiast uczniowie kończący VIII klasę szkoły podstawowej rozpoczną naukę w 4-letnim liceum lub 5-letnim technikum. Uczniowie będą mogli także kontynuować naukę w I klasie branżowej szkoły pierwszego stopnia”.
Pomiarkujmy tylko: w jednym budynku licealiści 3-letni i 4-letni, a technicy 4-letni i 5-letni. W jakim celu takie zamieszanie?
A oto kuriozum jeszcze inne, dotąd u nas nieznane: Według Ministerstwa Edukacji Narodowej dany uczeń może się wyzwolić z okowów dotychczasowego ustroju 6+3+3(4) i przejść do ustroju 8+4(5) tylko poprzez… nieuczenie się i nie zdanie do wyższej klasy (sic!). Na stronie internetowej MEN szeroko się to objaśnia; my zacytujemy tylko fragment:
„Uczeń klasy I dotychczasowego trzyletniego liceum ogólnokształcącego, który w roku szkolnym 2019/2020 nie otrzyma promocji do klasy II, w roku szkolnym 2020/2021 stanie się uczniem klasy I czteroletniego liceum ogólnokształcącego. Uczeń klasy II dotychczasowego trzyletniego liceum ogólnokształcącego, który w roku szkolnym 2020/2021 nie otrzyma promocji do klasy III, w roku szkolnym 2021/2022 stanie się uczniem klasy II czteroletniego liceum ogólnokształcącego…”.
I tak dalej, tak samo ma się dziać w technikum, skoro: „w latach szkolnych 2019/2020-2022/2023 w pięcioletnim technikum będą prowadzone klasy dotychczasowego czteroletniego technikum (odpowiednio klasy I-IV)”.
O młodzieży polska! Czy nie lepiej ci będzie wziąć sobie w wybranej klasie roczny „urlop” ze szkółki i w grupie kolegów-rówieśników wyruszyć w całoroczną, wczesnomłodzieńczą, „podróż dookoła świata”, więc poprzez to nie zaliczyć roku nauki w dotychczasowym ustroju, ale powrócić i „wylądować” już w ustroju nowym, czyli tym lepszym? Doprawdy, podróże kształcą, czasem lepiej niż szkoła. Uważny Czytelnik wyraz „podróż” może wziąć w cudzysłów, oczywiście.
Zauważmy, że przeciwko takim regulacjom, ogłoszonym nam kilka już lat temu, jak i znacznie wcześniej przeciwko tym wprowadzanym od roku 1998, nikt w Polsce nie protestuje. Naród biernie to wszystko przyjmuje, akceptuje i nawet w ogóle tego nie komentuje. Lecz gdy – pamiętamy – kilka lat temu poważono się podjąć próby aby zagnać do szkoły uczniów już 6-letnich, wtedy protesty się podniosły. I słusznie!
Miejmy zatem nadzieję, że przeciwko planowanym naszym reformom, tam, hen, w przyszłości, też nikt nie zaprotestuje i wszystko pójdzie gładko. Gładko – czyli jak? Na pewno nie poprzez „wygaszanie” ustroju wcześniejszego aż do ostatniego ognika.
Otóż czas trwania nauki w Szkole Podstawowej utniemy od razu z lat 8. do 7. Aczkolwiek myśl by przywrócić Sześcioletną Podstawówkę wciąż nas nurtuje; może to się osiągnie w dalszej przyszłości, może w następnym pokoleniu… Takiego skrótu dokonali przecież i „Oni” po roku 1998, wtedy nawet o dwa lata – z lat 8. od razu do lat tylko 6. Tak, że przed ostatecznym „wygaszeniem” rozpisanej pierwotnie na 8. lat Podstawówki uczniowie przechodzący do pierwszej klasy tzw. gimnazjum kończyli podstawówkowy kurs historii na Kościuszce, najdalej na Napoleonie. I co? I nic. Nikt przeciwko temu nie urządzał te dwadzieścia lat temu ani demonstracji, ani pikiet, ani głodówek. Lecz oczywiście nie traktujemy tamtego skracania jako wystarczające usprawiedliwienie dla nas. To tylko konieczność.
Na wszystkie klasy Szkoły Podstawowej – od I do VII (siódmej) – nałoży się od razu nowy Ramowy Plan Nauczania zawierający po pięć lekcji tygodniowo dla każdego z dwóch obowiązkowych Języków Obcych Nowożytnych – angielskiego i tego drugiego, tyleż wybranego przez ucznia (jego rodziców), co oferowanego przez daną szkołę. Nie chcemy więc żadnego mozolnego i jakże czasochłonnego „wygaszania” aż ośmioletniej Podstawówki, aby dopiero po tym, jak opuści ją ostatni absolwent, w tej dalekiej przyszłości występować z jakąś inną Podstawówką, ani też utrzymywać równocześnie obydwu pod jednym dachem. Nic z tych rzeczy. Zmiana musi być natychmiastowa, co znaczy, że przeprowadzona bez szkody żadnego rocznika polskiej dziatwy.
Nie będzie już – ani w okresie przejściowym, ani później – żadnych państwowych, ani centralnych „egzaminów szkoły podstawowej”, ani „egzaminów siódmoklasisty”. One są zbędne. Oczywiście, jeśli jakiś dyrektor czy nauczyciel będzie uważał za stosowne w sposób „masywny” przeegzaminować swoich uczniów ostatniej klasy, aby powziąć także w ten sposób wiedzę o tym, czego ich dotąd „szkoła nauczyła”, będzie mógł to uczynić. My się przy tym nie upieramy. Pamiętajmy, że klasa ostatnia-siódma nie będzie wszakże powtórkowa (w przeciwieństwie do ostatniej klasy Szkoły Średniej), lecz w całości poświęcona, jak i poprzednie klasy, na wprowadzanie nowych tematów nauczania.
Szkoły zaś Ponadpodstawowe, w okresie przejściowym i oczywiście później, będą mogły przeprowadzać – w końcu czerwca lub na początku lipca – własne egzaminy wstępne, lecz nie będą musiały tego robić. To już pozostawiamy rozpoznaniu poszczególnych dyrektorów.
Jak już to akcentowaliśmy w innym artykule, nie ma i nie może być mowy o żadnej Szkole Branżowej Dwustopniowej Pięcioletniej! Ma być Zasadnicza Szkoła (Wielo)zawodowa Trzyletnia lub – wedle decyzji ucznia i jego rodziców – Czteroletnia. Z Technikum – oprócz konieczności przeprowadzenia pewnych zmian w Ramowym Planie Nauczania – nie mamy problemu organizacyjnego, gdyż także w obecnym ustroju 8+4 ma być ono Pięcioletnie.
Na tym etapie naszego planowania pojawia się swoista „zagadka demokratyczna” dotycząca owego Czteroletniego Ogólniaka. Otóż gotowi jesteśmy „pójść na ustępstwo” – czyli upodobnić się trochę, ale tylko trochę, do obecnych reformatorów – więc uczniom klas III i IV tego rodzaju szkoły oznajmić, że w ramach jej „wygaszania” – bo i my posłużymy się tym żargonem – ukończą ją oni w trybie właśnie czteroletnim. Uczniom zaś klas I i II, wszakże absolwentom już Ośmioletniej Podstawówki powie się, że do Ogólniaka pochodzą oni nie przez cztery, ale przez już pięć lat, tak jak technicy do Technikum. Anomalia ta będzie dotyczyła przecież tylko dwóch roczników – dla ich dobra, bo nie chcemy ich marnować – gdyż następne przybędą do Ogólniaka po Szkole Podstawowej już Siedmioletniej.
No, i zobaczymy, czy, a jeśli tak, to kto i przeciwko czemu będzie u nas protestował. Na tym właśnie polega owa „zagadka demokratyczna” w zakresie przejścia ze starego do nowego Ogólniaka.
Rozpoczęli naukę w szkole czteroletniej – lecz „konie zmieniono w trakcie przeprawy” – teraz każe im się tam pozostawać przez aż pięć lat, więc w ogóle „w szkołach” nie przez lat 12, ale aż 13 – a oni nie chcą, bo „są już dorośli”. Ależ proszę – kończcie sobie w trybie jeszcze czteroletnim.
I odwrotnie: wypycha się ich po latach czterech, a tu czeka i kusi powtórzeniowy rok piąty. Dlaczego nie skorzystać? Tak więc – korzystajcie! Jak tu przewidzieć, co tam komu w duszy gra?
My chcemy być eleganccy, więc uszanować osobiste preferencje uczniów tych dwóch roczników oraz ich rodziców, a zatem dać im wybór. Nie zaś – jak to się dzieje obecnie – przymusowo i w jednym budynku przetrzymywać tę nieco starszą część młodzieży w ustroju gorszym, aby ona codziennie oglądała, jak owe roczniki nieco młodsze – o hańbo! młodsze! małolaty! – radośnie korzystają już z dobrodziejstw ustroju lepszego.
Część problemu, bo jeszcze nie całość, zilustruje nam dygresja, jaka przyszła do głowy autorowi w trakcie pisania niniejszego tekstu. Wiadomo atoli, że wojska ochotnicze, młode, świeżo sformowane, rwą się wprawdzie do walki, ale nie są jeszcze wdrożone do wojskowej dyscypliny i z tego powodu – o zgrozo! – ośmielają się, by tak rzec, dyskutować z dowódcą. Znane są w naszej ojczystej historii sytuacje, jak ta z łąk nad dolną Wkrą, nieopodal Borkowa, zaistniała w Wiekopomnym Dniu 15 Sierpnia 1920 Roku. Oto kompania (a może to był nawet batalion) złożona z uczniów przeważnie klasy przedmaturalnej, a nawet młodszych, już została posłana w swój pierwszy bój… a kompania złożona z młodzieńców o rok starszych (sic!), z klasy już maturalnej, jeszcze nie. Co za pomieszanie należnej kolejności! Wobec tak wielkiego nieposzanowania gwałtownie okazanego z tego powodu dowódcy batalionu tenże postanowił już nie przedłużać owej skandalicznej (ze wszech miar) sytuacji, i maturzystów też już czym prędzej do tamtej pamiętnej bitwy posłać. A może to było zagranie celowe, aby jeszcze bardziej podbić ambicje zbrojnej młodzieży, zatem owe ochotnicze kompanie i bataliony uczynić jeszcze bardziej skutecznymi w tamtej rozstrzygającej walce o wszystko?
My tu jednak pilnujemy należnych proporcji i powtarzamy, że utrzymywanie dwóch ustrojów szkolnych pod jednym dachem (bo już nie w jednej bitwie) jest po prostu szkodliwe.
Wracając jeszcze do owego przykładu bitewnego, lecz i, by tak rzec, pozaszkolnego lub po-szkolnego. Oto formowanie kompanii i batalionów złożonych z młodzieży tzw. inteligenckiej, z maturzystów, ze studentów, z harcerzy, z absolwentów szkół wyższych, czy powoływanie rozmaitych legii oficerskich jest ostatecznością, jakiej należy w miarę możliwości unikać; o czym wiedzą kierownicze kadry każdego „państwa poważnego”. Tak zwana masa żołnierska ma być zasilana z szerokich warstw ludu-narodu. Inteligent zaś ma być wyszkolony na oficera i dowodzić oddziałem złożonym z takich właśnie żołnierzy. Aczkolwiek historia XX wieku pokazuje, że w określonych sytuacjach nie można było zawsze spełnić tej zasady, a to z powodu chociażby braku czasu.
Dość już tych dygresji historyczno-wojskowych, aczkolwiek i one – jak widzimy – mają ścisły związek ze szkolnictwem i z ustrojem szkolnym.
Dla takich więc roczników, jakie zaczynały naukę w trybie czteroletnim, a mają kończyć w pięcioletnim, wypada przygotować jakiś przejściowy Ramowy Plan Nauczania. Weźmy chociaż sprawę języka angielskiego. W Szkole Średniej Pięcioletniej ma on być nauczany w wymiarze 2. lekcji tygodniowo, skoro mają do niej wstępować absolwenci Siedmioletniej Podstawówki już się tym językiem dość biegle posługujący, bo uprzednio nauczani tam przez długie lata w trybie 5 lekcji tygodniowo. Obecnie zaś w Podstawówkach uczą angielskiego w wymiarze mniejszym, czyli właśnie 2. lub 3. godzin w tygodniu. Z tego właśnie powodu wedle owego przejściowego Ramowego Planu Nauczania należałoby w Szkole Ponadpodstawowej prowadzić lekcje angielskiego co najmniej trzy razy tygodniowo, zwłaszcza w młodszych klasach.
Na zakończenie poczyńmy uwagę, jaka powinna była się znaleźć już w naszym artykule poprzednim, tym o maturze. Tu myślimy o tzw. maturze próbnej, czyli o swoistym ćwiczeniu w zdawaniu egzaminu dojrzałości, i egzaminu w ogóle, mającym także walory powtórkowe, tj. stanowiącym znaczne powtórzenie materiału nauczania. Otóż naszym zdaniem przeprowadzanie matury próbnej powinno zależeć li tylko od kierownictwa danej szkoły. Egzamin taki, wszakże kilkuetapowy, powinien by obejmować przynajmniej pisemne sprawdziany z Języka Polskiego, Matematyki oraz Języka Obcego. Oceny z egzaminu liczone by były zwyczajnie do średniej z danego przedmiotu za semestr i za rok szkolny. Każde takie przedsięwzięcie jest czasochłonne, więc próbną maturę – jej poszczególne egzaminy – należałoby rozłożyć pomiędzy grudniem a marcem. Takie cokilkutygodniowe mobilizacje sprzyjają dyscyplinie nauki w klasie ostatniej-powtórzeniowej-maturalnej.
Marcin Drewicz, luty-marzec 2019
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!