Jeśli nawet nie tylko to ma zdecydować, to chyba każdy Znawca tabloidów usprawiedliwi taki tytuł, który w obecnej mądrości etapu musi złapać Czytelnika, za co z dołu przepraszam. Ale poważnie:
Okrągłostołowa ekipa odgrodziła się kilkoma zaporami od utraty władzy. Wśród nich są np. trwale uwłaszczeni aktywiści PRL-u (np. bezprawni właściciele nieruchomości, którzy opłacają się przy każdych wyborach kryjących ich politykom), wyselekcjonowany aparat urzędniczy, dodatkowo zastrachany o swą przyszłość, system wyborczy, który sprawia, że trzeba powoli brnąć przez procedury, aby agentura miała czas na inwigilację nowego ruchu zanim przekroczy 5%, a także bardziej finezyjne, jak tworzenie całego systemu alternatywy wyborczej i stwarzanie bzdurnych kontrowersji w rodzaju LGBT, gdy zasadniczy podział polityczny powinien dziś przebiegać według stosunku do 447! Stwarza się więc iluzję, podobną do tej, że obywatel wybiera sklep, a przecież towary pochodzą z tej samej hurtowni. Tu trzeba dokonać wyboru hurtowni! Owych zapór jest oczywiście o wiele więcej i nie poradzimy sobie z nimi szybko i łatwo.
Wydaje się natomiast – przynajmniej teoretycznie – że jest pewna sztuczna zapora, którą każdy logicznie myślący a Etyczny Wyborca może pokonać z łatwością. To jest mit straconego głosu, powtarzany nie wiadomo od kiedy i nie wiadomo kto nadał mu pierwszy rozpęd. Mam podejrzenie, a jest to głęboko teistyczne skojarzenie. Metodą szatańską nazywa się podsuwanie człowiekowi do pozornie własnego rozsądzenia coś, co zawiera sugestie, że podejmie się decyzję ku lepszemu, a dopiero po dłuższym czasie okazuje się, że wyszło na gorsze. Nota bene, w szatańskich alternatywach zawsze zło przedstawia się jako roztropność, poprawność, dobro, a w ostateczności jako „mniejsze zło”. Tak właśnie przed wyborami tworzy się sztuczne wyniki poparcia, ustalając je w zaciszu sztabu a następnie dla uprawdopodobnienia i ochrony reputacji manipulantów dobierając metodologię. Straszy się, że głos oddany na kogoś lub nawet całą listę będzie „stracony”, bo ci czy owi kandydaci lub komitety nie mają szans. Wręcz szantażuje się moralnie, że głosy stracone pójdą do podziału także pomiędzy te komitety, na które byśmy nigdy nie chcieli zagłosować… Mówiąc inaczej, wtłacza się wyborcom przez uszy truciznę, każącą uwierzyć, że liderzy partii już nie mają sobie nic do zarzucenia, a całą winę za wybory ponoszą wyborcy. I w tym miejscu należało by długo rozsupływać np. zjawisko polegające na brutalnej eliminacji z polityki przez beneficjentów systemu dwupartyjnego (w przeciwieństwie do skompromitowanego w okresie błędów i wypaczeń systemu monopartyjnego) ludzi, którzy nie chcą do końca im się podporządkować lub po prostu należeć do partyjnej kliki, ale chcą reprezentować swoje środowiska ideowego lub naród w ogóle. Jest jednak prostsza metoda niż rozsupływanie tego węzła gordyjskiego…
Wystarczy uświadomić sobie, że wybory nie są tylko interesem kandydatów, ale także nas wszystkich jako narodu, a może przede wszystkim indywidualnym sprawdzianem nas samych z moralności. Kościół wielokrotnie podkreślał, że wybory są egzaminem wyborców z moralności, a etyka chrześcijańska mówi, że cel nie uświęca środków, a zgniłe kompromisy są grzechem.
Musimy zwalczyć w sobie mit „straconego głosu”, a wówczas okaże się, że warto popierać po prostu tych kandydatów, którym osobiście wierzymy. Musimy zwalczyć swego rodzaju pychę politykierstwa, które prowadzi nas na manowce poprzez rozumowanie, że mniejsze zło jest dobrem, bo w ten sposób zwalczamy prawdziwe dobro. Musimy uodpornić się na fałszywe argumenty, że skoro tak wielu kogoś popiera to i ja muszę, bo na dobrą sprawę nigdy nie wiemy, ilu tego kogoś lansowanego przez media popiera, a nawet jeżeli on wygrywa to może zwyczajnie oznaczać, że po prostu określona ilość ludzi dała się nabrać na to tzw. prawo owczego pędu.
Jeżeli wyzwolimy się z tego błędnego koła napędzania poparcia przez ośrodki manipulowania opinią publiczną i wyników głosowania na fali owczego pędu to mamy szansę odczuć, kto naprawdę cieszy się poparciem, a to nawet przy tych niedoskonałych metodach ustrojowych może poprawić nasz los.
Piotr Boroń
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!